Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podhale. Wypadek na torach. Proces zakończony. Za tydzień sąd wyda wyrok

Łukasz Bobek
Łukasz Bobek
Piotr Duraj
Zakończył się proces ws. wypadku na torach kolejowych w trakcie egzaminu na prawo jazdy, do jakiego doszło 4 lata temu w Szaflarach na Podhalu. W wyniku uderzenia pociągu w samochód egzaminacyjny zginęła 18-letnia dziewczyna. Na ławie oskarżonych znalazł się egzaminator Edward R.

Chodzi o wypadek, do którego doszło pod koniec sierpnia 2018 roku na przejeździe kolejowym na granicy Szaflar i Nowego Targu. Samochód egzaminacyjny wjechał na tory, gdzie się zatrzymał. Tymczasem nadjeżdżał pociąg. Egzaminator zdołał opuścić pojazd. W środku została 18-letnia Andżelika. Gdy pociąg uderzył w auto, kobieta została ranna. Zmarła w szpitalu.

Sprawę prowadziła prokuratura rejonowa w Nowym Targu. W trakcie śledztwa stworzone zostały opinie biegłych z zakresu rekonstrukcji wypadków, fonoskopii. Powstał raport komisji ds. badań wypadków kolejowych. W trakcie śledztwa na miejscu wypadku odbył się nawet eksperyment procesowy.

Śledczy zdecydowali się przedstawić akt oskarżenia Edwardowi R. - egzaminatorowi. Mężczyzna oskarżony jest o nieumyślne spowodowanie wypadku i nieudzielenie pomocy. Według kodeksu karnego grozi mu za to od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia. Mężczyzna nie przyznaje się do winy.

W trakcie ostatniego posiedzenia strony wygłosiły mowy końcowe – zarówno prokurator, oskarżyciel posiłkowy, obrońca oskarżonego i w końcu sam Edward R.

- Oskarżony był egzaminatorem. Jego zadaniem było nie tylko przeprowadzić egzamin państwowy, ale również zadbać o bezpieczeństwo nie tylko samej egzaminowanej, ale i innych uczestników ruchu. Oskarżony miał możliwość zatrzymać pojazd przed torami, jednak do tego nie doszło - mówił Jan Ziemka, prokurator prowadzący sprawę. Według niego osoby przebywające w kokpicie pociągu widziały samochód, co zdaniem prokuratury wskazuje na to, że i osoby znajdujące się w aucie musiały widzieć nadjeżdżający pociąg.

Prokurator wniósł do sądu o uznanie oskarżonego za winnego i wymierzenie mu kary 3 lat pozbawienia wolności, zakazu wykonywania zawody egzaminatora i instruktora na okres 5 lat, zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych na okres dwóch lat, a także obowiązku zapłacenia nawiązek dla rodziców zmarłej - po 50 tys. zł.

Mecenas Jan Widacki, który reprezentował rodzinę zmarłej dziewczyny i był oskarżycielem posiłkowym, zaznaczył, że kursant wsiadający do auta z instruktorem z założenia nie ma zielonego pojęcia o kierowaniu. - Jednak już po paru instrukcjach instruktor każe mu wprowadzić w ruch pojazd. I od tego momentu za kursanta, za jego bezpieczeństwo, odpowiada instruktor. Osoba zdająca egzamin na prawo jazdy też nie ma żadnych uprawień do prowadzenia pojazdu. Dopiero się o nie ubiega. Jej pozycja jest identyczna jak pozycja kursanta. A pozycja i odpowiedzialność egzaminatora jest taka sama jak instruktora - dowodził Widacki.

Zdaniem mec. Władysława Pocieja - obrońcy oskarżonego, gdy auto egzaminacyjne zbliżało się do torowiska, egzaminator nie widział na torach pociągu. - Były bardzo wysokie chaszcze, które zasłaniały tory, częściowo znak "Stop", który na dodatek zawieszony był na niewłaściwej wysokości, postawiony był w niewłaściwym, niezgodnym z przepisami miejscu. I na dodatek pomalowany był przez grafficiarzy - mówił mecenas Pociej. Dodał, że zarządca drogi i przejazdu kolejowego nie zadbał o właściwie oznakowanie przejazdu i właściwą widoczność. Jego zdaniem 18-latka wjechała na tory, bo nie widziała znaku "Stop". I gdy już była na torach, dotarło do niej, że tam jednak był znak i dlatego zatrzymała pojazd.

Według obrońcy oskarżonego sygnał dźwiękowy nadany przez maszynistę zbliżającego się do przejazdu kolejowego nie był słyszalny w samochodzie egzaminacyjnym. - To wykazała ekspertyzy fonoskopijna – mówił mec. Pociej. - Albo znak kolejowy nakazujący nadanie sygnału dźwiękowego jest posadowiony w złym miejscu, albo trąbka w pociągu była za słaba – dowodził obrońca Edwarda R. Ponadto według obrońcy obsługa pociągu nie wcisnęła hamulca awaryjnego w maszynie.

- Maszynista bez żadnych wątpliwości powinien nacisnąć przycisk. Hamowanie podjął dopiero, gdy do przejazdu było 160 metrów. I to nie hamulcem bezpieczeństwa, ale urządzeniem, które służy do normalnego hamowania i rozpędzania w zwykłych warunkach. To był błąd – twierdził obrońca oskarżonego.

Obrona ponadto podnosiła, że oskarżony próbował ratować 18-latkę. Mec. Pociej wskazywał, że według badań nagrań z pojazdu słychać było, jak egzaminator wydaje dziewczynie polecenie, by wysiadła z auta. Chwilę potem ją ponaglał. - Potem wysiadł z auta, zaczął machać rękami, by dać znać maszyniście, że coś jest nie tak. Co więcej mógł zrobić - pytał obrońca.

Sam oskarżony dodał, że gdy dziewczyna nie mogła uruchomić silnika, sam próbował to zrobić. Jego zdaniem 18-latka zatrzymała świadomie pojazd na torowisku.

Obrońca wniósł o uniewinnienie oskarżonego. Sam Edward R. w emocjonalny sposób zwrócił się do sądu w ostatnich słowach. - To nie prawda, że ja nie przeżywałem tego, co się stało. Przeżywam to bardzo, jak i moja rodzina, dzieci, wnuki - mówił oskarżony. - Nie poczuwam się do winy. Uważam, że zrobiłem wszystko, co powinienem zrobić, by nie skrzywdzić świętej pamięci Andżeliki - mówił egzaminator.

Sąd wyda wyrok w tej sprawie w środę 28 września.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska