Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Płaza. Mężczyzna zginął w pożarze, jego żona jest w szpitalu [ZDJĘCIA]

Magdalena Balicka
Magdalena Balicka
Małżonkowie byli jak papużki nierozłączki. On zginął w płomieniach, żona przebywa w szpitalu. Kobietę z domu wynieśli policjanci. Nie dali rady wrócić po jej męża, bo ogień był już za duży

Sąsiedzi 73-letniej Marii modlą się, by szybko wróciła do zdrowia - po tym jak policjanci wynieśli ją ledwie żywą z płonącego domu.

Patrolując ulice Płazy funkcjonariusze, w poniedziałek przed północą, zauważyli dym i płomienie wydobywające się w małego domku przy ul. Lipowieckiej. Weszli do środka i uratowali kobietę. Nie udało im się wrócić po jej męża, 74-letniego Jana. Ogień był zbyt wielki. Jego wynieśli dopiero strażacy, którzy kilka minut później dotarli na miejsce wezwani przez funkcjonariuszy. Mężczyzna zmarł.

Była to dobrana para

- Niestety, nie udało się go uratować. Zgon stwierdzono już po przywiezieniu do szpitala w Chrzanowie - mówi Robert Matyasik, rzecznik chrzanowskiej policji. Jego żona Maria nadal przebywa w lecznicy. Ma objawy podtrucia tlenkiem węgla. Powinna jednak wyjść z tego, bo nie ma zagrożenia życia.

- To była spokojna, niezbyt zaradna para - opowiada pan Mieczysław z Płazy, sąsiad Marii i Jana. Mąż Jan chorował na cukrzycę i od wielu miesięcy nie wstawał z łóżka.

- Marysia dbała o niego i codziennie robiła zakupy w sklepie naprzeciw domu - dodaje. Kupowała kilka bułek, słodkie pączki, mleko i inne spożywcze drobiazgi. - Nie przelewało im się - potwierdza sprzedawczyni ze sklepu przy ul. Lipowieckiej. Nie może uwierzyć, że małżonków spotkała taka tragedia.

- Oni byli jak papużki nierozłączki - mówi inna sąsiadka. Ogrzewali dom starym piecem kaflowym. Prawdopodobnie palić zaczęło się w pokoju.

- Pewnie dokładając węgla albo drewna nie domknęli drzwiczek. Żar wypadł do pokoju i zajął się dywan - snuje domysły pan Mieczysław. Dodaje, że małżonkowie na pewno już spali i nie zauważyli płomieni.

Sąsiedzi martwią się, gdzie kobieta się podzieje, gdy opuści szpital. Do swego domu nie będzie mogła wrócić.

Spaliła się kuchnia i przedsionek. W oknach nie ma ani jednej szyby. Strażakom udało się uratować strych i dach. Wyrzucili przez okno także część wyposażenia. - Może w domu opieki znajdzie się dla niej miejsce? - sugeruje sprzedawczyni ze sklepu w Płazie. Obawia się, co się stanie, gdy Maria odzyska przytomność.

- Może się załamać na wieść o śmierci Jana. Oby serce jej nie pękło z bólu po stracie najbliższej osoby- dodaje kobieta.

Małżeństwo ma niepełnosprawną córkę, która mieszkała w specjalistycznym ośrodku w Wadowicach. Mieli też rodzeństwo mieszkające daleko od Chrzanowa.

We wtorek od rana na miejscu pracowali policyjni technicy i zabezpieczali ślady. Była też grupa dochodzeniowo-śledcza z komendy oraz biegły z zakresu pożarnictwa.

-Ich zadaniem będzie ustalenie okoliczności i przyczyn pożaru - precyzuje Matyasik.

Trzeba się pilnować

Strażacy przypominają, by w okresie grzewczym zachować ostrożność. Najczęstszą przyczyną pożarów są wady urządzeń oraz zbyt stare i wyeksploatowane piece.

Czasami ludzie ogrzewają się tzw. kozami, które nie mają odprowadzania spalin na zewnątrz. Przede wszystkim jednak winna jest zła konserwacja przewodów dymowych czy spalinowych. Przewody powinny być regularnie czyszczone. Gdy sadza się zgromadzi i ogranicza przepływ powietrza wystarczy jedna iskra, by doszło do pożaru.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska