Bardzo bolesna okazała się dla najliczniejszej grupy kibiców, jaka dotarła do Doha, porażka z Argentyną. Żadna reprezentacja nie może liczyć na tak liczny i fanatyczny doping na tych mistrzostwach, jak właśnie Meksykanie, ale dwa pierwsze mecze fazy grupowej mocno postawiły ich do pionu. Wprawdzie przed nimi mecz z TEORETYCZNIE najsłabszą w grupie C Arabią Saudyjską, ale nawet wygrana i 4 punkty w końcowym roz333rachunku mogą nic im nie dać.
Na mistrzostwach świata ważniejsze od wyników w bezpośrednich starciach są bramki, ale marne to pocieszenie dla podopiecznych Gerardo Martino. Po dwóch meczach mają dokładnie 0 strzelonych i 2 stracone, co stawia ich w trudnym położeniu. Fani doskonale zdają sobie z tego sprawę i niektórym z nich zaczęły puszczać nerwy. Doszło nawet do zamieszek na trybunach podczas meczu z Argentyną.
Nagranie przedstawia tylko strzępek całego zajścia, w którym w pewnym momencie uczestniczyło znacznie więcej osób, co wiemy z relacji świadków. Jedną z osób nagrywających te haniebne sceny był polski kibic, który jest wielkim fanem Leo Messiego i całej reprezentacji Argentyny. Na miejscu byli też polscy dziennikarze i część z nich widziała, jak w pewnym momencie do akcji musiały wkroczyć służby porządkowe. Nie zdążyły zapobiec rozlewowi krwi, ale najbardziej krewkich awanturników zatrzymała i wyprowadziła ze stadionu policja.
– Byłem bardzo blisko tych zajść i widziałem, co się działo. Faktycznie z pięściami ruszyli Meksykanie, ale Argentyńczycy ich prowokowali, zwłaszcza po bramkach – powiedział będący na miejscu Paweł z Trójmiasta. Co ciekawe, służby — jak sam to ujął — grzecznie, ale bardzo stanowczo poprosiły go, by usunął swoje nagranie.
– Twierdzili, że na tym nagraniu widać Katarczyków, a zgodnie z tutejszym prawem nie wolno nagrywać Katarczyka bez jego zgody. Ja nie wiem, czy tam faktycznie był ktoś z Kataru, ale jak usłyszałem, że mogą mnie zatrzymać i zabrać kartę Hayya (dokument służący jako wiza), to wolałem nie ryzykować. Nie chciałbym stracić możliwości oglądania meczu Polski z Argentyną. Za dużo mnie to kosztowało – wyjaśnił i zapewnił, że tym razem nie będzie kibicował Messiemu i spółce, a Biało-Czerwonym.
Na mieście po sobotnim spotkaniu zrobiło się jakby spokojniej. Być może część Meksykanów wróciła już do kraju, ale ci, którzy zostali, już nie są tak rozśpiewani i widoczni w każdym zakamarku stolicy Kataru. Widać, że pompowany do granic wytrzymałości balonik z oczekiwaniami pękł i sprawił ogromną przykrość dziesiątkom tysięcy kibiców, którzy przylecieli z Ameryki Północnej. Cieszą się za to Argentyńczycy, których także jest na miejscu nie mało...
Trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że nie mamy szczęścia pod względem kibicowskim na tym mundialu. Meksykanów i Argentyńczyków przybyły całe tłumy, niewiele mniej jest fanów z sąsiedniej Arabii Saudyjskiej. Polaków najwyraźniej przerosły koszty wycieczki do Kataru na mundial i choć zawsze przynajmniej kilkuset naszych jest, to są tylko mało widocznym i niemal niesłyszalnym tłem.
Polaków wcale nie jest znacznie mniej niż np. Belgów, Holendrów czy Duńczyków. Na pewno jest ich więcej, niż Szwajcarów, Serbów czy Chorwatów, ale pech chciał, że w naszej grupie wszyscy trzej rywali mogą liczyć na ogromne wsparcie tzw. dwunastego zawodnika. Grunt, że na razie podopiecznym Czesława Michniewicza ten fakt szczególnie nie przeszkadza. Oby tak dalej.
Z Kataru — Piotr Janas
