https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Po 30 latach uwolniła się od męża-kata

Ewelina Żebrak
archiwum
Nieprzespane noce, nóż przyłożony do gardła, zapłakane dzieci i mroźne wieczory spędzone poza domem nie dają o sobie zapomnieć. Choć siniaki już zniknęły, w pamięci pani Doroty z Woźnik (powiat wadowicki) tamte dni zostaną na zawsze. Po 30 latach od ślubu coś w niej pękło. W końcu zdobyła się na odwagę i powiadomiła policję. Sąd nałożył na jej oprawcę zakaz zbliżania się do kobiety.

Zobacz także:

Teraz pani Dorota zaczęła nowe życie. Specjalnie dla Czytelników "Gazety Krakowskiej" opisuje ze szczegółami swoją historię i zachęca maltretowane kobiety do tego, by poszły jej śladem.

- Zaczęło się zaraz po ślubie - mówi pani Dorota. - Uderzył mnie pierwszy raz, kiedy byłam w czwartym miesiącu ciąży. Trafiłam do szpitala, ale nie powiedziałam, co się stało. Był moim mężem, nie chciałam, żeby ktoś się dowiedział. Wmawiałam sobie, że na to zasłużyłam - wzdycha.

To był początek gehenny. Młode małżeństwo zamieszkało u rodziców kata. Andrzej był faworyzowany. Dorota miała dwa obowiązki - nie odzywać się niepytana i robić co mąż każe.

- Zajmowałam się dziećmi i pracowałam. Całą wypłatę musiałam oddawać. Kiedy kolejny raz mnie pobił, uciekłam do swoich rodziców. On przyszedł za mną. Pogodziliśmy się - opowiada.

Wszystko miało się zmienić. Małżonkowie we własnych czterech ścianach mieli wieść szczęśliwe życie. - Ale dopiero wtedy rozpoczął się prawdziwy dramat. Traktował mnie gorzej niż psa. Musiałam obsługiwać jego kochanki, które spraszał sobie do domu... Dla dobra dzieci zgadzałam się na wszystko.

Jej mąż był coraz okrutniejszy. Bił ją do utraty przytomności. Gdy wracał z pracy, awanturę robił już od drzwi. - Łapałam chłopców na ręce i spaliśmy w kurniku. Tam było zimno, ale bezpiecznie - wspomina pani Dorota. - Sąsiedzi o niczym nie wiedzieli. To miał być nasz problem do końca życia...

W 2007 roku pani Dorota pierwszy raz wezwała policję. Ta zabrała jej oprawcę na 24 godziny do aresztu. Po tym Dorota miała kilka dni spokoju. Zaczęła wierzyć, że wszystko się jakoś ułoży. Tak się jednak nie stało. Awantury nasilały się wraz z rosnącą dawką alkoholu.

W 2010 roku było apogeum. Jeden syn był już po studiach, a drugi mieszkał w akademiku. - Tego dnia byłam sama w domu. On przyszedł pijany - mówi mieszkanka Woźnik. - Nie rozumiałam nawet co mówił. Zaczął rzucać wszystkim, co wpadło mu w ręce... talerze rozbijały się na moim ciele. Chwycił nóż i przyłożył mi do gardła. Zrozumiałam, że to ostatnie minuty mojego życia. Nie płakałam... Modliłam się, żeby ktoś to przerwał - dodaje zanosząc się od płaczu.

Dopiero po 30 latach małżeństwa pani Dorota oddała sprawę do sądu. - Miałam 23 lata, kiedy pierwszy raz mnie uderzył. Było mi wstyd... Teraz wstydzę się, że tak długo to ukrywałam - mówi maltretowana kobieta.

Pani Dorota apeluje do wszystkich kobiet, które są w podobnej sytuacji. - Nie pozwólcie się tak traktować. Ludzie muszą zrozumieć, że małżeństwo to nie kontrakt z diabłem. Lepiej się w porę wycofać, niż przypłacić to życiem - przestrzega.

(Imię bohaterki zostało zmienione).

Konkurs fotograficzny "Mamo, tato, zrób mi portret". Weź udział i zgarnij nagrody!

Wybieramy najpiękniejszy rynek w Małopolsce! Weź udział w plebiscycie i oddaj głos!

Wielka galeria! Zobacz archiwalne zdjęcia strojów Wisły Kraków z ostatnich stu lat!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Komentarze 17

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

J
Jerzy
A może by tak pani redaktor zasięgnęła opinii o pani Dorocie w Urzędzie Miasta w Wadowicach ... Sądzę, że Pani burmistrz chętnie opowiedziałaby o "dokonaniach" byłej pracownicy i powodach dyscyplinarnego zwolnienia jej z pracy ponad dziesięć lat temu. Proszę tez zapytać panią Dorotę o to, kto przez te wszystkie lata łozy na utrzymanie domu i studiujących synów?
W
Woźniczanka
Jak można tak bezpodstawnie szkalować człowieka? Powszechnie wiadomo, ze pani Dorota zdefraudowała publiczne pieniądze UM Wadowice, za co ok. 15 lat temu została skazana. To mąż pracując na kolei, a w czasie wolnym wykonując prace remontowe u mieszkańców pobliskich miejscowości, nie tylko utrzymywał 4-ro osobowa rodzinę, wykańczał dom, ale i opłacał prawników, by uchronić żonę od więzienia. Wtajemniczeni twierdzą, że wielokrotny pobyt pani Doroty w szpitalu psychiatrycznym i uznanie jej za osobę chorą pozwoliły na warunkowe zawieszenie kary. Nie zwolniły jednak z obowiązku spłaty długu, do czego zobowiązał się mąż (a było tego naprawdę bardzo dużo). Nigdy w otoczeniu męża Doroty nie było żadnych kobiet, zresztą do ich domu nikt nigdy nie wchodził, nawet najbliższa rodzina. Fakt, że pani Dorota jest osoba chorą w jakimś stopniu ją usprawiedliwia, ale czy z tego samego powodu usprawiedliwia autorkę artykułu i pozwala bezkarnie szkalować niewinnego człowieka?
O
Oburzona
Droga Pani Redaktor.
Chyba się Pani coś pomyliło w tej swojej pracy. My wszyscy znamy tą rodzinę. Osobiście znam męża pani "Doroty". I nie posunoł się by on do tak okropnego czynu jak Pani opisała.To co jest tu napisane jest wyssane z palca.Pani "Dorota" to niezrównoważony człowiek. Więc proszę, aby Pani wyjaśniła tą sprawę.

Teraz siedzsi w wielkim domu,wybudowanym ręką kata ,a on kontem u sąsiadów.
I to jest miłość małżeńska ?
j
już były czytelnik GK
Pani Ewelino czytam GK(chyba juz przestanę) i chyba żaden tekst pani autorstwa nie był rzetelny. Coś pani usłyszy i pisze w ogóle nie rozmawiając z drugą stroną to w gazecie jest nie do pomyślenia, a jak już zaczęła pani pisać o powiecie wadowickim to dopiero dramat - stek bzdur i tyle, powinni pani jak najszybciej zabronić pisać i to natychmiast
c
czytelnik
prawda jest taka że to co zostało napisane przez panią redaktor to jedno wielkie kłamstwo, proszę dobrze sprawdzić wiarygodność pani D. i porozmawiać z jej mężem, sąsiadami, rodziną. Jak można po krótkim wywiadzie z D zniszczyć komuś życie,
Z
ZSZOKOWANY CZYTELNIK
jak można pisać takie bzdury wymyślone przez chorą psychicznie kobietę przecież wszyscy w koło wiedza jaka jest prawda ale pani redaktor oczywiscie nikogo nie zapytała tylko uwierzyła (rzekomej ofierze )ktora tak straszne zycie miała i nikt nigdy nie widział tych siniakow gdy pracowała.kazdy zna przeszłosc pani Doroty !!!mam nadzieje ze ukarze sie w krótce nastepny artykuł ale o prawdziwej tresci i sprawdzonej a nie zmyslonej przez pania Dorote >.zapraszam na wywiad DO WOŻNIK I NIE TYLKO !!!
z
zszokowana kłamstwem
to co wielka pani redaktor tak strasznie opisuje tą biedną pokrzywdzona kobietę ,to jedna wielka bzdura i stek kłamstw te owej ofiary,jak można być tak stronniczym dorwie się temat i dawaj zniszczyć człowieka oszkalować i osądzić.Jak czytaliśmy w domu ten artykuł to po prostu nas aż nosiło.Same bzdury ta Pani tzw.DOROTKA powinna już dawno siedzieć w wariatkowie przecież ma papiery.Znam jej męża jak każdy facet ma swoje minusy ale żeby bil i groził nożem nie po prostu śmieszne.Pani Ewelinko tym artykułem zraziła pani do siebie mieszkańcow Woźnik bo z tego co wiem to kazdy tam wie jaka jest prawda i wręcz nie taka jaką pani ukazuje.A Pni dorotka to lepiej niech sie weżmie z swoimi synusiami do uczciwej pracy bo wszystko co mają (dom a synowie wykształcenie) to tylko dzieki temu ktorego tak gnoją.
A
ANONIM
bzdury dla gazety
n
neutralny
Odnosząc się do wyżej wymienionego artykułu jego treść trąci myszką. Wcale nie byłbym zdziwiony, że pani redaktor została wprowadzona w maliny. Jedynie co moge podpowiedzieć tym internautą, co bronią honoru męża pani Doroty Piszcie wszystko az pani redaktor zrozumie i postara się naprawić ten okrutny czyn. A poza tym są jeszcze inne srodki do walki z nieuczciwą infoemacją. Trzymam za was kciuki!
n
neutralny
Odnosząc się do wyżej wymienionego artykułu jego treść trąci myszką. Wcale nie byłbym zdziwiony, że pani redaktor została wprowadzona w maliny. Jedynie co moge podpowiedzieć tym internautą, co bronią honoru męża pani Doroty Piszcie wszystko az pani redaktor zrozumie i postara się naprawić ten okrutny czyn. A poza tym są jeszcze inne srodki do walki z nieuczciwą infoemacją. Trzymam za was kciuki!
G
Gość
PANI EWELINO nie tedy droga .GAZETA KRAKOWSKA gości w moim domu od bardzo wielu lat .kupował ją mój tato teraz ja .ZAWSZE była gazetą wiarygodną zawsze z przyjemnością po nią sięgałam. To co pani powypisywała w tym artykule: Za jednym zamachem stała się pani sędzią, prokuratorem i PANEM BOGIEM. Kto panią uczył dziennikarstwa? Pani EWELINO. MACIEJ SZUMOWSKI PRZEWRACA SIĘ W GROBIE. To że dano pani pióro do ręki, to nie znaczy że powinna pani pisać tak tendencyjne artykuły. Z poważaniem
p
prawda
Skoro to prawda dlaczego Pani "Dorota" nie ujawniła swojego prawdziwego imienia? Ponieważ jest to jedno, wielkie kłamstwo...
K
Kumpel
Czytam komentarze i myślę jak łatwo zniszczyc czyjeść dobre imie takim reportarzem. mam na uwadze męża pani "Doroty" - znam go osobiście. Pani dziennikarka zainkasowała gażę " śpi z czystym sumieniem" a oszkalowanemu bezpodstawnie człowiekowi takim niewiarygodnym artykułem został tylko płacz.
S
Sprawiedliwy
Gdzie byli synowie, gdzie była policja, gdzie było kierownictwo w pracy, gdzie były koleżanki? Gdzie są obdukcje tej osoby? Gdzie był szpital skoro była bita do nieprzytomności? tego nie ma bo to wszystko kłamstwo. Pani Ewelino została Pani zmanipulowana przez osobę której głównym celem jest zniszczenie życia innym osobą. Takie artykuły mogą zaważyć na Pani dalszej karierze dziennikarskiej!!!
o
oburzona
Tyle bzdur i bezpostawnych oskarżen dotyczących męża Pani " Doroty" nie spotkałam w żadnym artykule nawet najgorszym brukowcu Pani Ewelino jeżeli coś dla Pani znaczy etyka dziennikarska proszę o wyjaśnienie tej sprawy i kontakt z mężem oraz sąsiadami Pani "DOROTY" gdyż swoim artykułem skrzywdziła Pani uczciwych mieszkanców wsi Woźnik .
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska