A było tak. Pewnej listopadowej nocy 2005 roku, 21-letni wówczas Sławek Wróbel wybrał się na dyskotekę do pobliskich Przytkowic. Gdy wracał do domu został przejechany przez samochód. Sprawca wypadku zbiegł. Pan Sławomir przeżył, bo na drodze znaleźli go jacyś ludzie. Jeszcze na chwilę zdołał odzyskać świadomość, powiedział gdzie mieszka. Potem zapadł w dwumiesięczną śpiączkę.
- Lekarze powiedzieli, że będzie roślinką, gasł w oczach - mówi Tersa Wróbel, jego matka. Przez kilka następnych lat przewożono go ze szpitala do szpitala. Był w Krakowie, gdzie otwierano mu czaszkę i ratowano przez uduszeniem, potem w Wadowicach, Oświęcimiu, w zakładzie opiekuńczym w Zatorze. W końcu cudem stanął na nogi i zaczął powracać do życia. Jednak do wyuczonej pracy tapicera już wrócić nie mógł. W oddziale ZUS w Chrzanowie uznano, że jest całkowicie niezdolny do pracy. Orzeczono też niepełnosprawność, podkreślając, że wymaga stałej opieki i pomocy innych osób.
- Dlatego nawet gdybym znalazała pracę to i tak nie mogę jej podjąć. Muszę się opiekować synem - mówi kobieta. Mieszkają razem w drewnianym domku pamiętającym jeszcze galicyjskie czasy Franciszka Józefa. Żyją więcej niż skromnie, bo pani Teresa dostaje około 600 zł miesięcznie z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej a syn około 500 zł renty socjalnej z ZUS. - To nie wystarcza nawet na najpilniejsze potrzeby - mówi pan Sławek. - Niedawno za okulary dla mnie zapłaciliśmy 600 zł. I wyjaśnia, że na jedno oko nie widzi wcale, a drugie ma uszkodzone w 75 procentach.
Po sprawiedliwość poszli do sądu. Pozwali Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny w Warszawie o 300 tys zł. Jednak nie dostali ani grosza, bo sąd oddalił ich powództwo. Według niego Wróblowie nie udowodnili, że "szkoda wyrządzona została ruchem niezidentyfikowanego pojazdu mechanicznego". Jest to co najmniej dziwne, gdyż w prokuratorskim postanowieniu o umorzeniu śledztwa czytamy, że w zestawieniu z opinią dotyczącą mikrośladów, że "najbardziej prawdopodobnym jest, że Sławomir Wróbel został pokrzywdzony w wypadku komunikacyjnym, którego sprawca zbiegł".
- To właśnie fundusz odpowiada w takiej sytuacji na zasadzie ryzyka - mówi prezes Stowarzyszenia Pomocy Poszkodowanym w Wypadkach i Kolizjach Drogowych z Warszawy, dziwiąc się, że ofiara wypadku została na lodzie. Obiecuje, że prześwietli sprawę, by pomóc rodzinie.
Euro 2012 w Krakowie: zdjęcia, wideo, informacje! [SERWIS SPECJALNY]
Wybieramy Superkota! Zobacz fantastyczne zdjęcia kotów i oddaj głos na najpiękniejszego!
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!