Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polskie kompleksy moskiewskie

Marek Bartosik
fot. archiwum
Kac listopadowy trwa. Z tego, co wydarzyło się w Święto Niepodległości, zamiast radosnych wspomnień pozostał tylko niesmak równie trudny do zniesienia jak ten po flaszce żołądkowej gorzkiej zakąszonej paczką fajek. Do tych, którzy ganiali po Warszawie w kominiarkach, największych pretensji nie mam o spaloną tęczę, ani nawet o zepsute święto. Najgorzej, że dali facetom z Kremla okazję do pouczania Polski i Polaków o standardach, jakie panują w cywilizowanych stosunkach międzynarodowych. Takie uwagi ludzi ministra Ławrowa, u nas mogą być odbierane jako groteskowe. Bo przecież mało kto zna lepiej "przywiązanie" Rosji do tych standardów i mało kto boleśniej odczuł jego skutki niż Polacy. A dzieje się tak od XVIII wieku.

Nasza policja ganiała się z chuliganami, którzy zamachnęli się na rosyjską ambasadę w Warszawie, godzinami. Rosyjska - ze swoimi paroma "patriotami", którzy chcieli szukać odwetu na naszym przedstawicielstwie w Moskwie, poradziła sobie w sekundy. O czym to świadczy? Równie dobrze o sprawności tamtejszych policjantów, jak i zamordyzmie panującym w okolicach Kremla, od Kaliningradu po Sachalin.

Wystudiowane, świetnie wyreżyserowane i nagłośnione na pół świata oburzenie rosyjskiej dyplomacji na wydarzenia warszawskie, z największą radością przyjęte zostało jednak w Polsce. Nasze władze przeprosić musiały, bo atakowi na ambasadę rosyjską nie potrafiły zapobiec. No i te prze- prosiny dodały naszej tzw. prawicy niezwykłej propagandowej energii.

Święte oburzenie rosyjskiej dyplomacji na wydarzenia warszawskie z największą radością przyjęte zostało w Polsce

Symboliczne mogą tu być słowa Joachima Brudzińskiego, tego słynnego politologa ze Szczecina, znanego szerzej dzięki "ruskiej trumnie". Był on łaskaw porównać Putina do rekina, a premiera Tuska do sardynki. Trudno mu odmówić racji. Kiedy wziąć pod uwagę siłę państw, którymi ci obaj politycy kierują, to porównanie jest spasowane jak karoseria mercedesa. I trzeba je pociągnąć dalej. Nasz Donald pływa po światowym oceanie wokół wielkiego żarłacza w całej ławicy podobnych mu rybek. Razem na przykład z premierem Japonii, która od wojny bezskutecznie spiera się z Rosją o Kuryle. Obok premiera Szwecji, na której wody terytorialne co jakiś czas zapuszcza się Flota Bałtycka. Towarzyszą im też wszyscy kolejni szefowie rządu brytyjskiego, na którego terytorium co chwila wybucha skandal z rosyjskimi szpiegami. Przykłady można mnożyć jeszcze długo.

Ale to prawicy nie deprymuje. Jest jasne, że gdy do władzy dojdzie PiS, to prezes tej partii stanie naprzeciwko Putina jak rekin równie wielki i przegoni go aż w głębiny Rowu Mariańskiego. Odbierze mu wrak TU--154M, śledztwo, odblokuje Cieśninę Pilawską, a może nawet rozpocznie negocjacje o granicy polsko-chińskiej na Uralu.

Warto mu jednak przypomnieć, że ostatnim naszym wodzem, który Rosjan pogonił, był Piłsudski. Ale udało mu się to zrobić dopiero wtedy, gdy bolszewicy doszli do Warszawy. I było to dawno. Od tamtego czasu jesteśmy sardynkami. I wiemy, że na rekina nie warto się rzucać z szabelką w dłoni. Tylko do prawicy ta wiedza jakoś nie dociera.

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska