Długa lista grzechów wisi w centrum miasta oraz w internecie. Gospodarz miasta uważa, że to akcja polityczna przed zbliżającymi się wyborami samorządowymi. Wkrótce minie rok, jak miasto wypowiedziało umowy najmu lokali handlowcom w pasażu przy ul. Śniadeckiego. Próby negocjacji nie doprowadziły do porozumienia. Do tego doszedł konflikt z pracownikami miejscowego PKSiS.
- Prezydent mając dwie opinie Samorządowego Kolegium Odwoławczego nadal blokuje rozwój PKS-u, mam nadzieję, że się opamięta - mówi Adam Gwizdoń, pracownik PKSiS. Lista zarzutów pod adresem
prezydenta miasta jest długa. Kupcy i pracownicy PKSiS oraz środowiska sportowe zarzucili Januszowi Marszałkowi, że źle rządzi miastem.
Ich zdaniem doprowadził do konfliktu z Radą Miasta, Państwowym Muzeum czy Międzynarodowym Domem Spotkań Młodzieży. Woli zagraniczne podróże na koszt podatnika niż służbę dla mieszkańców. - Próżno, oprócz kamieni na przyszły kopiec Pamięci i Pojednania, szukać realnych korzyści z tych eskapad - przekonują i przypominają, że prezydent uwikłał się w procesy sądowe kompromitujące miasto.
- Na boisku piłkarskim, jak zawodnik gra nieczysto, to wręcza mu się czerwoną kartkę - wyjaśnia Paweł Gielecki, prawnik i przedsiębiorca. - Naszym zdaniem prezydent Marszałek nie gra fair .
Bohater i adresat "czerwonej kartki" uważa, że cała akcja to początek kampanii wyborczej. On sam, nie zamierza wręczać nikomu żadnej kartki.
- Na szczęście mamy demokrację i każdy może mówić co mu się podoba - podkreśla Janusz Marszałek, prezydent Oświęcimia. Inicjatorzy akcji przekonują, że nie są żadnym komitetem wyborczym.
- Nie popieramy żadnego kandydata - informuje Paweł Gielecki.
- Owszem, część z nas dała się urzec prezydentowi Januszowi Marszałkowi w poprzednich wyborach, ale to już się nie powtórzy. Wiemy już na pewno, na kogo nie będziemy głosowali. Jak inni mieszkańcy oceniają rządy Janusza Marszałka, pokażą jesienne wybory.