W sobotę o godz. 6.30 z Rzeszowa wyruszył szynobus Przewozów Regionalnych, który zwykle kursuje na trasie Rzeszów-Strzyżów-Jasło-Krosno-Zagórz-Łupków. Tym razem pociąg pojechał aż do słowackiego miasta Medzilaborce. Akcja miała być formą promocji wakacyjnych połączeń ze Słowacją, które samorząd województwa chciałby w przyszłości uruchomić. Ale zdaniem wielu osób podróżujących tym pociągiem nie była to promocja. Wszystko dlatego, że do pociągu wsiadło za dużo osób.
Pomysł fajny, ale realizacja słaba
- Fajnie, że ktoś wyszedł z taką inicjatywą - pisze w mailu do redakcji pan Łukasz, uczestnik podróży. - Kiedy dowiedzieliśmy się o takim przejeździe pomyśleliśmy, że to naprawdę fajny pomysł na spędzenie sobotniego dnia. Kupiliśmy bilety, mając świadomość, że jest to połączenie regionalne, i że na pewno znajdzie się sporo chętnych na taki wyjazd, zwłaszcza że wcześniej w prasie było to mocno nagłaśniane. Natomiast nie spodziewaliśmy się, że PKP będzie sprzedawać bilety po zapełnieniu stanu pojemności pociągu.
To był prawdziwy horror, a nie zabawa
A w pociągu, który jechał na Słowację było 135 miejsc siedzących i 165 stojących. Już w Rzeszowie wszystkie miejsca siedzące były zajęte. Zajęta była także większość miejsc stojących.
- Większość ludzi stała posklejana, jak sardynki w puszce, a wśród pasażerów byli ludzie starsi i małe dzieci - relacjonuje pan Marcin, który także jechał tym pociągiem.
- Na kolejnych stacjach wsiadali kolejni pasażerowie. Ścisk był niesamowity. Ta sama sytuacja powtórzyła się w drodze powrotnej. Ludzie pchali się do pociągu, popychali, krzyczeli, dzieci płakały. Miała być miła wyprawa z dziećmi, a przeżyliśmy koszmar. Do tego jeszcze przez cały czas lała się nam na głowę woda z klimatyzacji. Dodam, że podróż trwała w obie strony ponad 10 godzin. Tak oto Przewozy Regionalne razem z Urzędem Marszałkowskim zafundowały mieszkańcom wspaniały wyjazd uwłaczający godności ludzkiej- relacjonuje.
Jerzy Churawski, dyrektor podkarpackiego oddziału Przewozów Regionalnych tłumaczy, że wyjazd organizował Urząd Marszałkowski.
- Sprzedażą biletów zajmowały się przewozy regionalne - wyjaśnia z kolei Tomasz Leyko, rzecznik prasowy marszałka.
Dyrektor Churawski przyznaje, że trudno było przewidzieć, ile osób będzie chciało jechać pociągiem.
- Liczba osób, które postanowiły pojechać na Słowację przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. Nie mogliśmy nie sprzedawać biletów, bo dopiero podniósł by się krzyk. Na co dzień, na pewno tak nie będzie - ocenia. - Nie mogliśmy podstawić kolejnego pociągu, bo zabraniają tego przepisy. Ale uważam, że jeżeli chodzi o promocję tego typu przejazdów, to była udana. Życzyłbym sobie, żeby na co dzień te przejazdy cieszyły się takim powodzeniem.
W Medzilaborcach uczestnicy podróży mogli zwiedzić Muzeum Andy Warhola (stamtąd wywodzi się rodzina twórcy pop-artu) i wziąć udział w koncertach. - Owszem obejrzeliśmy muzeum, ale na nic więcej już nie mieliśmy siły, a do tego jeszcze doszła świadomość, że w drodze powrotnej czeka nas kolejny horror. To wszystko popsuło nam całą zabawę - mówi pan Łukasz. - Chyba ktoś powinien za to odpowiedzieć i przeprosić tych, którzy byli na tej wyprawie.