Zobek, który w ostatnich miesiącach sporo czasu spędził w Ugandzie, gdzie wyznaczał nowe szlaki ku tamtejszym górom Kadam, niedawno wziął udział w kręceniu materiału dla stacji Polsat Cafe opowiadającego właśnie o jego działaniach w tym afrykańskim państwie położonym we wschodniej Afryce nad Jeziorem Wiktorii.
- Największą radość dało mi trzymanie kamery, emisja w październiku – skomentował na swoim blogu.
Jak dodał podróżnik, ostatnio mało udziela się w mediach społecznościowych, bo wziął się za pisanie książki.
- Ostatnio mało tu piszę, bo... piszę mianowicie książkę. Była na ukończeniu, ale doszły bardzo ciekawe wątki. Po doświadczeniach z ajałaską w Amazonii postanowiłem spotkać się z tradycyjną słowiańską medycyną. Bo po co latać do Ameryki, skoro mamy niezwykłe grzyby psylocybinowe, dużo łagodniejsze dla naszego żołądka, a równie skuteczne? Od 1 lipca Australia wprowadziła oficjalne psychoterapie przy użyciu MDMA i psylocybiny. W Polsce też się je robi, oczywiście niejawnie, jak też bardzo dużo osób przyjmuje te środki w ramach samoleczenia. Oj, jest o czym pisać… - uchylił rąbka tajemnicy.
Nam przekazał, że jego publikacja będzie wspominać o nowoczesnych formach psychoterapii wykorzystujących tzw. psychodeliki.
- Będzie trochę informacji z mojego doświadczenia, ale też trochę z perspektywy naukowej. Książkę chciałbym przetłumaczyć również na język angielski, a ukaże się pod koniec roku. Zobaczymy czy uda mi się znaleźć wydawcę, jeśli nie to wydam ją sam – zapowiada.
Czym jest wspomniana ajałaska? Używa się również formy ayahuasca. To rytuał znany od setek lat i praktykowany przez Indian Keczua zamieszkujących obecne rejony Ameryki Południowej. Jak informuje portal DOZ.pl polega on na ceremonialnym spożywaniu napoju przygotowywanego na bazie rośliny Banisteriopsis caapi, czemu towarzyszy mistyczna muzyka, taniec, śpiew i okadzanie. W trakcie seansu osoby przyjmujące napój odczuwają stan uniesienia, oderwania od rzeczywistości, podczas którego doznają wizji, uczucia połączenia z duchami, widzą nierealne obrazy oraz kolorowe wzory, figury, plamy. W naszym kraju ta ceremonia jest nielegalna, ale już np. w sąsiednich Czechach można ją odbyć zgodnie z literą prawa.
Jak zauważa Bartek Zobek najważniejszy w tym wszystkim ma być wgląd w samego siebie, bo to właśnie było często pomijane w kwestii ajałaski.
Kim jest Bartek Zobek?
Swoją przygodę z podróżowaniem mszanianin zaczął już w 1998 roku, jako 16-latek. - Pierwsze przekroczenie granicy to piesze przejście do Niemiec w Świnoujściu i próba języka niemieckiego w praktyce na tamtejszej plaży... nudystów, gdy zapytałem, która godzina. Z emocji nawet nie wiedziałem jaka była odpowiedź – śmieje się przywołując na myśl młodzieńcze wspomnienia.
Pierwszą egzotyczną podróż w życiu odbył dziewięć lat później wizytując Indie m.in. ze studentami z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - To była nauka pływania na głębokiej wodzie, później wszystko było już łatwiejsze – wspomina.
Mszański podróżnik nie jest milionerem, a środki na dalekie eskapady, o których niejeden z naszych rodaków boi się nawet pomarzyć, bierze m.in. z reklam na swojej stronie internetowej „Kalendarz Przygód". - Pieniądze mam również od sponsorów w branży turystycznej, których wciąż szukam. Układam też indywidualne programy zwiedzania Ugandy oraz kontaktuję turystów ze sprawdzonymi firmami i kierowcami. Być może poszerzę swoją działalność również o Meksyk i Nikaraguę? A gdy jestem w Polsce, to grywam w filmach i serialach. To taka trzecia pasja po podróżach i muzyce, pozwala coś zarobić – uśmiecha się.
Samochody-wraki nadal zalegają na parkingu. Niewiele się zmieniło

- Piękne widoki i bliskość natury. Tych turystycznych hitów w naszym regionie nie brak
- Piękna strona starówki w Nowym Sączu. Najbardziej efektowne kamienice w centrum
- Łowca "wodnych potworów" z Sądecczyzny. Wędkarstwo to jego pasja
- Łobuzy w Infinity Music Club w Nowym Sączu. Boogie z zespołem dali czadu
- Pamiątka Górala spoza Podhala. Takie suweniry będą promować pięć grup góralskich