Przykład prokuratora Cezarego Kwiatkowskiego, który wypuścił sprawcę napaści, nie zatrzymując mu nawet paszportu, na starszego człowieka przy ul. Teligi w Krakowie, który zaraz po tym zmarł, jest niestety charakterystyczny dla prokuratury rządzonej już od trzech lat przez Seremeta.
Nie jest wcale jednostkowy, wyrwany z kontekstu. Podobnych decyzji kpiących ze społecznego poczucia sprawiedliwości jest niestety dużo więcej, a tylko te najbardziej spektakularne przedostają się do mediów.
Prokurator nie jest oczywiście od tego, by dogadzać społecznym emocjom, wsadzać ludzi do pudła, tylko dlatego, że publika tego chce. Ale nie może również od tego abstrahować zupełnie, jak prok. Kwiatkowski, którego do minimum stanowczości nie przekonał przejrzysty jak łza obraz zajścia przy ul. Teligi, zapisany przez kamery monitoringu (zobacz: Tragedia na ul. Teligi. Syn zmarłego: prokurator idzie na urlop). Podobnie jak prokurator z Białegostoku, który ostatnio uznał swastykę nie za symbol faszyzmu, a za talizman, albo ten z Limanowej, zajmujący się sprawą 13-latka, który popełnił zbrodnię złego ustawienia roweru na klatce schodowej (czytaj: Prokurator nęka dziecko, bo zostawiło rower na klatce schodowej). Zbyt wielu ludzi Seremeta swoją niezależność rozumie radykalnie. Nie czują się związani niczym, nawet zdrowym rozsądkiem.
Dorobek takich ludzi trudno przypisać Seremetowi. Odziedziczył on po politykach prokuraturę podzieloną na frakcje związane z kolejnymi szefami, zdemoralizowaną, z personelem nastawionym na trwanie w wygodnych warunkach, bez narażania się.
Tymczasem w 2010 r. Andrzej Seremet na stanowisku witany był z dużymi oczekiwaniami. Wtedy do startu w konkursie namawiały go krakowskie środowiska prawnicze. W nadziei, że szanowany tu powszechnie sędzia apelacyjny, który wiele razy wykazał się na sali rozpraw odwagą, potrafi wstrząsnąć prokuraturą. Jego niezależność od tego środowiska miała być atutem. Kiedy w następnych latach nadziei nie spełniał, krakowscy prawnicy bronili go, twierdząc, że ma związane ręce, zwłaszcza przez polityków, którzy tak zawęzili jego uprawnienia, że jest bezradny.
Problem Seremeta polega na tym, że nie potrafił obrazu prokuratury zmienić ani nawet udowodnić, że o to walczy. Zawsze defensywny, jakby niepewny swej pozycji, nie potrafił skorzystać z możliwości rozmawiania ze społeczeństwem ponad głowami polityków, walki z nimi o większe uprawnienia. Teraz zadeklarował, że jest gotów ustąpić ze stanowiska, jeśli to uzdrowi prokuraturę. Ale dodał, że nikt nie da takich gwarancji. Dla mnie te słowa oznaczają, że sam stracił nadzieje na zreformowanie tej instytucji. Jego trwanie na stanowisku gwarantuje, że prokuratura będzie dalej dryfowała. A niezależni od rozumu prokuratorzy będą dalej bezkarnie mordowali autorytet swojego szefa.
Czytaj też:
- Prokurator nęka dziecko, bo zostawiło rower na klatce schodowej
- Szef Prokuratury Apelacyjnej o tragedii na ul. Teligi: prokurator popełnił błąd [WIDEO]
- Tragedia na ul. Teligi. Syn zmarłego: prokurator idzie na urlop
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+