Zgłoszenia od mieszkańców dotyczą najczęściej gniazd szerszeni oraz os, rzadziej pszczół. W ostatnich dniach strażacy interweniują w takich sytuacjach po około dziesięć razy na dobę. Najwięcej zawiadomień o groźnych owadach napływa z Wieliczki (39) i Niepołomic (30).
Część zgłoszeń wiąże się z faktycznym zagrożeniem ze strony żądlącego niebezpieczeństwa. Tak było w ostatnim czasie m.in. w Śledziejowicach, gdzie szerszenie pojawiły się w pobliżu placu zabaw. Jednak coraz częściej zdarza się, że powodem do wykonania telefonu alarmowego jest pojawienie się w domu czy na posesji tylko pojedynczych owadów.
Śmieszne, zabawne i nietypowe nazwy miejscowości w Polsce. P...
- Nie ma jeszcze połowy dnia, a my mieliśmy już pięć wyjazdów do szerszeni i os. Staramy się pomagać, ale coraz więcej jest zgłoszeń od ludzi, którzy nie tylko mogą ale powinni zająć się usunięciem owadów we własnym zakresie - mówił „Dziennikowi Polskiemu” w poniedziałek st. kpt. Tomasz Sroga z Komendy Powiatowej PSP w Wieliczce.
Strażacy przypominają, że czynnikiem decydującym o rozpoczęciu przez nich interwencji jest zagrożenie zdrowia i życia ludzi. Podjęcia działań ratowniczych wymagają na przykład sytuacje, kiedy duża ilość owadów pojawi się w obiektach, gdzie przebywa duża ilość osób (np. szkoły, domy kultury).
Natomiast to, że gniazdo os lub szerszeni znajduje się w ogrodzie czy altanie, nie powinno być powodem paniki. - Wtedy najlepiej zabezpieczyć teren przed dostępem osób postronnych i wezwać specjalistyczną firmę, która zajmie się usunięciem gniazda - radzą strażacy.
Konieczność podejmowania takich interwencji przez strażaków może poważnie zdezorganizować pracę służb, które mają zajmować się ratowaniem zdrowia i życia ludzi w sytuacjach faktycznego, a nie iluzorycznego zagrożenia, jak zdarza się często w przypadku owadów. Ponadto wyjazdy do takich zdarzeń są sporym obciążeniem dla strażackiego budżetu.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
<
FLESZ: Owady, które zmieniają lato w horror
Źródło: vivi24