Ogień strawił budynek warsztatu, dwie wiaty magazynowe, samochód dostawczy marki lublin i ciągnik rolniczy z przyczepą w zakładzie stolarskim w Powroźniku w gminie Muszyna.
Właściciela stolarni Wiesława Matląga zaalarmowała jedna z sąsiadek, która w niedzielę rano szła do pracy.
– Była godz. 5.30. Płomienie, strzelały w górę. Od razu zadzwoniłam po strażaków – opowiada kobieta.
Wiesław Matląg prowadzi rodzinną stolarnię od lat. W niedzielę wstał bardzo wcześnie, bo wybierał się z żoną do Rzeszowa.
Spalił się lublin i ciągnik
– Powoli szykowaliśmy się do drogi. O pożarze zaalarmowała nas znajoma. Przybiegła do mnie do domu i powiedziała, że pali się stolarnia. Od razu pobiegliśmy do warsztatu, ratować to, co znajdowało się w środku. Liczyła się dosłownie każda minuta – opowiada.
Do Powroźnik wyruszyli powiadomieni strażacy PSP z Krynicy-Zdroju i OSP z Muszyny, Muszyny-Folwarku oraz Tylicza. Gdy pierwsze zastępy ratowników dotarły na miejsce, ogniem objęty był budynek stolarni. Płonęło poddasze i dwie przyległe wiaty. W jednej składowane było drewno. W drugiej stały ciągnik rolniczy i samochód dostawczy lublin.
Do ratowania dobytku rzucili się właściciel, jego syn i dwóch sąsiadów. Z warsztatu udało im się wynieść na zewnątrz kilka maszyn oraz elektronarzędzia. Samochodu i ciągnika nie udało się niestety uratować.
Deszcz pomógł strażakom
Całe szczęście, że tego dnia padał deszcz i nie było wiatru. Bo mogło być naprawdę groźnie. W niewielkiej odległości od płonącego warsztatu znajdują się niewielka stajnia oraz dom sąsiada. Stajnia wypełniona była sianem. Mimo wysiłków ratowników pożar zaczął się rozprzestrzeniać. W stajni nadpaliły się deski pod dachem.
Zobacz, jak wyglądał Nowy Sącz przed laty [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]
Od wysokiej temperatury zaczął topić się plastikowy siding, którym obity jest dom sąsiada. Po ugaszeniu pożaru strażacy przerzucili nadpalone deski oraz składowane drewno opałowe i przelali je wodą. Ratownicy rozebrali niestabilne konstrukcje przyległych wiat.
Pożar gasiło 29 strażaków. Akcja trwała ponad trzy godziny. Przyczyna pożaru jest nieustalona. W niedzielę na pogorzelisku pracowali policjanci. Mundurowi będą wyjaśniać okoliczności i przyczyny pożaru. Właściciel wstępnie wycenił swoje straty na około 65 tys. zł.
– Warsztat niestety nie był ubezpieczony –przyznaje Wiesław Matląg.
Wczoraj od rana na pogorzelisku trwało wielkie sprzątanie. Zaangażowana była w nie rodzina właściciela stolarni. Z pomocą pospieszyli także znajomi oraz sąsiedzi.
Follow https://twitter.com/gaz_krakowskaWIDEO: Mówimy po krakosku - odcinek 18. "Kijak"
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
>>> Zobacz inne odcinki MÓWIMY PO KRAKOSKU