Na Podhalu, gdzie są setki małych przedsiębiorstw - głównie kwaterodawców - sklepy z kasami sprzedadzą sporo urządzeń. Góralom ich zakup nie przyjdzie jednak z lekkim sercem. Koszt najtańszego urządzenia to cena 600-700 zł.
W powiecie tatrzańskim w 2012 roku działało ponad 10 tysięcy firm. Oprócz sklepów i większych zakładów pracy to w przede wszystkim podmioty prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą, z których lwią część stanowią wynajmujący kwatery prywatne i prowadzący małe pensjonaty. Właściciele tych firm rzadko kupo- wali kasy fiskalne. Teraz zostali do tego zmuszeni.
- W listopadzie zeszłego roku minister Rostowski specjalnym rozporządzeniem zmniejszył wysokość progu obrotów, po osiągnięciu którego przedsiębiorcy muszą kupić kasę fiskalną i ewidencjonować na niej swoje przychody - tłumaczy Małgorzata Kabata-Żbik, naczelnik zakopiańskiego urzędu skarbowego. - Po tej decyzji kasę kupić musi każdy, kto w poprzednim roku miał obroty większe niż 20 tys. zł (poprzednio póg był wyższy - wynosił 40 tys. zł).
Zmiana prawa dotknie sporej liczby mieszkańców Podhala - drobnych handlarzy, parkingowych oraz w największej liczbie właśnie kwaterodawców. Na 31 grudnia 2012 roku w zakopiańskiej skarbówce zarejestrowanych było 5941 kas fiskalnych. Pozostali przedsiębiorcy, którzy teraz muszą takie urządzenie zakupić, mają na to czas do końca marca. Jak twierdzą urzędnicy zakopiańskiego US, wielu górali - aż 144 - zdecydowało się na to jednak już w pierwszych tygodniach stycznia. Łącznie do końca pierwszego kwartału kasy kupi kilkuset biznesmenów, którzy dotychczas nie musieli ich mieć, ale w poprzednim roku mieli obroty większe niż 20 tys. zł.
- Ceny najprostszych i najmniejszych kas fiskalnych zaczynają się od 600-700 zł i właśnie te idą najlepiej - mówi Roman Machaj, prowadzący sklep informatyczny w Nowym Targu. - Oczywiście, można też kupić kasę lepszą, tylko że wówczas będzie ona kosztować nawet 3 tysiące złotych. Od początku roku widzę większe zainteresowanie kasami. Sporo ludzi o nie pyta.
- Też będę musiała kupić kasę. Co innego mam zrobić - kręci głową Teresa Zubek, emerytka wynajmująca w domu na Krzeptówkach trzy dwuosobowe pokoje. - W zeszłym roku cieszyłam się, że moje kwatery były pełne przez całe wakacje i całe ferie. Łącznie więc zarobiłam trochę ponad 20 tys. zł. Przez to muszę kupić kasę. Dla mnie takie urządzenie to spory wydatek. Skarbówce się zdaje, że te 20 tysięcy to ogromne pieniądze. A przecież ja wynajmuję pokoje za 35 zł od osoby za dobę i od tego muszę odjąć prąd, wodę, a także inne opłaty i rachunki z pralni, która odbiera ode mnie brudną pościel. Mało co z tego zostaje. Uważam, że na kasę ludzie tacy jak ja powinni dostać jakieś dofinansowanie.
- A ja się cieszę z tego, że w kwaterze dostanę paragon - mówi "Krakowskiej" Adam Bauer, turysta ze Śląska. - Podatki płacimy teraz na każdym kroku. Czemu więc od zarobionych na turystach pieniędzy nie mieliby ich płacić górale? Następnym razem jak przyjadę na urlop, to będę żądał od mojego gazdy paragonu za zapłatę.
- Właśnie po to przedsiębiorcy zostali zobligowani do kupna kasy - tłumaczy naczelnik Kabata-Żbik. - W Polsce dalej wiele osób oszukuje państwo i zataja swoje dochody. Na Podhalu ten proceder jest mniejszy niż kilka lat temu, ale dalej musimy z nim walczyć. Dlatego liczymy, że gdy klient na straganie np. pod Gubałówką lub w recepcji pensjonatu zobaczy kasę fiskalną, będzie się domagał paragonu. Pieniądze z podatków służą nam wszystkim. Potrzeba ich na kulturę, opiekę zdrowotną, policję i straż pożarną.
Lód pokrył Kraków [ZDJĘCIA]
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!