MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Radzikowie już na swoim

Lech Klimek
Od pożaru minął niespełna miesiąc, a rodzina z Sitnicy, o której pisaliśmy, wróciła już do swojego domu. W kompletowaniu wyposażenia pomogli Czytelnicy.

Radzikowie z Sitnicy, w których domu 25 stycznia wybuchł pożar, mówią wprost: - Nie spodziewaliśmy się, że ludzie tak zainteresują się naszym losem. Byliśmy zaskoczeni, gdy rozdzwoniły się telefony. Wszyscy pytają, czego potrzebujemy - ze złami w oczach mówi pani Barbara.

Pomagają szkoła, hufiec, ale także pracodawcy

Magda, córka Radzików, która w dniu pożaru wszczęła alarm i dzięki temu ocaliła dom, pracuje w jednym z gorlickich sklepów. Jej szefowa, Zofia Wojnarska, z artykułu w naszej gazecie dowiedziała się o tym, co spotkało rodzinę dziewczyny. - Wcześniej nic nie wiedziałam, bo Magda nie dawała po sobie poznać, co się stało - mówi pani Zofia.

Magda sprawę kwituje jasno: - Tu nie ma się czym chwalić, a poza tym ja nie jestem specjalnie wylewna - śmieje się. Gdy tylko pani Wojnarska uświadomiła sobie ogrom nieszczęścia, jakie spadło na jej młodą pracownicę, postanowiła działać. Poinformowała szefową gorlickiego hufca OHP Katarzynę Brzozowską-Chochołek. - Razem zaczęłyśmy się zastanawiać, co zrobić - opowiada.

Do Sitnicy pojechały garnki, będzie też stół

To było, a właściwie nadal jest, pospolite ruszenie. Zarówno w sklepie pani Wojnarskiej w Galerii Planty, jak i w siedzibie hufca OHP powstały małe centra magazynowe. To w tych dwóch miejscach pracodawcy, ale też koleżanki i koledzy Magdy i Karoliny - starszej córki Radzików, gromadzą rzeczy i sprzęty, które przekazywane są pogorzelcom. - Zawieźliśmy im garnki, talerze, sztućce, trochę przetworów, ubrania - mówi Wojnarska. - Jak już uporają się z remontem, to mamy dla nich jeszcze stół pokojowy i ładny narożnik, będzie też pościel - dodaje.

Dla siebie nie chciała nic, może lepiej coś dla taty

Katarzyna Brzozowska-Chochołek, szefowa hufca w Gorlicach, zabrała dziewczynki na zakupy, żeby wybrały sobie rzeczy, których najbardziej potrzebują. - Magda stanowczo stwierdziła, że nic nie potrzebuje i że lepiej może kupić coś tacie - opowiada wzruszona. - Długo ją przekonywałam, że powinna jednak wybrać coś dla siebie - opowiada.

Obydwie panie zgodnie podkreślają, że Magda i Karolina to bardzo skromne i mądre młode dziewczyny. Nie ma w nich tej powszechnej teraz u ludzi młodych arogancji. Od pożaru w domu Radzików minęło trzy tygodnie. Tygodnie wypełnione ciężką pracą Barbary i jej męża Mariusza. Przez większość tego czasu rodzina mieszkała u krewnych. Teraz znowu są razem na swoim.

Marzenie o nowej kuchni też się spełni

- To wspaniałe uczucie - usiąść znów wieczorem razem w pokoju, porozmawiać, a nawet tylko pomilczeć - mówi Barbara.

Przed nimi jeszcze mnóstwo pracy, ale teraz przynajmniej wszyscy są na miejscu. - Powoli staramy się wszystko doprowadzać do porządku - mówi Mariusz. - Nadal czekamy na wypłatę odszkodowania, to nas bardzo silnie hamuje w pracy.

Na kondygnacji, gdzie znajdują się sypialnie całej rodziny, są już nowe tynki, ściany zostały też pomalowane. Niestety, nadal w całym domu czuć swąd spalenizny. - Może na wiosnę i w lecie uda się to wywietrzyć - stwierdza Barbara. - Teraz przy tej pogodzie nie ma takiej możliwości.

Wtorkowy wieczór był dla Radzików wyjątkowy. Udało się uruchomić piec centralnego ogrzewania. W ich pokojach jest teraz ciepło. - Nadal nie mamy jak ugotować posiłku, ale pewnie niedługo, jak wytynkujemy kuchnię, siądziemy wspólnie do niedzielnego obiadu - zamyśla się pani Barbara.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska