Ledwo minęła minuta gry. Rzut wolny, dobre 25 m na wprost bramki Puszczy. Piłkę ustawił Petteri Forssel, no i kopnął tak jak on potrafi. W dolny róg, futbolówka skozłowała w polu bramkowym, zaskakując Miłosza Mleczkę. 0:1.
Drugie podejście Puszczy do półfinału Pucharu Polski (poprzednie jesienią 2016) rozpoczęło się więc dla niej koszmarnie. - To Miedź jest faworytem - podkreślał przed meczem trener "Żubrów" Tomasz Tułacz, zapowiadając, że jego zespół zrobi jednak wszystko, by utrudnić zadanie legniczanom.
Przez początkowe 20 minut w zasadzie było to tylko utrudnianie. Forsell jeszcze raz kopnął z wolnego (15 min, prosto w ręce Mleczki), goście jednak nie szarżowali, a gospodarze - wyraźnie zgaszeni stratą - nie byli w stanie przeprowadzić składnej ofensywnej akcji.
Jeszcze w 26 min Rafał Augustyniak kopnął z dystansu, piłka nieznacznie minęła bramkę Puszczy. Po chwili zrewanżował się jednak Łukasz Szczepaniak - w tym przypadku, po odbiciu się od głowy jednego z rywali futbolówka wylądowała na siatce bramki Miedzi. I to był ten moment, w którym "Żubry" przejęły inicjatywę.
Za chwilę, w zasadzie akcja po akcji, Szczepaniak dwa razy uciekł Mateuszowi Żyrze. Za pierwszy faul legniczanin zobaczył żółtą kartkę, w drugim przypadku sędzia był dla niego łaskawy. Puszcza złapała wiatr w żagle, i choć w 38 min przyjezdni wyprowadzili kontrę zakończoną niecelnym strzałem Fabiana Piaseckiego, to kilkadziesiąt sekund później było blisko wyrównania. W zamieszaniu, z półobrotu, uderzył Wiktor Żytek, lecz nie na tyle dobrze, by pokonać Antona Kanibołockiego.
To z kolei podziałało pobudzająco na piłkarzy z Legnicy, którzy w końcówce pierwszej połowy znów utrzymywali się dłużej przy piłce. A w drugiej przez pierwszy kwadrans kontrolowali sytuację. Dopiero centrą Michała Mikołajczyka (efektem był korner) i strzałem Szczepaniaka (bardzo jednak niecelnym) Puszcza przełamała fazę ofensywnej niemocy.
Ale naprawdę mocno zaczęła ostatni kwadrans. Najpierw, po dalekim dośrodkowaniu Mateusza Bartkowa, zza dalszego słupka zagłówkował Konrad Nowak - w bramkarza Miedzi. A chwilę w polu karnym gości się zakotłowało, i choć oddalili zagrożenie, to momentalnie piłka wróciła, pod nogi Konrada Stępnia. Miał przed sobą Kanibołockiego - strzelił, ten obronił. To była najlepsza okazja bramkowa "Żubrów" w tym meczu.
Jeszcze w 84 min Nowak kopnął wysoko nad cel, w 86 Szczepaniak został zablokowany przy strzale. Puszcza cisnęła, w 90 min nadziała się na kontrę (zmarnowaną przez legniczan), ale jeszcze w doliczonym czasie gry miała szansę, po rzucie rożnym. W pole karne Miedzi pognał Mleczko, a strzał oddał Szczepaniak - Kanibołocki obronił.
Puszcza Niepołomice - Miedź Legnica 0:1 (0:1)
Bramka: 0:1 Forsell 2.
Puszcza: Mleczko - Mateusz Bartków, Stawarczyk, Stępień, Mikołajczyk – Ł. Szczepaniak, Kotwica, Stefanik (62 Orłowski), Nowak, Żytek – Tomalski (73 Bąk).
Miedź: Kanibołocki - Miljković, Musa, Żyro - Ojamaa, Augustyniak, Fernandez, Pikk (67 Camara) - Forsell (87 M. Szczepaniak), Piasecki, Santana.
Sędziował: Zbigniew Dobrynin (Łódź). Żółte kartki: Żytek - Pikk, Żyro, Augustyniak, Miljković. Widzów: 1350.
DZIEJE SIĘ W SPORCIE - KONIECZNIE SPRAWDŹ:
Piłkarze Wisły przed laty i dziś. Zobacz, jak się zmienili