Rysiek od razu wiedział, że pomagać będzie tym najbardziej potrzebującym. Przez rok jako wolontariusz Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej odrabiał co tydzień, a jak była potrzeba i częściej, zadania domowe z dwoma uczniami.
- Był to jeden gimnazjalista i licealista - wspomina Rysiek. - Bardzo mile, a najważniejsze pożytecznie spędzaliśmy czas.
Udało im się nawiązać kontakty koleżeńskie. - Jeśli w tym roku wyrażą chęć współpracy, będziemy znowu uczyć się razem - dodaje wolontariusz.
Z Ryśka żaden święty nie jest. Student jak setki innych. Po prostu chce pomagać innym. Ma taką potrzebę. Na brak czasu na razie nie narzeka.
- Na pomoc jest czas i na piwo też - śmieje się Ryszard.
Takich jak on jest w krakowskim MOPS 70 wolontariuszy. Samotnych, starszych, niepełnosprawnych krakowian, potrzebujących pomocy, zwykłej rozmowy i towarzystwa, jest znacznie więcej. Większość
z nich nie jest już w stanie wyjść ze swojego mieszkania. Marzą, by ktoś ich odwiedził i zwyczajnie porozmawiał, czy poczytał gazetę.
Jedną z oczekujących na takie kontakty była samotna pani Bożena. Kobieta ma wielkie problemy
z chodzeniem, grozi jej amputacja nogi. Ponad rok opiekuje się nią Elżbieta, wolontariuszka z MOPS-u. Pani Bożena uwielbia, gdy Ela do niej zagląda raz w tygodniu. Kobiety bardzo się zżyły, codziennie dzwonią do siebie.
- Dyskutujemy na różne tematy, narzekamy też - opowiada emerytka. - Pani sobie nie wyobraża, jakie to jest miłe, gdy ktoś przyniesie ci twoje ulubione łakocie, np. ciepłe pierożki - wzrusza się Bożena.
- Ela kiedyś z działki swojej mamy przywiozła mi pomidorki ekologiczne, koperek, pietruszkę. Byłam naprawdę szczęśliwa!
Marta Chechelska, rzeczniczka MOPS-u, też zachęca wszystkich młodych i nie tylko zresztą młodych d
o wolontariatu. - Wbrew pozorom nie jest to trudne. Jedynie wolontariusz musi kochać, to co robi oraz lubić podopiecznego - zaznacza Chechelska.