Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Jerzy Sadowski - kardiochirurg z sercem, pasją i odwagą

Dorota Dejmek
Prof. Sadowski na sali operacyjnej
Prof. Sadowski na sali operacyjnej Anna Kaczmarz
Pasją prof. Jerzego Sadowskiego zawsze była i nadal jest kardiochirurgia. Klinika Chirurgii Serca, Naczyń i Transplantologii w Krakowskim Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II, której przez długi czas był kierownikiem oraz sala operacyjna stanowiły przez lata niemal drugi jego dom. Tu spędzał całe dnie i często noce. I nigdy nie marzył o 8-godzinnym uregulowanym dniu pracy. Mimo intensywnego niekiedy zmęczenia.

Czy jeden z najlepszych, o światowej renomie kardiochirurgów polskich, którego umiejętności operatorskie wdzięczni pacjenci określają jako „dar od Boga”, od młodości marzył o zawodzie lekarza? - Ależ skąd – śmieje się profesor. - W młodości miałem bardzo szerokie zainteresowania, czytałem bardzo dużo, chodziłem do teatru, do klubów, nie opuściłem żadnego filmu. Po maturze wybierałem się do szkoły filmowej, słynnej łódzkiej „filmówki”, marzyłem o tym, aby zostać operatorem filmowym. Życie jednak płata figle, profesor wprawdzie zostałoperatorem, ale nie filmowym, tylko operatorem kardiochirurgiem, który ratuje ludzkie serca...

Takie były początki

Prof. Jerzy Sadowski ukończył Wydział Lekarski Akademii Medycznej w Łodzi. Jak wspomina, pierwsze lata na medycynie nie były łatwe: - Biologia, chemia, fizyka – nie lubiłem tych przedmiotów. Gdzieś tak od trzeciego roku zrobiło się bardziej interesująco, jednak studia nie pochłaniały mnie bez reszty. Artystyczne ciągoty wciąż we mnie tkwiły. Zapisałem się do kółka kardiochirurgicznego, prowadzonego przez prof. Jana Molla. Był to pionier polskiej kardiochirurgii, wówczas świeżo po powrocie z USA, pełen pomysłów i inwencji. Chodziłem na dyżury do szpitala, siedziałem na sali, przyglądałem się operacjom, ale wciąż nie byłem zdecydowany; zastanawiałem się, czy nie lepsza byłaby może psychiatria, chciałem też zaocznie studiować historię sztuki w Toruniu. Po skończeniu studiów odbywałem staż w miejskim szpitalu i tam miałem już obiecany etat... ginekologa. Czyli kompletny rozstrzał - wciąż nie wiedziałem, co będę robić. Przełom nastąpił podczas obchodów 5-lecie istnienia kółka kardiochirurgicznego.

- Na uroczystym spotkaniu prof. Moll „złapał” mnie i już nie wypuścił – wspomina kardiochirurg. - Powiedział, że trzyma dla mnie etat i kazał się zgłosić o 8 rano. I tak się zaczęło. To był łódzki Szpital Kliniczny im.S.Sterlinga. Przeszedłem całą chirurgię ogólną, całą naczyniówkę, mieliśmy dyżury ogólnochirurgiczne na całe miasto. Bardzo dużo wtedy pracowałem, nieraz po trzy doby stałem przy stole. Zrobiłem I i II stopień specjalizacji z chirurgii ogólnej, potem jako asystent prof. Antoniego Dziatkowiaka, który wówczas był adiunktem - prof. Molla zrobiłem doktorat. I przyszedł rok
1979, kiedy prof. Dziatkowiak otrzymał propozycję stworzenia w Krakowie ośrodka kardiochirurgii z prawdziwego zdarzenia.

Przyjechałem razem z profesorem i 1 września 1979 roku rozpoczęliśmy pracę w ówczesnym Szpitalu im. dr Anki. Pierwsze lata były bardzo ciężkie. Pracowaliśmy oczywiście w starym budynku, nową inwestycję rozpoczęto dopiero w 1987 roku, a zakończono 10 lat później. Warto dodać, że w październiku 1988 roku prof. Dziatkowiak dokonał pierwszego w Krakowie przeszczepu serca i od tego czasu tych operacji wykonywaliśmy stopniowo coraz więcej – aż do momentu załamania ogólnokrajowej transplantacji serc kilkanaście lat temu. W 2001 roku prof. Antoni Dziatkowiak odszedł na emeryturę i zostałem szefem Kliniki Chirurgii Serca, Naczyń i Transplantologii, a po kilku latach również dyrektorem całego Instytutu Kardiologii.

Praca przez całą dobę

Prof. Sadowski podkreśla, że Szpital im. Jana Pawła II i Klinika Kardiochirurgii to było jego ukochane miejsce pracy; widział, jak powstawała, jak wszystko zmieniało się na lepsze. - Temu miejscu poświęciłem najlepsze lata życia, czasami po trzy dni nie wychodziłem z kliniki – zauważa profesor. - Bo to nie jest tak, że kardiochirurg o godzinie 15 mówi: dziękuję bardzo, ja już skończyłem pracę, idę do domu i proszę do mnie nie dzwonić. Nie, ja nawet będąc poza kliniką pracowałem nadal. Telefony odbierałem przez całą dobę, także w nocy. Kiedy tylko działo się coś niepokojącego dyżurujący zespół dzwonił do mnie dwa, trzy, a nawet pięć razy. Ale ja wolałem, aby zadzwonili w nocy niż żebym o siódmej rano, podczas wizyty na intensywnej terapii, został czymś zaskoczony; bo można było np. podjąć jakąś korzystną dla chorego decyzję, zadziałać inaczej, a tego nie zrobiono, nie zawiadomiono mnie i dowiaduję się nagle o wszystkim dopiero rano. Więc wolałem, aby mnie budzono nawet dziesięć razy w ciągu nocy i żebyśmy podjęli decyzję natychmiast. I nie wyobrażam sobie, aby tę ciągłą dyspozycyjność całego zespołu operującego można było unormować jakąś pracą zmianową albo też pracą na konkretną liczbę godzin.

Sprawna organizacja i zgrany zespół

Klinika Chirurgii Serca, Naczyń i Transplantologii to duża jednostka, wykonuje się tutaj 2,5 tysiąca operacji rocznie, a w budynkach, łącznie z Zakładem Hemodynamiki, pracuje 400 osób personelu.

- Kiedy w 2001 roku zostałem kierownikiem Kliniki Chirurgii Serca, Naczyń i Transplantologii, zmieniłem jej organizację – komentuje profesor. - Jako jedyny w kraju wprowadziłem system konsultancki – od momentu operacji pacjentem opiekował się chirurg, który przeprowadzał zabieg. On odpowiadał za tego chorego, za efekty jego leczenia, a jeśli trzeba, był do niego wzywany, także w nocy.

Zespół prof. Sadowskiego od poniedziałku do piątku wykonywał dziennie 12 planowych operacji. Takie zabiegi trwają zwykle trzy do pięciu godzin, a każdy chirurg wykonywał przeważnie jedną lub dwie operacje dziennie. Niemal codziennie wykonywano również dodatkowo dwie, trzy operacje nagłe, nie zaplanowane. Był też zespół wyłączony z planu operacyjnego dziennego, natomiast zabezpieczający całą dobę. Ale zdarzały się takie dni, kiedy ten zespół musiał nagle zrobić jedna za drugą trzy operacje.

- Wtedy prosiłem któregoś z kolegów, niemającego akurat dyżuru, o pomoc – mówi profesor. - Czy mógł odmówić? Oczywiście, ale chodziło o to, aby koledzy się wspierali. I to funkcjonowało w naszym zespole. Zawsze starałem się tak zaplanować pracę, aby żadnego z tych zespołów nie wyeksploatować. Jeśli zespół operował w nocy, to starałem się, aby na drugi dzień koledzy byli odciążeni i zalecałem im solidny odpoczynek. Jednym słowem, w organizacji pracy zawsze elastycznie dostosowywaliśmy się do okoliczności, kierując się rozsądkiem.

