Rozwiedziony, bez majątku, bez zawodu, utrzymujący się z prac dorywczych - tyle w skrócie można powiedzieć o 39-letnim Robercie W.
Można jeszcze dodać, że jest osobą o dwóch twarzach. Z jednej strony elokwentny, miły i szarmancki wobec kobiet, z drugiej zdolny do tego, by bez skrupułów wykorzystać słabości pań w różnym wieku. Teraz omotał kolejną ofiarę.
Fałszywy komornik
Z ustaleń krakowskiej prokuratury wynika, że Monikę B. poznał w kancelarii komorniczej. Podał wizytówkę i przedstawił się jako Marcin B., czyli z nazwiskiem łudząco podobnym do znanego komornika.
Kobieta nabrała przekonania, że jest przedstawicielem tej profesji. Nie miała pojęcia, że niedawno mężczyzna nazywał się Grzegorz A. i ma kilka wyroków za oszustwa. Przestępstw dokonywał w rodzinnym Toruniu, ale potem przeniósł się do Krakowa. W 2015 roku opisaliśmy jego seksualne podboje i wyroki, jakie dostał. Dwa lata temu usłyszał wyrok półtora roku więzienia za grożenie mieszkance bronią i wycięciem jej nerki. Tę karę cały czas odbywa.
Teraz okazało się, że ma więcej na sumieniu. Po poznaniu Moniki B. w lecie 2012 r. w kancelarii komorniczej „przypadkowo” spotykał ją niedaleko krakowskiego sądu, zaprosił do pobliskiej kawiarni, chętnie odwiedzanej przez prawników różnych profesji.
Interes z licytacji
W końcu zaproponował jej współpracę i przekonał, że będą się dzielili zyskami po wygraniu legalnych licytacji komorniczych. Obiecał, że będzie miała pierwszeństwo w zakupie wylicytowanych rzeczy. Tak się stało kilka razy. Kobieta przekazywała mu zaliczki na zakupy. Gdy zyskał jej zaufanie, zaoferował mieszkanie za 280 tys. zł i tę kwotę mu dała.
Pokazał jej wcześniej akt notarialny, wypis z ksiąg wieczystych, dokumenty od poprzednich właścicieli, ale po finalizacji transakcji Monika B. niczego nie dostała do ręki.
Przekręt z lokalem
Gdy chciała wynająć kupiony lokal, okazało się, że to nie jest jej własność i nigdy nie był wystawiony na licytacji komorniczej. Jak zażądała zwrotu gotówki, Robert W. przystawił jej nóż do szyi i zagroził śmiercią. Monika B. do tej pory nie odzyskała swoich pieniędzy.
- Akt oskarżenia przeciwko temu mężczyźnie skierowaliśmy do sądu - potwierdza Janusz Hnatko, rzecznik prokuratury.
Robert W. nie przyznaje się do winy i odmawia składania wyjaśnień.
Prokuratura ciągle bada sprawę innych pokrzywdzonych kobiet, które mężczyzna uwiódł, a potem wykorzystywał finansowo.
Follow https://twitter.com/gaz_krakowskaźródło: Gazeta Krakowska