Raków leży Cracovii, wnioski po meczu „Pasów” z częstochowianami

Cracovia nie popsuła sobie statystyki w meczach ligowych z częstochowianami. Z dwunastu starć między tymi zespołami w ekstraklasie, przegrała tylko jedno, wygrywając aż sześć z nich i pięciokrotnie remisując. Nie dała się pokonać w czterech ostatnich starciach z ekipą Papszuna. Oba zespoły grają tym samym systemem – z trzema środkowymi obrońcami i dwoma wahadłowymi. Nie ma to jednak kapitalnego znaczenia, bo to nie jest najważniejsza sprawa. Po prostu styl gry Rakowa pasuje „Pasom”. Metodą tysiąca podań częstochowianie nie za bardzo zagrażają Cracovii, tak przynajmniej jest w tym sezonie, nie dali rady zdobyć z nią choćby jednego gola. Z kolei „Pasy” oddając inicjatywę przeciwnikowi potrafią wyprowadzać kontry, choć tym razem nie były one skuteczne.

Krakowianie byli krytykowani jesienią za słabą grę w obronie. I słusznie, bo zespół z czołówki tabeli ekstraklasy nie powinien tracić aż 28 goli, bo takie straty są na poziomie zespołów, które mogą opuścić najwyższą klasę rozgrywkową. I „Pasy” mocno wzięły sobie to do serca, popracowały nad defensywą, choć w spotkaniach sparingowych traciły gole. W ostatnim meczu jesieni – z Piastem w Gliwicach też nie straciły gola, a więc widać poprawę w tej materii. Trójka defensorów – Jakub Jugas, Arttu Hoskonen i Virgil Ghita jest dobrze zgrana i przy pełnej koncentracji daje radę.

Niebagatelne znaczenie dla tego, że Cracovia przestała tracić gole jest postawienie przez trenera Kroczka na Sebastiana Madejskiego w bramce. Golkiper wprowadził spokój do tej formacji, gra bardzo pewnie. Uratował zespół w meczu w Gliwicach, teraz też zachował czujność, choć nie została poddany bardzo ostremu sprawdzianowi, to jednak w kilku sytuacjach pod jego bramką mocno się zagotowało. W sumie przeciwnicy oddali na jego bramkę 12 strzałów, ale tylko trzy z nich były celne. Zresztą Madejski został wybrany zawodnikiem meczu.

Kacper Śmiglewski nie grał w ekstraklasie ponad rok ze względu na poważną kontuzję – zerwane więzadła w kolanie. Późną jesienią zaczął intensywne treningi, od początku okresu przygotowawczego uczestniczył w sparingach i w końcu wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie na pierwszy ligowy mecz wiosennej części sezonu. Nie dość, że jest młodzieżowcem i pomoże wypełniać limit minut po to, by Cracovia nie płaciła kary, to jest obiecującym napastnikiem i nie dostaje miejsca w składzie za darmo. Zresztą był bliski zdobycia gola. Teraz się nie udało więc 20-latek musi jeszcze poczekać na swoje debiutanckie trafienie w ekstraklasie.

„Pasy” grają o wysokie miejsce w ekstraklasie dlatego też nie dziwi frekwencja na stadionie. Teraz na mecz wybrały się dokładnie 12 704 osoby. Już teraz powyżej 10 tys. ludzi na stadionie nie dziwi. Tylko na meczu z Pogonią (zamkniętym) i Stalą Mielec i Zagłębiem frekwencja była niższa. Wynik frekwencyjny meczu z Rakowem to drugi wynik w tym sezonie po meczu z Lechem (13 449). Teraz do ogólnej liczby przyczynili się też goście, których około 500 było obecnych na tym meczu.

Z 32 punktów, jakie Cracovia ugrała w tym sezonie, więcej bo 19 punktów „Pasy” ugrały na wyjazdach, wygrywając 6 meczów i remisując 1. U siebie ten bilans jest zrównoważony 3 wygrane, 4 remisy i 3 porażki. Teraz krakowianie jadą do Łodzi na mecz z Widzewem, spotkanie odbędzie się w niedzielę o godz. 14.45. I mają szansę na przywiezienie pełnej puli. Stawiałoby to ich w dobrej sytuacji przed kolejnym meczem u siebie – z Koroną.