18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Płycie The Cranberries brakuje rockowego pazura

Urszula Wolak
Niegdyś śpiewała o zombie siedzących w jej głowie, tak że słuchacz odnosił wrażenie, że była w stanie przebijać głową mur. Innym razem grała na naszych emocjach, śpiewając rozrywające od wnętrza "Linger", "Ode to my family" czy "Empty". Kto przy tych trzech ostatnich utworach nie uronił choć jednej łzy? Z pewnością nieliczni.

Dlatego miliony fanów na całym świecie nie mogły pogodzić się z decyzją Dolores O'Riordan o odejściu z The Cranberries i zawieszeniu karieru zespołu. Wokalistka dopiero po jedenastu latach zrozumiała, że warto wrócić do starych, dobrych czasów. Właśnie ukazał się najnowszy krążek Irlandczyków zatytułowany "Roses". To płyta niezwykle spójna kompozycyjnie z pięknymi melodiami i chwytliwymi tekstami, typowymi dla The Cranberries, które od razu wpadają w ucho. Nie ma na niej jednak utworów, które w jakiś sposób zdołają zaskoczyć miłośników kapeli lub hitów na miarę wspomnianych już "Zombie".

Dolores, jak podkreśla w wielu wywiadach, dojrzała i odnalazła właściwą drogę jako artystka, ale niestety... straciła gdzieś muzyczny pazur, który w latach 90. uczynił z niej ikonę rocka. Wokalistka śpiewa teraz dość oszczędnie, z typową dla siebie lekkością i manierą, ale nie żądli już słuchacza dźwiękami, tak jak zwykła robić to kiedyś.

Na mojego zdecydowanego faworyta na całej płycie wyrasta "Conducted" i "Show me". Oba serwują słuchaczom satysfakcjonującą dawkę emocjonalnego ładunku, czyli tego, co w The Cranberries najlepsze. Jest też "Raining in my heart", który wyrósł na kanwie osobistych doświadczeń Dolores, kiedy wiedziała, że nie zdoła pogodzić kariery z życiem rodzinnym. To właśnie z miłości do najbliższych zdecydowała się zawiesić funkcjonowanie The Cranberries. Kiedy dzieci podrosły i poszły do szkół, ona wraca na scenę z The Cranberries, w dość dobrym stylu, szkoda jednak, że bez fajerwerków.

"Roses" to po prostu poprawnie odrobione zadanie przez The Cranberries. Dla fanów to jednak zdecydowanie za mało.
Mimo lekkiego zawodu, który sprawiła mi płyta "Roses", z niecierpliwością czekam teraz na koncert irlandzkich "Żurawin", który odbędzie się 14 października na warszawskim Torwarze. Mam nadzieję usłyszeć wtedy zadziorne "Zombie" i przeszywające do szpiku kości "Linger", przy których The Cranberries udowodni, że w zespole drzemie jeszcze dawny pazur rockowych buntowników.

"Darth Vader" grasował po dachu i przecinał kable. Zobacz wideo i zdjęcia!

Miss Lata Małopolski 2012 Zgłoś swoją kandydaturę!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska