Centrum składa się z pięciu pomieszczeń, które zostały tak przygotowane by przypominały sale szpitalne, jak również mieszkanie osoby chorej i wymagającej opieki. W salach znajdują się szpitalne łóżka z manekinami. To zarówno manekiny osób starszych, w średnim wieku, jak i dzieci.
Największe wrażenie robi sala, która wygląda jak oddział intensywnej opieki medycznej. Znajdują się tam dwa łóżka – jedno z dorosłym człowiekiem, drugi z 5-letnim dzieckiem, a oprócz tego jest stanowisko z manekinem niemowlaka.
Manekiny te są naturalnej wielkości oraz wagi. Do tego są naszpikowane elektroniką – dzięki temu mogą np. mrugać oczami, pocić się wydawać dźwięki a nawet rozmawiać. Są one podłączone do kardiomonitorów, a także innych urządzeń medycznych, które monitorują czynności życiowe.
- To są urządzenia prawdziwe, ustawione w trybie symulacji – wyjaśnia Justyna Adamczuk, kierownik centrum symulacji. - Dzięki temu studenci będą mogli sprawdzić stan pacjenta, podłączyć do do urządzeń monitorujących. Wszystko to będzie mógł sprawdzić wykładowca, który będzie znajdował się w pomieszczeniu za lustrem weneckim.
Dr hab. Dariusz Mucha, dyrektor Instytutu Nauk o Zdrowiu, w skład którego wchodzi symulator medyczny, zaznacza, że sale są monitorowane, a ćwiczenia w nich odbywające się mogą być nagrywane. Na dodatek przekaz z nich idzie na żywo. Można go podglądać w specjalnym pomieszczeniu. - Dzięki nagraniom zaś wykładowca wraz ze studentami może potem przeanalizować zachowania studentów, ich reakcję na zdarzenia na oddziale, czas reakcji, wskazać niedociągnięcia, a następnie je poprawić w kolejnym ćwiczeniu – wyjaśnia dr hab. Dariusz Mucha.
Otwarcie nowego centrum symulacji odbyło się w piątek w towarzystwie Jarosława Gowina – ministra nauki i szkolnictwa wyższego. Gowin zaznaczył, że cieszy się, że studenci z Podhalańskiej Wyższej będą uczyli się w nowoczesnych warunkach.
Monoprofilowe Centrum Symulacji Medycznej kosztowało w sumie ponad 3 mln zł, z czego 2,1 mln zł stanowiło dofinansowanie ze środków unijnych.
ZOBACZ KONIECZNIE
FLESZ: Zysk dla budżetu dzięki nowym oznaczeniom energooszczędności. W co zamieni się A+++?
