W Specjalistycznym Centrum Leczenia Dzieci i Młodzieży przy al. Pokoju takich kartotek jest około pół miliona. Placówka wynajmuje na to specjalne pomieszczenie, za które płaci 700 zł miesięcznie.
W wielu innych NZOZ-ach jest podobnie. Części z nich grozi plajta. Po pierwsze, bo nie mają kontraktów z NFZ. Po drugie, bo wg zarządzenia prezydenta Krakowa, ośrodki bez kontraktu nie płacą już 4,5 zł czynszu za metr, a 12,5 zł. A większość placówek wynajmuje pomieszczenia od gminy.
Czytaj także: Kontrakt NFZ dla przychodni-widmo
- To nas zrujnuje - załamuje ręce Krystyna Falkowska-Jarosz, szefowa poradni rehabilitacyjnej "Sprawność". Miesięcznie przyjmowała ponad 200 pacjentów. Przychodnia działa od 40 lat, od dziesięciu lat dostawała kontrakty. Dokumentacji medycznej się więc uzbierało. - Co ja mam z nią zrobić? Nikt tym się nie przejmuje - rozkłada ręce.
Wojciech Serednicki, dyrektor NZOZ SGL Popiela w Krakowie szacuje, że bez kontraktów 90 proc. przychodni upadnie. - A wtedy kto przejmie ich kartoteki? - pyta. Według rozporządzenia ministra zdrowia z grudnia 2010 roku, po likwidacji ZOZ-u, miejsce przechowywania kartotek określa "podmiot, który utworzył zakład" (czyli ten, kto plajtuje ) lub "organ prowadzący rejestr ZOZ" (wojewoda małopolski). Wojewoda żadnych wytycznych co do kartotek nie podaje. - Nikt nie ma zielonego pojęcia, gdzie te tomy miałyby trafić - mówi Maciej Dendura, prezes zarządu Związku Pracodawców Ambulatoryjnej Opieki Specjalistycznej. - Wiele innych przychodni czeka ten sam los. Pacjenci będą mieli problem. Bo w razie likwidacji, kart nie możemy im oddać, a jedynie wypożyczyć - dodaje.
A przychodnie mają obowiązek przechowywać te kartoteki przez 5 do 20 lat (w niektórych przypadkach nawet 22 lata). Reguluje to ustawa z 2008 r. o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta. Co więcej, jeśli czynsze wzrosną, część placówek wynajmie mniejsze pomieszczenia. I gdzie tam wstawić archiwum?
Romana Karasiewicz, szefowa poradni reumatologicznej Reum Med przy ul. Galla i Rusznikarskiej ma setki kart swoich pacjentów. Nie wie, co z nimi zrobić. - Bo nie mam ani pieniędzy, ani miejsca, by je przechowywać. A to jest ogromny problem. Dziwię się, że nikt nie chce nim się zająć - podkreśla. Dodaje, że rozmawiała z urzędnikami NFZ na ten temat. Spodziewała się wsparcia z ich strony.
- No bo kto ma za nie odpowiadać? Skoro ja, to niech NFZ da na to pieniądze - podkreśla. Jednak NFZ umywa ręce. - Nie jesteśmy uprawnieni do decydowania o tym, co stanie się z dokumentacją, ani gdzie placówka będzie ją przechowywać - mówi Jolanta Pulchna, rzecznik funduszu. - Nie mamy też możliwości kontrolowania placówki, która nie posiada kontraktu, ani tym bardziej finansować archiwizowania, ponieważ NFZ może jedynie zgodnie z prawem finansować świadczenia medyczne. Pozostaje nam mieć nadzieję, że zgodnie z przepisami zadba o dokumentację - kwituje.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Pobił kobietę, dostał maczetą w pośladek i kolano