Rozwój pracowników

Pierwsze operacje nowymi metodami prof. Sadowski przeprowadzał zawsze osobiście, biorąc na siebie pełną odpowiedzialność za ich rezultaty; dopiero później podejmowali je inni kardiochirurdzy z zespołu. Od początku postawił też na rozwój, nowoczesność i na wielokierunkowy charakter pracy. Chciał, aby koledzy mogli czuć się tak samo, jak wybitni lekarze z innych krajów. Wiedział, że nie brakuje im zdolności, a ich wiedza i doświadczenie nie są mniejsze. Od młodszych kolegów wymagał w pierwszym rzędzie perfekcyjnego opanowania techniki chirurgicznej. Proces dochodzenia do samodzielności młodego operatora trwa jednak dosyć długo i w dużej mierze zależy od jego szefa – na ile chce rozwijać młodych ludzi, a na ile ich blokować.

- Rolą szefa jest pomoc i stymulacja rozwoju pracowników, zachęta do robienia specjalizacji, doktoratów, bo wszystkie te działania pracują na wielkość ośrodka – uważa profesor. - Ale trzeba traktować każdego indywidualnie; z każdego umieć wydobyć to, w czym jest najlepszy.

Światowy poziom

Ciężka praca i zaangażowanie przyniosło efekty. Prof. Sadowski postawił krakowską kardiochirurgię na światowym poziomie. Dziś w klinice przeprowadza się wszystkie operacje serca, jakie się wykonuje w dużych ośrodkach kardiologicznych i kardiochirurgicznych w świecie, rozwinęła się też chirurgia naczyń, radiologia i kardiologia inwazyjna. Jest sala hybrydowa i centrum diagnostyczne z pełnym zapleczem, gdzie wykonuje się tomografię komputerową, rezonans magnetyczny i scyntygrafię.

- W Krakowie możemy więc leczyć różne przypadki chorób serca i naczyń, także te najbardziej skomplikowane – podkreśla profesor. - To wymaga współpracy wielu zespołów, które tworzyły się u nas i rozwijały przez lata.

Wiadomo już przecież, że w pewnych przypadkach opieranie się tylko na działaniach kardiologów albo tylko kardiochirurgów nie rozwiązuje problemu, potrzebna jest współpraca. Praca interdyscyplinarna – z kardiologami interwencyjnymi, z urologami, z torakochirurgami – to otwarcie na nowe sposoby i techniki kardiochirurgiczne oraz kardiologiczne, czyli ogromna korzyść dla pacjenta, bowiem niekiedy podczas jednej operacji można wykonać od razu kilka potrzebnych zabiegów. Niektórzy chorzy są nie do zoperowania klasycznymi technikami i kiedyś byliby skazani na śmierć. Dziś można operować pacjentów powyżej 80. roku życia. To wszystko wymaga nowych technik, nowych, innych sposobów. A także odwagi.

Innowacyjne metody

W 2005 roku zespół pod kierownictwem prof. Sadowskiego przeprowadził pionierską operację, pierwszą taką na świecie:

implantację zastawki bezszwowej. Światowe media szeroko informowały o osiągnięciu krakowskiego Szpitala im. Jana Pawła II. A Kraków i cała Polska pękały z dumy.

- Jako pierwsi na świecie nie wszywaliśmy zastawki, ze względu na to, że ona sama się rozpiera i utrzymuje w sercu – tłumaczy kardiochirurg. - Wymagało to wielkiej pracy całego zespołu, wielu przygotowań, ale wierzyliśmy, że się uda.

Potem przyszły inne pomysły: m.in. ablacje torakoskopowe, też pierwsze na świecie, które w klinice zaczęto wykonywać wspólnie z Amerykanami.

- Ablacja to zabieg polegający na chirurgicznym przecięciu dróg przewodzenia impulsów elektrycznych w mięśniu sercowym – wyjaśnia prof. Sadowski. - Operacje, kiedy w tym celu otwiera się klatkę piersiową, stosowane były od dawna. A my wprowadziliśmy metodę znacznie mniej inwazyjną, czyli ablację torakoskopową. Podczas tego zabiegu lekarze wykonują na skórze pacjenta niewielkie nacięcia i wprowadzają przez nie sondę, za pomocą której wypala się w sercu drogi przewodzenia impulsów elektrycznych.

Kolejne innowacyjne zabiegi to wprowadzenie do zatoki wieńcowej stentu, aby zlikwidować niedomykalność mitralną - znów wspólna procedura z kardiologami interwencyjnymi. Z pewnością sukcesem było przezkoniuszkowe wszczepienie zastawki – również pierwsze w Polsce – oraz wszczepienie zastawki przez tętnicę udową.

Po raz kolejny Kraków, Szpital im. Jana Pawła II, prof. Jerzy Sadowski oraz zespół operujący Kliniki Chirurgii Serca, Naczyń i Transplantologii UJ CM wymieniane były w kontekście nowatorskich osiągnięć kardiochirurgicznych w 2010 roku. „To pierwsza taka operacja na świecie! Zamknięcie tętniaka na bijącym sercu!” - donosiły media.

- Jest to metoda, która pozwala na zamknięcie tętniaka lewej komory na bijącym sercu pacjenta, czyli bez otwierania serca – tłumaczy profesor. - Po raz pierwszy w medycynie wykorzystaliśmy do tego celu specjalne spinki, którymi od zewnątrz zamknęliśmy tętniaka. Ten zabieg można przeprowadzić bez użycia krążenia pozaustrojowego, czyli bez użycia sztucznego płuco-serca. Jest to metoda znacznie mniej inwazyjna dla organizmu od metody klasycznej, ponieważ serce cały czas pracuje.

Prof. Jerzy Sadowski podkreśla, że oprócz małoinwazyjnych operacji kardiochirurgicznych wyzwaniem dla współczesnej kardiochirurgii jest także ciężka niewydolność serca, kiedy z powodu braku dawcy nie można przeprowadzić przeszczepu. Co w takiej sytuacji proponuje się chorym?

- System do mechanicznego wspomagania układu krążenia, czyli tak zwaną pompę – wyjaśnia profesor. - To nowoczesny aparat, wszczepiany do koniuszka serca oraz do aorty i połączony z napędem zewnętrznym cienkim przewodem o średnicy kilku milimetrów. Przewód łączy się z małym sterownikiem, obok którego znajdują się dwie baterie. Ten zestaw pacjent nosi cały czas w specjalnej torebce. Generalnie, prognozy jeśli chodzi o kardiochirurgię są optymistyczne. Postęp jest niebywały i pasjonujący, dalszy rozwój tej dziedziny medycyny będzie szedł w kierunku jak najmniejszej inwazyjności. To wielka nadzieja i szansa dla chorych.

Notka biograficzna

Prof. Jerzy Sadowski – specjalista: kardiochirurgii, transplantologii klinicznej oraz chirurgii ogólnej II stopnia. Wieloletni szef Kliniki Chirurgii Serca, Naczyń i Transplantologii w Krakowskim Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II, dyrektor Instytutu Kardiologii CM UJ oraz członek licznych towarzystw naukowych krajowych i zagranicznych. Konsultant wojewódzki w dziedzinie kardiochirurgii. Praca profesora została doceniona i nagrodzona wieloma odznaczeniami i wyróżnieniami, m.in. tytułem doktora Honoris Causa Uniwersytetu Medycznego we

Lwowie. Prywatnie profesor jest ojcem czwórki dzieci. Pasją profesora jest żeglarstwo, ulubionym filmem „Casablanca". Lubi jazz i muzykę filmową, fado, piosenkę francuską, a także muzykę góralską. Poza płytami kolekcjonuje książki kucharskie, których zebrał ponad 900.

W 2005 roku zespół pod kierownictwem prof. Sadowskiego przeprowadził pionierską operację

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska