Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proszowice. Zapłacili za mieszkania, ale mogą je stracić za długi dewelopera

Aleksander Gąciarz
Aleksander Gąciarz
Blok przy ulicy Wolności
Blok przy ulicy Wolności Aleksander Gąciarz
Dwie rodziny z Proszowic mogą stracić mieszkania, choć za nie zapłaciły. O oszustwo oskarżają developera. Ten twierdzi, że sam w tej sprawie został oszukany.

FLESZ - Coraz więcej sklepów otwartych w niedzielę

Siedzimy w kawalerce przy ulicy Wolności 1 w Proszowicach. Kiedyś były tu magazyny, które kilka lat temu zostały zaadaptowane na cele mieszkalne przez firmę Drogop-2.

- Kupiłam to mieszkanie dla syna na wiosnę 2017 roku. Wstępną umowę podpisaliśmy 16 marca 2017 i zaraz przelałam pieniądze. Następnym krokiem miało być podpisanie aktu notarialnego i przekazanie kluczy

– opowiada Katarzyna Miśków.

Klucze otrzymali pod koniec 2017 roku i zaczęli przygotowywać lokal do zamieszkania. Wiosną roku następnego syn mógł się wprowadzić. Aktu notarialnego ciągle nie było. Pani Katarzyna zapewnia, że robiła wszystko, by na prezesie Drogopu-2 wymóc jego podpisanie, ale ten ją zwodził.

- W biurze byłam setki razy, unikał mnie, musiałam się chować, żeby go zaskoczyć. Wiele razy umawialiśmy spotkanie z notariuszem, po czym z zawsze znajdował powód, aby je odwołać

– mówi.

W relacji drugiego z poszkodowanych, Andrzeja Krawca, sytuacja wyglądała podobnie. Też kupił mieszkanie za gotówkę i również nie mógł się doprosić zawarcia aktu notarialnego. Różnica polegała na tym, że wszystko działo się już w roku 2018, a kupione przez niego mieszkanie było większe i droższe. Teraz mieszka w nim jego córka. Jeszcze…

Mieszkania zostały zatem zasiedlone, ale z formalnego punktu widzenia ich mieszkańcy nie byli właścicielami. Tymczasem pod koniec 2018 roku na poczet zaległości Drogopu-2 wobec ZUS hipotekę obu lokali zajął komornik. Mieszkania w świetle prawa były (i nadal są) własnością firmy developerskiej. Dopiero wtedy nastąpiła propozycja podpisania aktu notarialnego.

- Dostaliśmy do podpisu dokument, z którego wynikało, że mieszkanie jest obciążone na pół miliona złotych, czyli znacznie więcej, niż jest warte. Gdybym to podpisała, to ja bym musiała te pieniądze zwracać ZUS-wi –

mówi Katarzyna Miśków.

Osobą, która obwiniają o swoje kłopoty jest (były) prezes zarządu Drogop-2 Andrzej Gorzałczany. Ten zgadza się na rozmowę, ale na spotkanie przynosi oświadczenie. Obszerne pismo sprowadza się do tego, że to nie on jest właściwym adresatem roszczeń nabywców mieszkania, gdyż jeszcze w lutym 2018 roku złożył rezygnację z funkcji członka zarządu firmy. Nie jest też jej wspólnikiem, gdyż w listopadzie 2018 roku sprzedał wszystkie swoje udziały. Umowy zawierał natomiast nie jako osoba fizyczna, a prezes spółki.

- Wszelkie roszczenia związane z umowami zawartymi przez nabywców ze spółką Drogop-2, Nabywcy powinni kierować bezpośrednio do podmiotu, z którym zawarli umowy

- głosi fragment oświadczenia.

Przekonuje, że sam w całej sprawie czuje się oszukany przez nowych właścicieli spółki. Był bowiem przekonany, że nabywcy udziałów będą regulowali jej zobowiązania do czego się według niego zobowiązali.

- Mieli bowiem ku temu – jak zapewnił – środki pieniężne jak i zaplecze prawne –

czytamy.

