Bunt w małopolskim PiS. Co na to Jarosław Kaczyński?
Sytuacja w małopolskim PiS jest kuriozalna. Zawieszeni w prawach członków zostali działacze, którzy w regionie odgrywali w lokalnych strukturach partii istotne role. Witold Kozłowski to obecny marszałek województwa, Józef Gawron jest jego zastępcą, a Piotr Ćwik byłym wojewodą, a teraz bliskim współpracownikiem prezydenta Andrzeja Dudy.
Teraz Jarosław Kaczyński mówi o nich tak: - Dla ludzi, dla których działalność w polityce to wyłącznie poszukiwanie własnych interesów, to musi być czas przeszły w naszej partii.
Prezesa PiS z równowagi wyprowadziła sytuacja w małopolskim sejmiku. Mająca w nim większość Zjednoczona Prawica okazała się bardzo niezjednoczona. Dla części polityków forsowany przez Kaczyńskiego na marszałka Łukasz Kmita był nie do zaakceptowania. Czerwoną kartkę pokazali mu już pięć razy. Kmita - poseł i od niedawna szef regionalnych struktur PiS - znosi te upokorzenia bez mrugnięcia okiem i nie rezygnuje, a wizerunek partii cierpi. Wewnętrzną wojną w partii emocjonują się już media w całej Polsce.
- Ja nie realizuję swojej woli, tylko wolę klubu PiS - tłumaczył Kmita tuż po tym, jak przepadł w wyborach po raz piąty. Wycofać się nie zamierza.
Zamieszanie w sejmiku wokół wyboru marszałka
Na wygaszenie konfliktu już raczej w PiS nie powinni liczyć, sprawy zabrnęły za daleko. Apele o opamiętanie, czy wręcz groźby tylko utwardziły stanowisko zbuntowanych.
- Nie ma szans na to, żeby Łukasz Kmita został wybrany - twardo zapowiedział Józef Gawron.
- Ta sytuacja grozi już nie partii, ale Polsce. Takich ludzi trzeba po prostu wyeliminować z partii - zagroził więc w środę Kaczyński.
W czwartek odbędzie się kolejna sesja sejmiku, zapewne dojdzie w jej trakcie do szóstej próby wyboru marszałka. W poprzedniej rundzie poza Kmitą zgłoszona została dość niespodziewanie kandydatura Piotra Ćwika, jednego z zawieszonych polityków PiS. "Zdrada!" - słyszał zachęcający z mównicy do głosowania na niego Gawron. Jego przemówienie wywołało niemal furię u posła Ryszarda Terleckiego, oburzenia nie kryła też radna Barbara Nowak.
Wielkie zamieszanie w PiS to dla opozycji szansa na skuteczne przejęcie sejmiku i zarządu województwa. A w obliczu stanowczych deklaracji Kaczyńskiego zwiększa się pole do negocjacji z buntownikami PiS. Trzeba "tylko" znaleźć kandydata akceptowalnego dla co najmniej 20 radnych (z 39).
Czas nagli, bo jeśli do 9 lipca marszałek nie zostanie wybrany, to konieczna będzie organizacja ponownych wyborów do sejmiku. A to obecnym radnym wcale nie jest na rękę. Zwłaszcza tym zbuntowanym, bo dla nich przy wyborczej powtórce na pewno zabrakłoby miejsca na listach PiS.
