Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radni wezwą na dywanik urzędników w sprawie śmieci

Piotr Rąpalski
Na jutrzejszej sesji rady miasta radni miejscy zażądają od urzędników wyjaśnień w sprawie chaosu w nowym systemie wywozu odpadów. W wielu domach i blokach w Krakowie ciągle brakuje pojemników do segregacji, a śmieci nie zostały wywiezione jeszcze od czerwca. W upały kubły po prostu śmierdzą.

- Poprosimy o informację prezydenta miasta. A jak sytuacja się już ustabilizuje będziemy chcieli zwołać nadzwyczajną sesję, aby omówić omówić całe zagadnienie włącznie ze zmianą cennika - mówi Grzegorz Stawowy, szef klubu PO w radzie miasta.

Radni zapowiadają obniżenie stawek za wywóz śmieci, bo gmina w przetargu na to zadanie oszczędziła ok. 28 mln zł. Problem w tym, że wielu zarządców nieruchomości już zapowiada, że za fatalną usługę w lipcu będzie domagać się zniżek w przyszłych miesiącach.

Urzędnicy ciągle nie mogą pozbyć się gór śmieci, które zalegają przy naszych domach i blokach. Od 1 lipca miało się w Krakowie rozpocząć wielkie segregowanie odpadów. Jednak tydzień po wprowadzeniu w życie tzw. ustawy śmieciowej mieszkańcy donoszą nam, że miasto ciągle nie dostarczyło do ich domów żółtych i zielonych pojemników, dzięki którym mamy sortować śmieci.

Poważniejszy problem to jednak niewywiezione wciąż odpady, uzbierane jeszcze w czerwcu. W czasie upałów śmierdzą okrutnie.
We wspólnocie mieszkaniowej przy ul. Głowackiego pojemniki pękają w szwach. Śmieci wysypują się już poza osiedlową wiatę. Pojemniki do segregacji są, ale przez górę odpadów nie da się do nich dostać.

- Prosiliśmy o wywóz dwa razy w tygodniu. Minął tydzień i śmieci nie zostały odebrane ani razu- mówi Monika Radwańska z firmy Dom-Krak, administratora budynku. Firma jest oburzona, bo według nowych zasad płaci dwa razy więcej - miesięcznie 2,6 tys. zł zamiast dotychczasowych 1,3 tys. zł . - Liczba pojemników pozostała taka sama, ale usługa szwankuje - ubolewa Radwańska. Podobne doniesienia otrzymaliśmy z ulic Bronowickiej, Raciborskiej, Legnickiej.

- Wcześniej wszystko działało lepiej. Piszemy pisma do MPO, bo na infolinię nie da się zupełnie dodzwonić - dodaje Radwańska. Pod podanymi numerami nikt nie odbiera lub słyszymy informację "wszyscy konsultanci są zajęci".

Podobna sytuacja jest w spółdzielni mieszkaniowej "Krakus" przy ul. Świętokrzyskiej. - Nam nawet nie dostarczono pojemników do segregacji, a odpady zmieszane wypadają już z kubłów i śmierdzą, bo jest upał - mówi Ireneusz Biernat, prezes spółdzielni. Dodaje, że MPO w harmonogramie wywozu śmieci nie umieściło wszystkich budynków spółdzielni, mimo że podano je w deklaracjach, które musiał wypełnić każdy zarządca nieruchomości.

- Opłaty wzrosły nam z 60 do 80 tys. zł miesięcznie. Zapłacimy, ale skoro usługa wywozu śmieci nie została wykonana prawidłowo, w następnym miesiącu będziemy domagać się obniżki - zapowiada Biernat. Spółdzielnia napisała list otwarty do prezydenta miasta i radnych z prośbą o interwencję.

Ale okazuje się, że nawet w gminnych budynkach system nie działa należycie. W potężnej kamienicy przy Lea 15 postawiono żółty pojemnik, jednak najmniejszy z możliwych. Mało tego. Aby się do niego dostać, mieszkańcy muszą przesuwać śmierdzące kubły na odpady zmieszane i unikać szczurów. Te wchodzą do śmietnika przez dziurę w ścianie piwnicy. - Boimy się tam wchodzić. Musimy ciskać śmieciami do kubłów. O wchodzeniu z tymi posegregowanymi nawet nie myślę - mówi jedna z lokatorek.

MPO tłumaczy, że robi co może, aby zapanować nad sytuacją. - Śmieci odbierane są w systemie dwuzmianowym, interwencyjnie. Codziennie dostarczanych jest ok. 300 pojemników - zapewnia rzeczniczka spółki, Krystyna Paluchowska. - Odpady są odbierane zgodnie z harmonogramami. Mogą się zdarzać opóźnienia. Ale wszystkie odpady zostaną odebrane - dodaje.

To, że MPO pracuje pełną parą, można było oglądać wczoraj na Rynku Głównym. Potężna śmieciarka krążyła po nim w samo południe. Szkoda, że wśród setek zatykających nosy turystów.

- Nie jest możliwe precyzyjne działanie systemu przy tak dużej skali zmian. Musi minąć co najmniej miesiąc, żeby się ustabilizował - kwituje Paluchowska.

Na swój sposób śmieciowy chaos tłumaczą urzędnicy. Według nich śmieci radykalnie przybyło przed 1 lipca, bo mieszkańcy chcieli wyzbyć się staroci przed wejściem nowego systemu w życie. Urząd dziwi się, że odpady nie zostały wywiezione do 30 czerwca, kiedy obowiązywały indywidualne umowy z firmami.

Komentarz:
Z mojego osiedla nikt nie wywozi śmieci. Podobnie jest zapewne w wielu miejscach Krakowa. Do wiaty, z której wysypują się rozdarte wory, nie da się już wejść. Przestali do nas zaglądać śmietnikowi szperacze, którzy od lat, dla paru groszy, przeprowadzali codzienny odzysk surowców wtórnych. Szkoda, bo oni segregowali odpady za darmo. Miasto tymczasem każe sobie płacić, mimo że skutecznie pogrzebało ideę segregacji śmieci. W stertach niewywiezionych odpadów.
Janusz Ślęzak.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska