O sprawie pisaliśmy TUTAJ
- Sprawiedliwości stało się zadość - komentuje Stanisław Misiaszek, ojciec skazanego.
Mężczyźni znaleźli rannego ptaka w trawie. Zabrali go do domu, aby mu pomóc. O sprawie powiadomili leśniczego. Ten nie zdążył obejrzeć drapieżnika, gdyż wcześniej na posesji Misiaszków pojawili się policjanci. Jeden z funkcjonariuszy dostrzegł ptaka. Stwierdził, że jest to jastrząb. Bogdan Misiaszek został wezwany na policję, gdzie usłyszał zarzuty za przetrzymywanie chronionego zwierzęcia .
- Policjant pisał to, co chciał. W końcu, dla świętego spokoju, podpisałem zeznanie, które było wielkim kłamstwem - tłumaczy Bogdan Misiaszek. W efekcie dąbrowski sąd, bez rozprawy skazał go na 100-złotową grzywnę i dodatkowe opłaty.
Zbulwersowani Misiaszkowie odwołali się od wyroku. Tym razem dąbrowski sąd przeprowadził rozprawę i przesłuchał świadków. Bogdan Misiaszek został uniewinniony.
O absurdalności całej sprawy najlepiej świadczy fakt, iż fachowcy z Uniwersytetu Rolniczego stwierdzili, że ptak nie jest jastrzębiem, ale myszołowem...
- Ta kontrowersyjna sprawa nie miałaby miejsca, gdyby w aktach znalazły się okoliczności, jakie przedstawiono w czasie rozprawy. Zeznania z policji nie pozostawiały wątpliwości co do winy - tłumaczy Tomasz Kozioł, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Tarnowie.
Dąbrowska policja od nas dowiedziała się o uniewinnieniu Bogdana Misiaczka.
Funkcjonariuszowi z ornitologicznym zacięciem nie grożą konsekwencje.
- Nie otrzymaliśmy od sądu żadnych uwag dotyczących nieprawidłowości podczas śledztwa. Na razie nie będziemy podejmować żadnych działań - kończy Bogusław Pyszny z dąbrowskiej policji.
Czytaj też: SOR odesłał matkę z dzieckiem, bo nie było pediatry
Trwa plebiscyt na Superpsa! Zobacz zgłoszonych kandydatów i oddaj głos!
Wybieramy najpiękniejszy kościół Tarnowa. Sprawdź aktualne wyniki!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!