Tymczasem zdaniem pełnomocnika poszkodowanych sytuacja wygląda inaczej. Radca prawny Urszula Cekiera z kancelarii More Legal przekonuje, że kolejni „prezesi” i „pełnomocnicy” Drogopu-2 to osoby nie posiadające majątku, z którego mogliby spłacić należności firmy, tzw. słupy. - Moim zdaniem rezygnacja została złożona wyłącznie po to, by uniknąć odpowiedzialności. – przekonuje i dodaje, że poszkodowani nie występują na drogę sądową przeciwko spółce Drogop 2 gdyż wiedzą, że ta jest całkowicie niewypłacalna. - Obecnie egzekucję z jej majątku prowadzi pięciu komorników. Tym samym skierowanie roszczeń do spółki wiązałoby się tylko z dodatkowymi kosztami – tłumaczy.

Dlatego nabywcy mieszkań złożyli w Prokuraturze zawiadomienie o możliwości popełnienia oszustwa (oraz czterech innych przestępstw) przez byłego prezesa spółki. Jego zdaniem wszelkie zarzuty były bezpodstawne, o czym świadczy umorzenie postępowania przez prokuraturę. Z kolei radca Urszula Cekiera wyjaśnia, że postanowienie zostało złożone zażalenie do Sądu.

- Jeżeli Sąd uzna jej za zasadne, sprawa wróci do prokuratury

– mówi.

W tej chwili wszystko wskazuje na to, że licytacji obu mieszkań przez komornika nie da się zapobiec. Według radcy stanowią jedyny majątek Drogop-2, z którego ZUS może odzyskać część swoich należności. W ubiegłym tygodniu doszło już do oszacowania ich wartości. Następnym krokiem będzie licytacja. Jedyna szansa to spłata zobowiązań wobec ZUS, ale w to nikt nie wierzy.

Poszkodowani twierdzą, że wychodzili wobec prezesa Drogop-2 z różnymi propozycjami załatwienia sprawy, ale bez efektu. Proponowali, by ten zwrócił im pieniądze, dzięki czemu mogliby wziąć udział w licytacji. Chcieli też w zmian inne mieszkania, które buduje jego nowa firma.

- One wszystkie są zaliczkowane, nie mamy wolnych mieszkań –

odpowiada były prezes. Twierdzi, że mógłby ewentualnie przekazać dwa lokale, które zamierza zaadaptować na mieszkania w budynku przy ulicy Leśnej, w którym znajdowały się biura Drogop-2.

W trakcie rozmowy na temat mieszkania pani Katarzynie trudno zachować spokój. Momentami jest wzburzona, momentami płacze. Twierdzi, że cała ta sprawa fatalnie odbiła się na jej zdrowiu.

- Wydałam na to mieszkanie całe oszczędności. Całe życie na to harowaliśmy i zostaliśmy oszukani –

mówi. Pełnomocnik zwraca uwagę, że były prezes dysponuje majątkiem, z którego mógłby zwrócić pieniądze poszkodowanym, ale nie ma takiej woli z jego strony.

Byłego prezesa Drogopu-2 zapytaliśmy, czy nie ma sobie w tej sprawie nic do zarzucenia.

- Ja rozumiem rozżalenie tych ludzi, ale jedyne czego mogę żałować, to że nie zdążyliśmy zawrzeć aktu notarialnego zanim komornik zajął hipotekę. Brakło do tego jednego dnia

– twierdzi. Poszkodowani zapewniają z kolei, że to właśnie prezes odwlekał sprawę, dopóki hipoteka nie została zajęta.

Wszyscy pozostali właściciele mieszkań wybudowanych przez Drogop-2 na ul. Wolności mogą spać spokojnie. Wszyscy oni posiadają akty notarialne.

- Tylko posiadanie takiego aktu powoduje, że stajemy się właścicielem mieszkania. Zapłata całej kwoty nie wystarczy –

wyjaśnia radca Urszula Cekiera.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Proszowice. Zapłacili za mieszkania, ale mogą je stracić za długi dewelopera - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska