Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przyszła gwiazda kadry piłkarzy ręcznych? "Na boisku nie boję się nikogo"

Jerzy Filipiuk
Arkadiusz Moryto (z nr 25) ma szansę stać się jedną z pierwszoplanowych postaci reprezentacji
Arkadiusz Moryto (z nr 25) ma szansę stać się jedną z pierwszoplanowych postaci reprezentacji fot. francehandball2017
Rozmowa z prawoskrzydłowym reprezentacji Polski, 19-letnim ARKADIUSZEM MORYTĄ, wychowankiem SKS Kusy Kraków, dziś graczem Zagłębia Lubin, który udanie zadebiutował w mistrzostwach świata piłkarzy ręcznych: wystąpił w sześciu meczach, strzelił dwanaście bramek.

- Nasza drużyna - osłabiona brakiem aż dziewięciu podstawowych zawodników z poprzednich mistrzowskich turniejów - zajęła 17. lokatę we Francji. Oddaje ona obecne jej możliwości?

- Naszym celem było wyjście z grupy, ale zabrakło nam doświadczenia, obycia na tak dużej imprezie. Nie wiedzieliśmy, co robić, gdy gra się nam nie układa w danym momencie. Popełnialiśmy wtedy proste błędy. Przespaliśmy początek meczu z Brazylią i przegrywaliśmy 0:5. A był on dla nas kluczowy, bo decydował o zajęciu czwartej lokaty w grupie. Jesteśmy bardzo młodą drużyną. Przed mistrzostwami świata krótko trenowaliśmy ze sobą, dlatego brakowało nam zrozumienia na boisku. Gdy się gra dłużej ze sobą, wie się, jak zagra kolega. A my spotykaliśmy się dwa-trzy dni w ciągu miesiąca.

- Mistrzostwa zakończyliście jednak miłym akcentem, pokonując Argentynę w meczu o Puchar Prezydenta IHF, choć na 12 minut przed jego zakończeniem przegrywaliście aż 5 bramkami.

- Chwała, że się podnieśliśmy i w końcówce spotkania nie straciliśmy żadnego gola. Mateusz Kornecki obronił wszystkie siedem rzutów, choć to w dużym stopniu zasługa naszej gry w defensywie. Tak naprawdę wyjął dwie piłki, a w pozostałych sytuacjach pomógł mu skuteczny blok w obronie. Mateusz był tam, gdzie musiał być, bardzo dobrze się ustawiał w bramce.

- Trener Tałant Dujszebajew przed mundialem mówił, że chciałby mieć gotową ekipę za dwa lata - podczas mistrzostw świata w Danii i Niemczech. Czas powinien pracować dla was.

- Marzy mi się, żeby grać nie w „małych finałach”, ale o medale wielkich turniejów. Czeka nas daleko droga do tego. Trener widzi w nas jednak potencjał, ufa nam. Mówi, że naszym głównym celem jest udział w igrzyskach olimpijskich w Tokio, ale wcześniej trzeba sobie zapewnić w nich udział. Musimy w mistrzostwach świata zająć miejsce w pierwszej siódemce, aby uzyskać prawo gry w turnieju kwalifikacyjnym do igrzysk. Potrzebujemy rozegrać wiele spotkań na międzynarodowym poziomie. To jest bardzo ważne. Na co dzień wszyscy gramy w polskiej lidze. Nie każdy z nas może występować w europejskich pucharach. O ile pozycja bramkarzy czy skrzydłowych nie wymaga aż tak dużego doświadczenia, o tyle potrzebne jest ono zwłaszcza rozgrywającym. Trzeba dać im czas i szansę gry, by się mogli rozwijać.

- Nasza drużyna eliminacje do mistrzostw Europy w 2018 roku w Chorwacji rozpoczęła dwoma porażkami. W maju czeka ją dwumecz z Białorusią oraz rewanże z Rumunią i Serbią. Liczy Pan na powołanie od trenera?

- Tak. Bardzo chciałbym je otrzymać. Jestem - podobnie jak moi koledzy z reprezentacji - w kontakcie z trenerem. Każdemu z nas przekazuje indywidualne uwagi. Będziemy zostawać po treningach, żeby popracować nad tymi elementami, które mamy poprawić. A jeśli chodzi o najbliższe eliminacje, to musimy teraz wygrać trzy kolejne mecze, a wtedy spotkanie z Serbią nie będzie mieć już znaczenia, choć oczywiście w nim też chcielibyśmy zwyciężyć.

- Powróćmy na francuskie boiska. Przed mistrzostwami świata rozegrał Pan tylko jeden mecz w kadrze, z Argentyną na turnieju w Hiszpanii. Na debiut na mundialu czekał Pan krótko.

