- Problemem dla nas nie są same quady, czy motory, ale to, gdzie one jeżdżą - tłumaczy Piczura. - Gdyby trzymały się wyznaczonych do zrywki drzew trasy lub leśnych ścieżek, nie byłoby problemu. Ale nie jest to wtedy atrakcja. Wjeżdżają więc między drzewa i niszczą wszystko, tratują sadzonki, niszczą poszycie, a ich ryk płoszy zwierzynę.
Niestety, miłośników takich nielegalnych leśnych wypadów przybywa, tak zresztą jak i firm, które takie atrakcje oferują. Największe dziś zniszczenia spowodowane wjazdami quadów, motorów i terenówek są na Magurze Witowskiej oraz w całym Paśmie Gubałowskim.
- Im większe są atrakcje, tym jest więcej chętnych, więc firmy szukają takich miejsc, które uatrakcyjnią przygodę - zaznacza Piczura. - Gdyby mogli, to nawet wjeżdżaliby do naszych dolin. Tych na szczęście, pilnuje straż leśna TPN. Nasprowadzali z Ameryki i Kanady tych quadów, więc teraz chcą zarabiać.
Obecnie Wspólnota nie ma środków, ani odpowiednich sił, by stale monitorować nawiedzane przez quady obszary leśne. Jednak, jak mówi Jan Piczura, do końca maja mają zostać wybrane nowe władze Wspólnoty, do obowiązku których będzie należeć walka z dwoma zagrożeniami dla lasów Wspólnoty - z kornikiem i nielegalnymi wjazdami pojazdów.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Kraków: pijany woźnica zabrał życie
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy
