O tym, czy minister złamał w ten sposób prawo zapewne zdecyduje sąd. O wiele ważniejsze jest pytanie jak to się stało, że prokurator, który zdołał dotrzeć do ucha najważniejszej wtedy osoby w państwie z sensacyjnymi zeznaniami o udziale prominentnych polityków w systemie nielegalnych prowizji za dostawy paliw, po roku został odsunięty od sprawy, a śledztwo ugrzęzło?
Udało się nam znaleźć odpowiedzi na kilka z tych pytań.
Wojciech Miłoszewski był obok Marka Wełny tym prokuratorem, który rozpoczął śledztwa w sprawie mafii paliwowej. Kiedy okazało się jak wielka jest skala nadużyć, jeszcze za rządów SLD powstała w tej sprawie sejmowa komisja śledcza.
Pod jej naciskiem utworzona została specjalna, siedmioosobowa grupa prokuratorów mająca siedzibę w Prokuraturze Apelacyjnej w Krakowie, która miała zajmować się wyłącznie tą sprawą.
Szefem grupy został Marek Wełna. Miłoszewski zajmował się w niej newralgicznym elementem: domniemanym kierownictwem mafijnej struktury, czyli udziałem polityków i wysokich urzędników w tworzeniu warunków umożliwiających dokonywanie przekrętów przy imporcie ropy i paliw z Rosji za pośrednictwem dziwnych spółek.
- Powiało nadzieją na pomoc - tak prokurator Miłoszewski wspomina pierwsze miesiące po objęciu stanowiska ministra i prokuratora generalnego przez Zbigniewa Ziobrę. W zespole paliwowym panowało przekonanie, że ta sprawa będzie dla ministra atrakcyjna, bo da nadzieję m.in.
na medialny sukces.
Minister przyjeżdżając do Krakowa interesował się śledztwem. Miłoszewski i Ziobro wcześniej nie znali się osobiście, ale mieli wspólnego znajomego, krakowskiego prawnika. W jego kancelarii prokurator miał przekazać ministrowi notatkę opisującą potrzeby paliwowych śledczych.
- Kluczowym dezyderatem było powołanie w Ministerstwie Finansów dużego, 30-osobowego zespołu złożonego ze specjalistów z Generalnego Inspektoratu Informacji Finansowej, czyli tzw. wywiadu finansowego, a także z podobnych struktur w służbach celnych i skarbowych - opowiada nam Wojciech Miłoszewski.
Ten duży zespół miał analizować transakcje między tysiącami spółek zarejestrowanych w rajach podatkowych, porównywać faktury z dokumentami celnymi, identyfikować mechanizmy przekazywania korupcyjnych prowizji. Starania krakowskiego prokuratora o utworzenie zespołu potwierdza dziś Janusz Kaczmarek.
Prokurator Miłoszewski odbierał od ministra Ziobry sygnały, że zainteresował się on tym pomysłem.
- Niech się pan przygotuje na trudną rozmowę z minister Gilowską - miał mówić Ziobro. Jak się nam udało dowiedzieć w krakowskiej prokuraturze, to właśnie z nadzieją na spotkanie z panią wicepremier Miłoszewski wyjeżdżał w końcu 2005 roku po nagłym wezwaniu do Warszawy.
Koledzy byli zaskoczeni, kiedy po powrocie mówił, że rozmawiał z Jarosławem Kaczyńskim.
Prokurator przyznaje, że po tej rozmowie miał nadzieję na pomoc najwyższych władz państwowych. Pomoc konieczną, bo był i jest przekonany do dziś, że z mafią paliwową związana jest grupa generałów wojska i służb specjalnych.
Duży zespół do walki z mafią paliwową powstał na przełomie marca i kwietnia 2006 roku. Jednak po marcowej rezygnacji z kierowania prokuratorską grupą paliwową Marka Wełny, nowe kierownictwo Prokuratury Apelacyjnej uznało, że nowy zespół jest niepotrzebny.
Wiosną 2006 r. Wojciech Miłoszewski zostaje, w ostatniej chwili, odsunięty od przesłuchania - jako świadka w sprawie paliwowej - byłego koordynatora służb specjalnych Zbigniewa Siemiątkowskiego.
Dlaczego? Ponoć by nie drażnić ludzi służb.
Przełożeni prokuratora dostawali od niego sygnały, że ludzie przedstawiający się jako oficerowie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Centralnego Biura Antykorupcyjnego wywierają nacisk na niektórych świadków, by nie kontaktowali się z prokuratorem Miłoszewskim. Szefowie namawiali go, aby złożył w tej sprawie zawiadomienie o przestępstwie. Odmawiając miał stwierdzić, że to nic nie da.
Jednak w drugiej połowie 2006 roku kierownictwo Prokuratury Apelacyjnej wysłało w tej sprawie pismo do szefostwa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Agencja oficjalnie zaprzeczyła takim naciskom.
W międzyczasie zaczęły pojawiały się sygnały, że ludzie podejrzewani o kierowanie mafią paliwową mieli zdobyć "przełożenie" także na polityków PiS.
Krzysztof Baszniak, ten którego sensacyjne zeznania czytał Jarosław Kaczyński podczas spotkania z Miłoszewskim, twierdził podczas kolejnych przesłuchań, że jego słowa z protokołów przesłuchań są komentowane w otoczeniu ministra koordynatora służb specjalnych i groził, że przestanie mówić. Zbigniew Wassermann twierdzi, że nic o tym nie wie.
- Wątek prowadzony przez Miłoszewskiego kulał, nie było widać żadnego postępu - mówi jednak inny krakowski prokurator, który z bliska przyglądał się wtedy śledztwu.
- To miał być kop w górę. Nie mogłem się zgodzić - tak prok. Miłoszewski mówi teraz o propozycji przeniesienia do Prokuratury Krajowej, jaką otrzymał w czerwcu 2006 r. Zwolennikiem awansu miał być Ziobro, a decydującą rozmowę przeprowadził Janusz Kaczmarek. Miłoszewski odmówił.
Pod koniec 2006 r. zrezygnował z prowadzenia śledztwa paliwowego. - Praktycznie został odsunięty
- twierdzi jego współpracownik. Od tamtego czasu pracuje w oddziale nadzoru krakowskiej Prokuratury Apelacyjnej.
Dziś aferą paliwową, w tym wątkiem rozpracowywanym przez Miłoszewskiego, zajmuje się krakowski wydział ds. przestępczości zorganizowanej Prokuratury Krajowej.
- Trwa weryfikacja zgromadzonych informacji - mówi Marek Wełna, który przed kilkoma miesiącami został szefem tego wydziału.