- Przed turniejem we Francji trener powiedział mi, że będę zmiennikiem Michała Daszka i że będzie mi dawał szansę gry 10 czy 15 minut. W pierwszym meczu, z Norwegią, Michał grał super, nie było więc sensu go zmieniać. Podczas drugiego, z Brazylią, gdy trener powiedział mi, że mam się rozgrzewać, trudno mi było opanować zdenerwowanie. Nie wiedziałem, co mam robić, gdzie iść. Otrząsnąłem się jednak, poszedłem za ławkę rezerwowych i zacząłem się przygotowywać do wejścia na boisko. Grałem krótko, ale szybko strzeliłem swą pierwszą bramkę.

- Na mundialu rozegrał Pan sześć spotkań. Które z nich uważa Pan za najbardziej udane?

- Cieszę się, że mogłem tyle razy zagrać, zebrać bagaż doświadczeń. Jeśli chodzi o emocje, najbardziej przeżyłem starcie z Francuzami. O tym, że zagram z nimi, trener powiedział mi dwa dni przed meczem. Chciał, żebym zdobywał kolejne doświadczenie. Choć spotkanie nie miało już żadnej stawki, miałem satysfakcję, że mogę grać przeciw najlepszym zawodnikom świata, przeciw najlepszemu bramkarzowi globu.

- Thierry’ego Omeyera, 40-letnią legendę handballu, pokonał Pan trzy razy. Dla najmłodszego zawodnika naszej reprezentacji to chyba wielka satysfakcja.

- Jeden z dziennikarzy powiedział mi, że gdy Omeyer debiutował w kadrze, miałem... dwa lata. Dwa gole strzeliłem mu z rzutów karnych, a jednego „wkrętką” ze skrzydła. Teraz jednak wiem, dlaczego uznawany jest za najlepszego bramkarza. Broni fantastycznie, przewiduje zagrania rywali.

- Najskuteczniejszy był Pan jednak w zwycięskim meczu z Tunezją, w którym czterokrotnie trafił do siatki.

- Mogłem strzelić o jedną bramkę więcej, ale nie wykorzystałem karnego. Wygraliśmy, jednak Tunezja jest dobrym zespołem, w którym grają zawodnicy występujący w europejskich klubach, na przykład rozgrywający Barcelony Wa’il Dżalluz.

- To był Pana najbardziej udany występ?

- Nie. Najlepiej zagrałem w pierwszej połowie meczu z Argentyną, bo miałem stuprocentową skuteczność w rzutach - trzy bramki. A wystąpiłem w nim dlatego, że Daszek był lekko przeziębiony. W podstawowym składzie wyszedłem w spotkaniach z Francją i Argentyną.

- Daszek już uchodzi za jedną z gwiazd naszej drużyny. Jak się układają wasze relacje?

- Często podpatruję jego zagrania. Michał ma dopiero 24 lata, a już zaliczył czwartą wielką imprezę, bo wcześniej uczestniczył w mistrzostwach świata i Europy oraz igrzyskach olimpijskich. W reprezentacji rozegrał ponad 70 meczów, grał w Lidze Mistrzów. Ma duże doświadczenie. Niektóre sytuacje na boisku nie są dla niego zaskoczeniem, a dla mnie tak. Rozmawiamy o nich.

- Eksperci chwalą Pana za to, że nie „pęka” przed rywalami...

- Skoro dostaję możliwość gry, wchodzę na boisko nie po to, żeby się kogoś bać. Gdy mam szansę pokazania się, to chcę ją wykorzystać.

Rozmawiał Jerzy Filipiuk

Małopolscy trenerzy o występach krakowianina

Boguchwał Fulara (były drugi trener reprezentacji Polski):
- Jego występy oceniam pozytywnie. Był jednym z tych zawodników, którzy nie zawiedli. Dujszebajew dał mu dużo pograć. Pozwalał nawet na wykonywanie rzutów karnych. Być może chciał go dokładnie sprawdzić i dać mu szansę, by on sam siebie sprawdził na tak dużej imprezie.

Stanisław Majorek (były selekcjoner drużyny narodowej; brąz na IO 1976 w Montrealu): - Dobrze sobie radził na skrzydle. Zasłużył na słowa uznania. To jeszcze żółtodziób, dzieciak jak na seniorską piłkę, a nie bał się przeciwników, nie trząsł przed słynnymi asami. Dla mnie tacy zawodnicy mogą stać się w przyszłości gwiazdami naszej reprezentacji.

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Przyszła gwiazda kadry piłkarzy ręcznych? "Na boisku nie boję się nikogo" - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska