- Tego typu problemy w większości przypadków właściciele gospodarstw mają już za sobą. Teraz ratujemy stodoły, w których znajduje się namoknięte siano - mówi Dariusz Pęcak, komendant straży pożarnej w Brzesku.
Po wpływem podniesionej temperatury w zamkniętych pomieszczeniach dochodzi do procesów gnilnych. Ich efektem może być samozapłon i pożar.
Najwięcej tego typu interwencji odnotowuje się na terenie Woli Przemykowskiej, niewielkiej wioski na północy gminy Szczurowa, w której przez kilka dni gospodarstwa rolne znajdowały się pod wodą. Prawie w każdym gospodarstwie jest stodoła wypełniona sianem. A co za tym idzie - zagrożenie potencjalnym pożarem.
- Jeszcze nie uporaliśmy się ze sprzątaniem, a tu już kolejne kłopoty. Wydawało się, że wszystko, co najgorsze, mamy już za sobą - żali się Stanisław Kucia z Woli.
O tym, że to poważny problem, przekonuje także gospodarz Szczurowej.
- Staramy się nad tym zapanować i dzięki pomocy strażaków jakoś się nam udaje, choć nie uniknęliśmy pożarów - potwierdza wójt Marian Zalewski.
Strażacy pomagają rolnikom wyciągnąć mokre siano ze stodół. Codziennie odnotowują kilkanaście tego typu zgłoszeń. Nikomu nie odmawiają.
- Muszą je rozłożyć na dużej przestrzeni, aby zapobiec jego zapaleniu - mówi szef brzeskich strażaków.
Jak poważny to problem, przekonał się kilka dni temu Stanisław Migdał z Cikowic.
- Dobrze, że sąsiad zauważył, że w stodole coś się dzieje, bo byśmy po tej powodzi jeszcze poszli z dymem - opowiada rolnik.
Dzięki szybko zorganizowanej akcji sąsiedzkiej siano, które było przechowywane w starej stodole, rozrzucono po całym podwórku. - Uniknęliśmy najgorszego - przekonuje rolnik.
Zgniłe siano nadaje się tylko do wyrzucenia. Suchego na terenie powiatu brzeskiego i bocheńskiego jest jak na lekarstwo.
- Wszyscy, którzy prowadzą hodowlę, mają teraz problem, czym nakarmić zwierzęta - dodaje Stanisław Migdał.