- Niedawno szpital pochwalił się, że w czerwcu, w porównaniu z rokiem ubiegłym, wyraźnie wzrosła liczba porodów. Czy ta tendencja się utrzymuje.
- Tak. Zarówno w czerwcu jak i w lipcu liczba porodów wyniosła około 60. To o 100 procent więcej niż rok temu. Oczywiście chcemy więcej i potrzebujemy więcej. Robimy wszystko, aby pacjentki chciały u nas rodzić.
- To muszę zapytać, skąd te panie się nagle wzięły?
- Dobre pytanie. Musiałbym zajrzeć do książki porodów i sprawdzić adresy. Wiem, że pojawiły się kobiety z okolic Tarnowa, skąd mamy dwóch lekarzy. Są panie z okolic Wieliczki, ale wzrost wśród kobiet z naszego powiatu też jest zauważalny. O ile do tej pory było ich w miesiącu około 18, to teraz 30-35.
- Można domniemywać, że nie urodziłyby w naszym szpitalu, gdyby nie zmiany na Oddziale Ginekologiczno-Położniczym i Noworodków?
- Nie chciałbym wysuwać takiej tezy, ale z jakiegoś powodu jest ich dwa razy więcej. Może to kwestia zmiany kadr, może propozycji znieczuleń okołoporodowych dla wszystkich pań, może zwiększenie liczby neonatologów. Powodów może być kilka.
- Pytam dlatego, że ktoś zauważył, zresztą bardzo słusznie, że przecież kobiety nagle nie zaszły w ciążę i nie urodziły dzieci w ciągu miesiąca od zmiany kadry na oddziale.
- Oczywiście. One już były w ciąży, być może miały rodzić w szpitalach krakowskich, ale stwierdziły, że tutaj mają bliżej, a opieka jest na poziomie takim samym, albo lepszym.
- Czy można już mówić o przełożeniu wzrostu liczby porodów na konkretne korzyści finansowe dla szpitala? Czy długi minus przy wyniku finansowym oddziału zaczął się skracać?
- Na pewno osiągamy dodatkowe przychody. Doszła płatność za znieczulenia okołoporodowe, czyli około 1200 złotych. Zwiększyły się przychody na części noworodkowej. Nasi najmłodsi pacjenci mają świadczone dodatkowe usługi. Mamy neonatologów z Prokocimia, którzy są w stanie wykonać USG przezciemiączkowe, USG bioder, echo serca. To są wszystko procedury dodatkowo punktowane. Nasi neonatolodzy nie tylko potrafią to wykonać, ale mają certyfikaty, które pozwalają rozliczać te procedury z NFZ.
- Mówi Pan o przychodach, ale zatrudnienie takiej liczb specjalistów na pewno zwiększyło wydatki płacowe. Fachowcom trzeba niemało płacić.
- Dlatego właśnie powiedziałem na początku, że mamy 60 porodów, a potrzebujemy więcej. Aby oddział się bilansował musimy mieć ponad 100 porodów w miesiącu, a obecnie tylu nie mamy. Dlatego przyznaję, że minus finansowy się nie zmniejszył, a nawet trochę się wydłużył. Jednak, aby odnieść sukces, musimy najpierw zainwestować: w specjalistów, w nowe procedury. Liczymy, że dzięki wypisywaniu kolejnych zadowolonych pacjentek, mamy szansę na zdobycie następnych. Musimy przekonać kobiety, że tu mają lepsze warunki niż w Krakowie. Ja nie narzekam na kolegów z Krakowa, ale w sytuacji, gdy porodów jest 300-400 w miesiącu, to siłą rzeczy ta opieka nie będzie tak dokładna i indywidualna. Bo liczba personelu u nas i u nich jest podobna.
- Wiemy jakie są rezerwy? Ile kobiet z naszego rejonu rodzi gdzie indziej?
- Tego dokładnie nie wiemy, ale w szpitalu w Bochni, który, który, pomimo większej populacji samego powiatu, opiekuje się zbliżoną liczbą pacjentów, mają po 120-130 porodów w miesiącu. Dlatego myślę, że my również mamy szansę osiągnąć taki wynik. Gdyby udało się to zrobić na koniec roku, byłoby świetnie. Naszym problemem jest ogromna konkurencja w postaci krakowskich szpitali na Ujastek, czy Rydygiera, które mają ugruntowaną markę. Musi minąć nieco czasu aż ludzie się przekonają, że u nas wcale nie jest gorzej, a nawet lepiej, bo bardziej indywidualnie.
KONIECZNIE SPRAWDŹ:
<
FLESZ: “Mały ZUS” - większe oszczędności dla firmy
Źródło: vivi24