Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proszowice. Dr Wojciech Skucha mówi, jak wygląda praca na oddziale covidowym tutejszego szpitala

Aleksander Gąciarz
Aleksander Gąciarz
Dr Wojciech Skucha
Dr Wojciech Skucha Aleksander Gąciarz
Rozmowa z dr n. med. Wojciechem Skuchą, ordynatorem zawieszonego Oddziału Pulmonologii oraz zastępcą kierownika Oddziału Wewnętrznego szpitala w Proszowicach.

FLESZ - Szczepionka na COVID nie zakończy pandemii

Gdyby patrzeć wyłącznie na statystyki, powiat proszowicki pod względem liczby zachorowań na covid-19 na tle Małopolski nie wygląda źle. Jednak podejrzewam, że ocena z perspektywy osoby, która się z tymi zakażonymi ludźmi na co dzień styka, może być inna.

Trudno mi się odnieść do statystyk dla powiatu i Małopolski, bo się nimi nie zajmuję. Wiem natomiast, że w tej chwili (rozmowa została przeprowadzona w niedzielę, 15 listopada) mamy na naszym oddziale komplet, czyli 19 chorych na covid, którzy wymagają hospitalizacji. Liczba łóżek jest zbyt mała, bo nasi mieszkańcy są też leczeni w innych szpitalach. Zdecydowana większość z tych, którzy leżą u nas, to ludzie z naszego terenu, w tym kilka z samych Proszowic.

Można ich podzielić na dwie grupy. Pierwsza to osoby ze spowodowaną covidem niewydolnością oddechową, według kryteriów WHO z przebiegiem ciężkim, stanowiącym dla nich zagrożenie życia. Pozostali chorzy, jest ich zdecydowanie mniej, leżą z powodu innych schorzeń, ale jednocześnie są zarażeni koronawirusem. Mamy na przykład dwie pacjentki z ciężką cukrzycą, które są jednocześnie zakażone sarsem i nie mogą leżeć na „normalnych” łóżkach.

Duża jest rotacja pacjentów oddziału covidowego?

Jeżeli pacjent nie ma objawów, możemy go wypisać nie wcześniej niż po 10 dniach. Takie są przyjęte zasady izolacji. Zdarza się, że wypuszczamy do domów osoby, które formalnie są zdrowe, ale mają zbyt niską saturację. W takich wypadkach wypisujemy ich do domu, wypożyczając im jednocześnie nasze koncentratory tlenu. Ostatnio mieliśmy właśnie dwóch stosunkowo młodych ludzi, którzy bardzo ciężko przeszli covid, mieli dramatycznie zajęte płuca. Z czasem poczuli się lepiej, ale mieli problem z niewielką desaturacją. Wychodząc do domów otrzymali koncentratory tlenu. To im zapewni bezpieczeństwo, a jednocześnie my mogliśmy zwolnić miejsce dla ciężej chorych. Oprócz łóżek na oddziale mamy też łóżka izolacyjne na izbie przyjęć. Są przeznaczone dla osób, co do których mamy podejrzenia, że są zakażone, ale nie mamy jeszcze wyników testu.

Czy pacjenci hospitalizowani to w większości seniorzy, czy to nie jest regułą?

Nie, to nie reguła. Z moich obserwacji wynika, że trzy podstawowe czynniki mają wpływ na ciężki przebieg covid i nie jest to wiek. Po pierwsze otyłość, po drugie cukrzyca, po trzecie nadciśnienie tętnicze. Na oddział covidowy niekoniecznie też trafiają pacjenci, którzy wcześniej leczyli się u mnie na Oddziale Pulmonologii. Oczywiście tacy też się zdarzają, ale choroby układu oddechowego nie są dużym czynnikiem ryzyka.

W trakcie pobytu u pacjentów wyglądacie niemal jak kosmonauci. Pewnie pierwszy raz zetknął się Pan z takimi zasadami bezpieczeństwa, jakie na tym oddziale obowiązują.

Myślę, że tak. Chodzimy w kombinezonach, jesteśmy cali odizolowani. Ja jednak jestem przekonany, że mimo tych zabezpieczeń jako lekarze wszyscy przez covid będziemy musieli przejść. Zresztą z naszego Oddziału Wewnętrznego tylko jeden lekarz nie chorował, bądź choruje na covid.

Gdy wiosną zaczynała się epidemia, bardzo głośno było o różnych akcjach pomocy dla szpitala. Przyjeżdżali politycy przekazując pieniądze czy sprzęt, zwykli ludzie skrzykiwali się, by szyć maseczki, czy kupować środki higieniczne. Każdy chciał pomóc. Teraz zachorowań jest znacznie więcej, ale entuzjazm jakby opadł.

Fala euforii opadła, co jest naturalną rzeczą. Na początku zawsze jest mobilizacja, zaangażowanie. Potem to powszednieje. Ja, odkąd tutaj jestem, nie spotkałem nikogo, kto by przyszedł i zapytał, jak nam pomóc.

W takim razie czego najbardziej potrzeba w walce z pandemią? Aby lepiej pomagać chorym i samemu lepiej się zabezpieczać?

Pierwsza kwestia jest taka, że tutaj powinny pracować na zmianę dwa zespoły lekarsko-pielęgniarskie. Tzw. zespół czysty i zespół brudny, które zmieniają się co określoną liczbę godzin. U nas z powodu braku personelu nie ma takiej możliwości i mamy tylko jeden zespół.

