Tarnów spiera się z Sanguszkami o działki na Górze św. Marcina
Spór o prawo do gruntu z ruinami zamku Tarnowskich ciągnie się już od ponad 15 lat. Sprawa wyszła na jaw po tym, jak w 2008 roku okazało się, że Paweł Sanguszko - spadkobierca byłych właścicieli Tarnowa chce sprzedać nieznanej bliżej spółce ponad 5 hektarów terenu na Górze św. Marcina. Do tego czasu panowało powszechne przekonanie, że jest to teren miasta.
Z dnia na dzień serdeczne stosunki pomiędzy Tarnowem a potomkami książęcego rodu zastąpiła sądowa batalia o ustalenie tego, kto jest właścicielem spornych działek.
Magistrat powoływał się m.in. na sesję rady miejskiej z 1938 roku, w czasie której Roman Sanguszko (dziadek księcia Pawła) miał oświadczyć publicznie gotowość przekazania tego terenu miastu. Nie zachował się jednak dokument, który potwierdzałby darowiznę. Na przeszkodzie w spisaniu aktu notarialnego – jak przypuszcza historyk Krzysztof Moskal – stanął wybuch wojny lub zatarg, który wybuchł w międzyczasie pomiędzy ówczesnymi władzami miasta a Sanguszką.
Pojawiały się wprawdzie próby pozasądowego rozwiązania sporu, ale do przełomu nie doszło. Miasto odrzuciło m.in. przedstawioną przez Sanguszków propozycję odkupienia gruntów za milion złotych, co stanowić miało jedną trzecią ówczesnej wartości działki.
- Płacenie komuś z pieniędzy publicznych za coś, co nie jest jego własnością, w ogóle nie było brane przeze mnie pod uwagę, choć wiele osób, w tym radni, namawiało mnie do tego. Były to rozważania kompletnie pozbawione podstawy prawnej. Wydany właśnie wyrok potwierdził, że nasze postępowanie w tej kwestii była jak najbardziej słuszne – komentuje Roman Ciepiela, prezydent Tarnowa.
Naczelny Sąd Administracyjny przyznał rację miastu
10 października Naczelny Sąd Administracyjny potwierdził, przedstawioną przez Grzegorza Szczerbę (reprezentującego miasto w sporze z Sanguszkami) tezę o tym, że teren z ruinami zamku na Górze św. Marcina podlegał reformie rolnej. To oznacza, że w 1944 roku właścicielem spornego terenu przestał być Roman Sanguszko, a stał się nim Skarb Państwa.
Wyrok ten otwiera drogę do zakończenia postępowania cywilnego w Sądzie Rejonowym w Tarnowie o uzgodnienie treści księgi wieczystej. Prezydent Tarnowa zapowiada, że gdy tylko to nastąpi, miasto będzie zabiegać o przejęcie od Skarbu Państwa pełnej własności tego terenu, aby móc jak najszybciej podjąć co do niego odpowiednie działania. - Trzeba przede wszystkim uporządkować to miejsce i odpowiednio zabezpieczyć – przekonuje prezydent Tarnowa.
Reprezentujący księcia Pawła Sanguszkę mecenas Mariusz Tomasik odmówił "Gazecie Krakowskiej" komentarza do wyroku NSA.
Ostatnia szansa, aby ratować zamek
Decyzję sądu z zadowoleniem przyjęła natomiast Ewa Kropiowska, ze stowarzyszenia Zamek Tarnowski, która wspólnie z młodzieżą i wolontariuszami co roku społecznie porządkuje zamkowe wzgórze.
- Piętnastoletni spór to czas bezpowrotnie stracony. Zamek w tym czasie jeszcze bardziej popadł w ruinę, bo nikt o nie poczuwał się do tego, aby o niego zadbać. To wyjątkowe miejsce z wielką historią, wszak przez jakiś czas był on nawet siedzibą króla węgierskiego. Trudno będzie go w pełni odbudować, ale chociaż częściowa rekonstrukcja pozwoliłaby go uratować i z pewnością stanowiłaby dużą atrakcję turystyczną Tarnowa – przekonuje Ewa Kropiowska.
Jako przykład podaje choćby Melsztyn czy Czchów, gdzie udało się zdobyć pokaźne fundusze na odbudowę niszczejących zamków.
Bądź na bieżąco i obserwuj
Uczniowie szkoły Szczepanika łączą modę z ekologią i szyją torby z firanek
