Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po amputacji nogi, Uli potrzebna jest proteza

Marek Podraza
Marek Podraza
U 45-letniej Urszuli Kuryło z Wapiennego lekarze wykryli raka. Kobieta chce żyć dla męża i dzieci. Pomóżmy jej, wysyłając SMS-a, przekazując jeden procent lub wpłacając datek na fundację.

Urszula Kuryło z Wapiennego kocha sport. Zawsze lubiła jeździć na rowerze, pływać, biegać, jeździć na nartach, chodzić o kijkach, słowem - prowadzić aktywny tryb życia.

Razem z mężem Arturem oraz dziećmi Julką i Tomkiem przyjeżdżała na gorlicki basen. Dzieci od lat szkolą się w Powiatowym Międzyszkolnym Ośrodku Sportu Biecz, a mąż to pływak krośnieńskiego Klubu Masters. Zdobyli nawet amatorskie mistrzostwo Polski w pływaniu rodzinnym.

Diagnoza zabrzmiała dla rodziny jak wyrok

To, co wydarzyło się ponad rok temu, zmieniło diametralnie życie całej rodziny, a najbardziej pani Uli, która zmaga się z niezwykle rzadkim nowotworem złośliwym, kostniakomięsakiem.

- Nigdy nie miałam większych problemów ze zdrowiem. Zawsze to ja goniłam męża do lekarzy, bo ma problemy z oskrzelami. W czerwcu 2014 r. zaczął pojawiać się u mnie ból w rejonie biodra, który promieniował aż do kostki przednią stroną nogi. Myślałam, że to przejdzie, ale niestety, nie przeszło - zaczyna swoją opowieść.

Z czasem było coraz gorzej. Ból nie ustępował, pozbawiał sił, wyciskał coraz więcej łez. Nie pomagały ćwiczenia rehabilitacyjne. Badania specjalistyczne nie wykazywały jednak nic niepokojącego. Lekarze nie potrafili zdiagnozować, co może być przyczyną tego cierpienia.

- W nocy nie mogłam spać, nie było mowy o przewróceniu się z boku na bok. Odległość z pokoju do kuchni i toalety pokonywałam w 40 minut. To był koszmar - mówi ze łzami w oczach pani Ula. Jej mąż podkreśla, że najgorsze było to, że nie było wiadomo, co jest przyczyną tego stanu.

Życie legło w gruzach, ale trzeba było o nie walczyć

- Całe nasze życie zaczęło się walić. Jeździłem z żoną do lekarzy w Gorlicach, do Kliniki Ortopedii w Otwocku. W końcu trafiliśmy do szpitala w Brzozowie, gdzie jest Oddział Ortopedii Onkologicznej. Tam, po wielu kolejnych badaniach, lekarz prowadzący postawił trafną i zarazem tragiczną diagnozę. Przyczyną tego bólu okazał się nowotwór - wspomina Artur Kuryło.

Był koniec 2014 roku. Wszyscy przygotowywali się do świąt Bożego Narodzenia, sylwestra i Nowego Roku. U państwa Kuryłów te święta, chociaż spędzone razem, były smutne. Choroba postępowała coraz bardziej.

- Żona leżała w szpitalu. A ja po raz kolejny rozmawiałem z lekarzem. Powiedział mi wprost, że zaczynamy walkę o życie Uli. Powiedział też, że aby to przetrwać, musi zostać okaleczona, i to znacznie. To był dla mnie kolejny cios - mówi z płaczem Artur Kuryło.

Na prośbę lekarza Artur nie powiedział żonie wszystkiego. Wychodził z domu do pracy, musiał uśmiechać się do ludzi, ale myślał tylko o niej, cierpiącej w domu, i o tym, co mówił lekarz.

Nowego, trudniejszego życia trzeba się uczyć

- Na początku stycznia pojechaliśmy do szpitala - dodaje łamiącym głosem pan Artur. Pani Ula trafiła do Centrum Onkologii w Warszawie. Po radioterapii ból nieco ustał, ale dalsze diagnozy były coraz tragiczniejsze, łącznie z tą ostateczną o amputacji lewej nogi wraz z biodrem oraz częścią miednicy. Tylko w ten sposób była szansa na uratowanie życia Uli.

- To nas całkowicie rozbiło. Nie mogliśmy sobie poradzić z tą myślą. Żona dojeżdżała ze mną do pracy, zawsze była aktywna. Nie mogłem sobie wyobrazić, że po zabiegu będzie jak ptak zamknięty w klatce - wspomina pan Artur. - Nie mówiąc już o wspólnych nartach czy rowerowej przejażdżce. Płakaliśmy razem z dziećmi - dodaje.

Pani Uli i całej rodzinie trudno było podjąć decyzję, ale nie mieli zbyt dużo czasu na zastanowienie. Operację wykonano w Warszawie. Po około trzech miesiącach wróciła do dzieci i męża. Nie oznaczało to jednak końca problemów.

- Wypadły mi włosy na głowie i rzęsy, teraz powoli odrastają. Ważyłam zaledwie 37 kilogramów. Pojawił się też ropień na ranie po operacji. Mało tego, mięsak robił dalsze spustoszenie w moim okaleczonym ciele. Były przerzuty na płuca, kolejne operacje. Co mnie czeka dalej - nie wiem. Cieszę się z każdego dnia życia, chociaż jest ono bardzo trudne, muszę uczyć się go od nowa - opowiada ze łzami pani Ula.

Dużym wsparciem są dla niej, oprócz męża, jej dzieci, Tomek i Julka, które musiały szybko dorosnąć i przejąć obowiązki życia rodzinnego. - Jest nam ciężko. Mama jeździła z nami na wszystkie zawody. Kibicowała nam. Teraz my jej kibicujemy w walce z chorobą i pomagamy, jak możemy - mówią zgodnie Tomek z Julią.

Dzieci gotują i sprzątają. Pracy w domu nie brakuje. - Zawsze wracamy do myśli, gdy razem wyruszaliśmy z domu. Tato z mamą do pracy, my do szkoły. I wierzymy, że tak jeszcze będzie - dodają.

Pani Ula w domu porusza się o kulach. Ciężko jest siedzieć, bo ciało opada na jedną stronę. Cały czas się leczy, jest pod opieką Tarnowskiego Hospicjum Domowego.

Co trzy tygodnie wyjeżdża z mężem do Warszawy na konsultacje, potrzebne są też dalsze badania, rehabilitacja. Wszystko to jednak kosztuje.

Pan Artur podjął już starania o zakup protezy nogi dla żony. Ta przygotowana specjalnie dla Uli, będzie kosztowała ponad 27 tysięcy złotych. Państwo Kuryłowie od dłuższego czasu zbierają na nią każdy grosz. - Proteza będzie nietypowa, bo wiadomo, że nie ma jej na czym osadzić, ale wiemy, że z nią będzie się Uli łatwiej poruszać. Staramy się nie narzeka, bo wiemy, że wiele osób jest w jeszcze gorszej sytuacji. Widzieliśmy to w szpitalach - tłumaczy pan Artur.

W tych ciężkich chwilach nie zapomnieli o nich przyjaciele, znajomi, pływacy z klubu z Krosna, różne firmy. Panią Ulę odwiedzają przyjaciółki i sąsiadki, gdy zostaje sama w domu. Cały czas jest z nią też jej ulubiona suczka Tiga, która opiekuje się swoją panią, jak tylko może. - Każde życzliwe słowo dodaje otuchy. Mam wspaniałą, mądrą i kochaną żonę. Znacie Ulkę, ma dopiero 45 lat - głos grzęźnie w gardle pana Artura.

Jej marzeniem jest powrót do dawnego życia, do pracy i do aktywności sportowej. Będzie to trudne, ale gdy uda się zakupić protezę i wygrać dalszą walkę z chorobą, stanie się to realne.

Pomóż Uli:
Przekazując 1 proc. podatku: KRS nr 0000270809 z dopiskiem Kuryło 5084.
Wysyłając SMS na numer 75 165 o treści Pomoc 5084. Koszt SMS-a to 5 zł netto (6,15 brutto).
Wpłaty można kierować na konto: Fundacja AVALON - Bezpośrednia Pomoc Niepełnosprawnym, prowadzone przez: BGŻ BNP Paribas Bank Polska SA : nr 62 1600 1286 0003 0031 8642 6001 - tytułem: KURYŁO 5084.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska