Wspinacze skałkowi za nic mają fakt, że ktoś może się bezinteresownie martwić czy nie spadną i nie zrobią sobie złamania otwartego czaszki. Za skrętem w prawo, na trasie od pustelni błogosławionej Salomei aż do zamku w Pieskowej Skale pojawiają się motocykle.
I każdy, kto chce sobie zjeść przy tej drodze przepyszną kiełbaskę i niebiańskie, domowe ciasto, musi ogarniać jednośladowych kretynów, jeżdżących wte i wewte z kamerką Go-Pro na głowie, w celu wrzucenia potem na Youtube ekstremalnie szybkiego slalomu, szczególnie na wysokości Pokojów u Basi i zajazdu Wernyhora.
Nie można w ciszy podumać o tym, że skały kościste, a nawet biorąc poprawkę na Heraklita, ten strumień, pamiętają prawdziwych królów, rycerzy, nawet Chopina, który sobie tu nogi przemoczył i upił się winem susząc się w chałupie jakiejś wiejskiej. Dumać można, ale wyłącznie przy ryku tłumików Akrapovich, przykręconych do brzydkich motorów.