Lekarzy brakuje wszędzie...

Moim zdaniem, i nie jest to spostrzeżenie z ostatnich dni, należałoby tak przeorganizować pracę, by lekarz wykonywał te czynności, które koniecznie musi wykonać lekarz. W naszym przypadku wiele rzeczy, którymi musimy się zajmować jako lekarze, mogłaby wykonać dobra sekretarka. Dzisiaj jest niedziela i ja nie powinienem pracować, ale przyszedłem na wizytę, bo jeden lekarz dyżurny ma na głowie chorych z Interny, Neurologii, pacjentów covidowych i jeszcze izbę przyjęć.

Kwestia organizacji pracy to sprawa dla kierownictwa szpitala. A jeżeli chodzi o sprawy, w których można byłoby liczyć na pomoc z zewnątrz?

Bardzo potrzebny byłby chociażby dyktafon. W czasie wizyty nagrałbym informacje na temat każdego pacjenta i mógłbym ich odsłuchać. Dokumentów, które wypełniamy na oddziale, nie można z niego wynieść, bo one są skażone. Ja natomiast nie jestem w stanie zapamiętać temperatury każdego pacjenta, jego tętna i innych informacji. Przy 20 chorych to niemożliwe. Natomiast gdyby była tu sprawna sekretarka i spisała te dane z dyktafonu, bardzo by to lekarza odciążyło. Wszystko szłoby szybciej. Tymczasem realia są takie, że nie mamy nawet telefonu bezprzewodowego, a ten, który mamy, stoi na czymś takim (stoi na krześle - przyp. alg). Kolejna sprawa to lodówka, bo w tej chwili, gdy chcemy coś zjeść, ja muszę biec na Odział Pulmonologii, a mój asystent na Oddział Wewnętrzny. W moim przekonaniu są to rzeczy banalnie proste do załatwienia, tylko nie ma się kto nimi zająć.

A jeżeli chodzi o sprzęt medyczny?

Potrzebujemy urządzenia do wysokoprzepływowego leczenia tlenem tzw. High Flow. To sprzęt, który może uratować życie. Mieliśmy tu chorego z dramatycznie niską saturacją. Przy naszych obecnych możliwościach nie byliśmy w stanie mu pomóc. Skończyło się tym, że trafił na bardzo dobry OIOM do Krakowa i tam przeżył. To znakomita wiadomość, bo w większości takich przypadków źle się to kończy.

Na covid-19 nie ma jeszcze lekarstwa. Na czym więc polega leczenie takich pacjentów?

W większości przypadków organizm sam dobrze sobie daje radę z wirusem sars-cov-2. Dopóki wirus nie schodzi na płuca, na ogół jest dobrze. Gdy zejdzie, zaczynają się problemy. Dochodzi do śródmiąższowego zapalenia płuc typu wirusowego z nieprzewidywalnymi konsekwencjami. Jest wprawdzie lek, który skraca wychodzenie z covid, ale jego dostanie jest praktycznie niemożliwe. Dlatego my, bazując na tym, że organizm pacjenta powinien sobie poradzić z zakażeniem, staramy się mu pomóc, aby jak najlepiej przeszedł okres niedotlenienia organizmu. I dlatego właśnie podajemy tlen, stosujemy sterydy jako leczenie immunomodulacyjne, antybiotyki oraz profilaktykę przeciwzakrzepową.

Widzę, że bliscy osób zakażonych znaleźli sposób, by ich odwiedzać. Podchodzą pod okna oddziału i rozmawiają z nimi przez szyby.

Tak się rzeczywiście dzieje. Nie sprzeciwiamy się temu, bo ci ludzie bardzo potrzebują kontaktu z bliskimi. To dla nich też forma terapii, a przecież na oddział odwiedzający wejść nie mogą.

Czy ta forma oddziału covidovego, w pomieszczeniach Neurologii, już zostanie?

Tego nikt nie wie, bo nie wiadomo jak się będzie rozwijać pandemia. Wszyscy mają nadzieję, że to się uspokoi.

Pan też ma taką nadzieję?

Liczba zakażeń na pewno w końcu spadnie. Do wiosny większość osób przez to przejdzie. Pozostaną natomiast nowe jednostki chorobowe. Sam covid będzie nową jednostką, ale też pozostałości po nim. Na przykład włóknienie płuc, którego nie obserwowaliśmy w takim stopniu po grypowych zapaleniach płuc. Ludzie, którzy ciężko przechodzą przez zakażenie, po wyzdrowieniu nadal mają różnego rodzaju dolegliwości płucne.

Czy jako potencjalne ofiary koronawirusa możemy mieć jakikolwiek wpływ na to, w jaki sposób przez chorobę przejdziemy?

To na pewno zależy od ilości wirusa jaki dostanie się do organizmu, ale też od naszego układu immunologicznego. Im silniejszy organizm, tym łatwiej zwalczy zakażenie. Dlatego warto się prawidłowo odżywiać, uprawiać sport, regularnie zażywać leki, gdy ktoś ma inne dolegliwości. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że niektórzy zawodowi sportowcy też ciężko przechodzą zakażenia. To prawda, ale być może, gdyby nie byli sportowcami, nie mieli silnego organizmu, to ta ilość wirusa, jak ich zaatakowała, mogłaby ich zabić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Proszowice. Dr Wojciech Skucha mówi, jak wygląda praca na oddziale covidowym tutejszego szpitala - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska