W Nowym Targu do niedawna działały trzy spółdzielnie socjalne Stowarzyszenia na rzecz Rozwoju Psychiatrii „Powroty. Dwie prowadzą stołówkę w miejscowym szpitalu i mały kiosk w starostwie. Trzecia zajmowała się barem „U Starosty”. I ta ostatnia, po przeszło dwóch latach, musiała zamknąć swoje podwoje.
Wolny rynek wygrał
- Bar nie wytrzymał konkurencji z innymi firmami działającymi w tym samym sektorze na lokalnym rynku. Na początku, kiedy go otworzyliśmy, szło świetnie. Ludzie chętnie się tutaj stołowali. Potem jednak szybko urosła konkurencja - zauważa Maciej Jachymiak, lekarz psychiatra, który współpracuje ze stowarzyszeniem „Powroty” (w 2014 roku otwierał bar jako wicestarosta nowotarski).
- Ta spółdzielnia przez lata zatrudniała osoby wracające do społeczeństwa po przebytych chorobach psychicznych, a wiadomo, że musiały one mieć pomoc. Gdy do prowadzenia zwykłego baru potrzeba np. trzech osób, to „U Starosty” pracowało pięć. Koszty takiego przedsięwzięcia były więc dużo większe - zaznacza Krzysztof Faber, starosta nowotarski.
Dodaje, że „eksperyment z barem” w pewnym sensie był udany, ponieważ część osób zatrudnionych przez minione dwa lata znalazła już pracę gdzie indziej, a właśnie taki był cel: wprowadzać je do normalnego życia.
Stowarzyszenie jednak się nie poddaje. To, że spółdzielnie socjalne mają sens, pokazuje przykład tych, które prowadzą stołówkę w szpitalu i kiosk w starostwie.
- Zarabiają na siebie i zarazem pomagają ludziom wyjść z choroby. Jeśli chodzi o spółdzielnię, która prowadziła „Bar u starosty”, po prostu będziemy musieli się przebranżowić - dodaje Jachymiak.
W Zakopanem piorą
Nieco lepiej sytuacja wygląda w Zakopanem, gdzie pralnię w budynku Zawrat przy ulicy Chyców Potok prowadzi oddział Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym.
- Powstaliśmy, by aktywować do pracy część naszych podopiecznych - mówi Elżbieta Wydra, prezes spółki prowadzącej pralnię. - Wypracowane zyski mieliśmy przeznaczać na działalność naszego ośrodka z terapią zajęciową na Kamieńcu. Niestety, za dużo ich nie ma. Ledwo dopinamy budżet. Ludzie nie zlecają nam zbyt dużo pracy. Dlatego apelujemy o pomoc. Nie chcemy jałmużny, a jedynie szansy na zarobek. Tylko tak naszą inicjatywę uda się uratować, a podopiecznym damy pracę i pieniądze na rehabilitację.
Na apel Eżbiety Wydry odpowiedział już burmistrz Zakopanego, Leszek Dorula. W rozmowie z „Gazetą Krakowską” zadeklarował, że postara się doprowadzić do tego, aby pralnia osób upośledzonych umysłowo wykonywała usługi dla miejskich przedszkoli.