O czwartej nad ranem, w niedzielę palmową obudził ich przeraźliwy huk. - Jakby petarda wybuchła tuż pod naszymi oknami - opowiada Andrzej Łomnicki.
Razem z żoną i synami tej nocy spali w niewielkim domku, który zamieszkują od 18 lat. Zwykle chłopcy: 15-letni Konrad i 14-letni Cyprian śpią w swoich pokojach w domu obok, gdzie mieszka ich 88-letnia babcia Rozalia, mama pana Andrzeja.
- Wyjrzałem przez okno i zobaczyłem ogień buchający z garażu, który stał tuż przy domu mamy - opowiada dalej Andrzej Łomnicki.
Krzyknął , że się pali i wybiegł na podwórko. W pierwszym odruchu pomyślał, żeby ratować samochód z garażu.
- Ale coś mnie przed tym powstrzymało. Usłyszałem „Idź, bo mama jest w chałupie”. Więc zamiast do garażu, pobiegłem budzić mamę - opowiada.
Staruszka na bosaka i w samej piżamie wybiegła przed dom, który już zaczął zajmować ogień. Schroniła się u synowej i przez okno obserwowała, jak domownicy próbują ratować dobytek.
- Wbiegłam do domu teściowej i najpierw pochwyciłam obraz Matki Bożej. Ucałowałam i prosiłam Maryję, żeby nas ocaliła - opowiada Renata Łomnicka. - Później zdążyłam jeszcze zabrać dokumenty i jakieś ubrania.
Była w szoku. Nie wie, skąd wzięła siłę, żeby w takiej chwili trzeźwo ocenić sytuację. Krzyknęła do męża, by wraz z sąsiadami, którzy przyszli im na pomoc, ratowali stodołę, a nie zajmowali się domem.
- Ogień doszedł już do mieszkania. Ale gdyby zajął stodołę, stracilibyśmy wszystko - mówi Renata Łomnicka.
Do przyjazdu straży pożarnej mężczyźni robili, co mogli, by ogień nie rozprzestrzenił się na inne budynki. Zdążyli wyprowadzić też zwierzęta: dwa konie, trzy krowy i kury. To ich największy skarb. Z gospodarki, jaką mają, utrzymuje się bowiem cała rodzina.
- Stodoła ocalała, ale dom nadaje się do rozbiórki, a garaż spłonął doszczętnie - mówi pan Andrzej, pokazując złom, jaki pozostał po skodzie octavi. Obok stoi spalony motor Konrada. Chłopiec kupił go sobie dwa tygodnie temu, za oszczędzane przez lata pieniądze.
- To była podkaszarka, a tamto piła motorowa - Andrzej Łomnicki pokazuje kolejne zniszczone przez ogień sprzęty. - A to zamrażarka, w której mieliśmy wędliny na święta. Świeżo co zrobione, bo tydzień temu ubiliśmy świniaka - nie jest w stanie powstrzymać łez.
- Nawet nie mam narzędzi, żeby rozebrać ten zniszczony dom - dodaje zrozpaczony.
Do czasu odbudowy domu pięcioosobowa rodzina będzie mieszkać na 25 metrach kwadratowych w ocalałym budynku. Mimo nieszczęścia, jakie ich spotkało, Renata Łomnicka zachowuje spokój.
- Coś pani pokażę - mówi i wyciąga nadpalony stary kalendarz. Na nim widnieje wizerunek Matki Boskiej z Lourdes. Jest nienaruszony.
- Ten kalendarz wisiał w garażu, z którego nic nie ocalało - mówi.
W tym czasie Cyprian podchodzi do rodziców i daje ojcu obrazek. Znalazł go przed chwilą we wraku samochodu.
- To niemożliwe. Przecież wszystkie dokumenty będące w aucie spłonęły - mówi Andrzej Łomnicki i pokazuje żonie obrazek z wizerunkiem św. Jana Pawła II. Nienaruszony.
JAK POMÓC ŁOMNICKIM?
Zbiórka w Parafii w kosarzyskach
Zbigniew Janeczek, burmistrz Piwnicznej Zdroju był na miejscu pożaru w niedzielę, by ocenić potrzeby rodziny Łomnickich. W poniedziałek gmina przyznała pogorzelcom 3 tys. zł. Ofiarowała również żywność, deklarując, że zapewni jej tyle, ile rodzina potrzebuje.
Niebawem na stronie Piwnicznej Zdroju ma pojawić się numer konta, na które każdy, kto chce pomóc Łomnickim w odbudowie domu, może wpłacać pieniądze. Zbigniew Janeczek mówi też, że gmina pokryje koszty tworzenie map do celów projektowych. W niedzielę natomiast w kościele parafialnym w Kosarzyskach odbędzie się zbiórka pieniędzy na pomoc dla pogorzelców.
Strażacy w akcji
Pożar w Suchej Dolinie gasiło 11 zastępów i 34 strażaków. Akcja trwała trzy i pół godziny. Przyczyna pożaru jest nieustalona.
ZOBACZ KONIECZNIE: