Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Raport z frontu: Aby wygrać z pandemią, państwo musi oddać więcej środków i władzy gminom i powiatom. Potrzeba zgody i zaufania [WIDEO]

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Koronawirus przypuścił jesienią wściekły atak na Małopolskę. Najważniejsza i najzacieklejsza wojna z nim toczy się w gminach i powiatach. Jak sobie radzą? Czego im trzeba? Na polu bitewnym rozmawiamy o tym z rozmowie z czołowymi polskimi samorządowcami: Kazimierzem Barczykiem, szefem Stowarzyszenia Gmin i Powiatów Małopolski, Arturem Koziołem, burmistrzem miasta i gminy Wieliczka i członkiem zarządu stowarzyszenia Samorządy dla Polski, Krzysztofem Wołosem, wójtem gminy Wielka Wieś oraz Bogusławem Królem, wójtem gminy Zielonki.

Kto powinien decydować o funkcjonowaniu szkół w miasteczkach i wioskach Małopolski? „Wszystkowiedzący” oficjel w Warszawie, pracownik zaharowanego na amen sanepidu (do którego nie sposób się dodzwonić godzinami, a nawet dniami), czy może wójt, burmistrz lub starosta, albo wręcz sam dyrektor placówki? Jak zapewnić mieszkańcom usługi publiczne – nie tylko edukację, opiekę zdrowotną i pomoc społeczną, ale też dostawy wody, odbiór ścieków czy wywóz śmieci - na normalnym poziomie w nienormalnych czasach? Jak inwestować i ratować lokalne firmy i miejsca pracy, gdy pieniędzy w samorządowej kasie jest coraz mniej, a wydatki na walkę z pandemią dramatycznie rosną?

Odpowiedzi na te pytania staraliśmy się uzyskać w transmitowanej na żywo rozmowie z czołowymi polskimi samorządowcami: Kazimierzem Barczykiem, szefem Stowarzyszenia Gmin i Powiatów Małopolski, Arturem Koziołem, burmistrzem miasta i gminy Wieliczka i członkiem zarządu stowarzyszenia Samorządy dla Polski, Krzysztofem Wołosem, wójtem gminy Wielka Wieś oraz Bogusławem Królem, wójtem gminy Zielonki. Debata była niezwykle rzeczowa, a zarazem – siłą rzeczy – naładowana emocjami.

Wójtowie niczym pułkownicy na wojnie

Najzacieklejsza wojna z pandemią toczy się właśnie w gminach: tworzących je miastach, miasteczkach, wioskach i przysiółkach. Chodzi z jednej strony o zapewnienie mieszkańcom bezpieczeństwa, a z drugiej – o ochronę lokalnej gospodarki przed skutkami zarazy i wprowadzanych przez rząd obostrzeń. Lokalni liderzy – wójtowie, burmistrzowie, prezydenci - są na tej wojnie dowódcami zawiadującymi strategicznymi oddziałami i często osobiście walczącymi na pierwszej linii frontu.

- Koronawirus zainfekował i odmienił właściwie wszystkie obszary działania samorządów – od funkcjonowania urzędów i ich kontaktów z mieszkańcami, przez oświatę, służbę zdrowia i pomoc społeczną po gospodarkę komunalną, inwestycje i zamówienia publiczne, od których zależy los wielu przedsiębiorców wraz z pracownikami – podkreśla Kazimierz Barczyk. Wskazuje, że z powodu pandemii znacząco wzrosły wydatki gmin i powiatów, jednocześnie mocno spadły ich dochody. Co gorsza, to zjawisko może się do końca roku pogłębić.

- Jestem samorządowcem od dekad i zawsze potrafiłem przewidzieć, co będzie i zaplanować na kilka lat do przodu dochody gminy – z dużą precyzją. A dzisiaj nie wiem nawet, jakie będą wykonania dochodów z PIT na koniec tego roku – przyznaje Bogusław Król.

Związek Miast Polskich alarmuje, że polityka władz centralnych i forsowanie przez rząd pewnych przepisów podatkowych, pogłębia finansową zapaść gmin i powiatów, a przez to zagraża życiu i zdrowiu Polek i Polaków. Nawet najzamożniejsze i najlepiej zarządzane gminy obawiają się, że wkrótce zabraknie im pieniędzy na podstawowe potrzeby mieszkańców.

Zwiększyć udział gmin w PIT, zaufać samorządowcom

Jak z poziomu lokalnej społeczności zarządzać największym kryzysem od dekad? Jak zorganizować gminne placówki oświatowe, by były bezpiecznie, a zarazem mogły efektywnie wykonywać swe zadania? Co z kulturą i sportem? Co z turystyką? Jakie zmiany dla Małopolan wprowadza Program Ochrony Powietrza? Czy da się je wprowadzić w warunkach pandemii? Skąd wziąć pieniądze na niezbędne inwestycje? Z tymi wszystkimi problemami mierzą się na co dzień liderzy wspólnot samorządowych.

- W Wieliczce na samym PIT straciliśmy 6 mln zł, a kolejne 0,8 mln na CIT. Przy takich stratach musimy świadczyć usługi komunalne, utrzymując etaty, m.in. 1400 nauczycieli, ale też agend związanych z dostawami wody, z odbiorem odpadów, z transportem. Wyobraźmy sobie, co by się stało, gdybyśmy przestali świadczyć usługi w tym zakresie! Wprawdzie otrzymujemy od państwa tzw. rekompensaty, ale one nie pokrywają strat i nie mogą być rozwiązaniem na lata – mówi Artur Kozioł.

Podkreśla, że jedynym sensownym rozwiązaniem jest zwiększenie udziału gmin w podatku PIT – o 10 punktów procentowych – do ok. 48 proc. Stowarzyszenie Samorząd dla Polski skierowało do premiera wniosek w tej sprawie. - To pozwoliłoby nam nie tylko finansować bieżące potrzeby, ale i zaplanować wydatki na kolejne lata, co jest bardzo ważne, zwłaszcza w przypadku kluczowych inwestycji – wyjaśnia Artur Kozioł.

Postulat zwiększenia udziałów samorządów w dochodach z PIT popierają wszyscy samorządowcy. Wszyscy opowiadają się także za decentralizacją większości decyzji w walce z pandemią.

– Weźmy oświatę: to sam dyrektor szkoły w porozumieniu z wójtem winien móc decydować o funkcjonowaniu szkoły, wysyłaniu uczniów do pracy hybrydowej czy zdalnej. Uzależnianie tego od zgody sanepidu w obecnych warunkach wydłuża czas podjęcia decyzji o kilka dni, a my musimy działać szybko – mówi Krzysztof Wołos.

Zdaniem samorządowców decentralizacja decyzji – oraz środków - powinna dotyczyć także innych kluczowych obszarów, jak inwestycje czy ochrona środowiska, w tym walka ze smogiem.

- Z poziomu gminy jesteśmy w stanie to zrobić najlepiej, najsprawniej, najszybciej i najefektywniej. Udowodniliśmy we wszelkich możliwych dziedzinach w ciągu ostatnich 30 lat, że można nam zaufać. Zadania najistotniejsze z punktu widzenia lokalnych społeczności powinny zostać powierzone samorządom. Musimy mieć prawo podejmowania decyzji w kluczowych sprawach. I muszą iść za tym odpowiednie pieniądze – kwituje Bogusław Król, wójt Zielonek.

Małopolskie gminy: konieczne jest pozostawienie decyzji o nauce zdalnej samorządowcom i dyrektorom szkół oraz radykalne zwiększenie udziału gmin w dochodach z PIT

Zbigniew Bartuś, Dziennik Polski/Gazeta Krakowska: - Rozmawiamy 23 października – rząd ma dziś podjąć decyzję o skierowaniu starszych klas podstawówek do nauki zdalnej. Od początku roku szkolnego to wy wraz z dyrektorami szkół musicie się zmagać z drugą falą pandemii, mając przy tym obowiązek konsultowania wszystkich decyzji z sanepidem. Jak to wygląda w praktyce?
Bogusław Król, wójt gminy Zielonki: - Dwa dni temu na 303 nauczycieli 45 nie docierało do placówek, dzisiaj jest to około 60, dostaję kolejne esemesy w trakcie tej debaty. Niektóre placówki tracą możliwości opieki nad dziećmi, zapewnienia im bezpieczeństwa. Moim zdaniem, od początku obecnego roku szkolnego to dyrektor szkoły w porozumieniu z organem prowadzącym, czyli wójtem, winien mieć prawo podejmowania decyzji dotyczących wysyłania poszczególnych klas czy całej szkoły do pracy zdalnej. O ile ja mogę podjąć decyzję natychmiast po otrzymaniu od dyrektora niepokojących danych, to sanepid nie ma kim pracować. W efekcie decyzje zapadają najwcześniej po trzech-czterech dniach. W tym czasie osoby, które miały kontakt z zakażonym, przychodzą do szkoły czy przedszkola i stają się roznosicielami pandemii.

- Na ile szkoły przyczyniły się do wzrostu zakażeń?
Bogusław Król: - To nie są jakieś moje hipotezy, tylko wnioski z obserwacji. Mamy drastyczny wzrost liczby zakażeń wśród nauczycieli i personelu. W zeszłym tygodniu w jednej z wiosek nauczycielka nauczania zintegrowanego przez pięć dni chodziła do pracy po badaniu, w piątek okazało się, że ma plus, więc w zasadzie od poniedziałku klasa powinna być na kwarantannie. Ale nie może, bo nie ma decyzji sanepidu. Sanepid musi najpierw zrobić wywiad, czy pani siedziała przy biurku, czy chodziła po klasie i czy po całej klasie, czy tylko w pierwszych rzędach, kto tam siedział, czy pani miała maseczkę…

- Wygląda to słabo.
Bogusław Król: - Owszem. I ja nie mam pretensji do pracowników sanepidu! Podziwiam ich, że funkcjonują w tak wątłym stanie osobowym w systemie 24-godzinnym, dostając co chwila po tysiąc telefonów i tysiąc mejli. Nie oni stworzyli te przepisy, te procedury. Moim zdaniem, te procedury trzeba uprościć, obdarzając zaufaniem samorządy i dyrektorów szkół, którzy przecież najlepiej widzą, co się dzieje na froncie i wiedzą, jak zorganizować pracę swych placówek w sposób bezpieczny, a zarazem – jak uniknąć sytuacji, w której po prostu nie będzie miał kto uczyć – ani w szkole, ani zdalnie.

Krzysztof Wołos, wójt gminy Wielka Wieś: - U nas przybywa absencji nie tylko dlatego, że zainfekowani nauczyciele przebywają w izolacji, ale też z tego powodu, że część miało kontakt z zakażonymi i boi się o siebie i innych, a część musi opiekować się bliskimi. W efekcie na 220 nauczycieli mamy 57 nieobecnych. Do tego nie ma jednej trzeciej obsługi. To rodzi problemy z zapewnieniem nadzoru i bezpieczeństwa.

- Jak temu zaradzić?
Krzysztof Wołos: - Zgadzam się, że to sam dyrektor szkoły w porozumieniu z wójtem winien móc decydować o funkcjonowaniu szkoły w pandemii. Uzależnianie decyzji od zgody sanepidu wydłuża czas, a my potrzebujemy działać szybko. Zanim rząd zaczął o tym mówić, zaczęliśmy kierować starsze klasy, od 4 do 8, do nauki zdalnej, bo to było konieczne. Sygnalizowaliśmy taką konieczność już dawno. Bez echa.

- Część rodziców alarmuje, że ciężko im godzić pracę z nauką zdalną dzieci.
Krzysztof Wołos: - Mamy świadomość, że część rodziców nie ma ku temu odpowiednich warunków w domu, brakuje sprzętu itd. Inna część fizycznie chodzi do pracy i nie ma z kim zostawić dzieci. Rozumiejąc to, nie jesteśmy zwolennikami zamykania wszystkich szkół i nauki zdalnej ogółu dzieci. Przy obecnej dynamice pandemii uważamy, że dzieci z klas cztery-osiem są w stanie przez jakiś czas w domach zostać. Natomiast powinniśmy się zająć najmłodszymi, z przedszkoli i pierwszych klas podstawówek, bo z nimi pracujący rodzice mają największy problem. Dzieciom takim trzeba zapewnić nie tylko edukację, ale i odpowiednią opiekę. Możemy jeszcze spróbować zatrzymać je w placówkach, zwłaszcza gdy pozostanie starszych dzieci w domach pozwoli odciążyć system.

Artur Kozioł, burmistrz Wieliczki, członek zarządu stowarzyszenia Samorządy dla Polski: - Dzisiaj każda szkoła ma inną sytuację, a to oznacza odrębny sposób zarządzania. Więc moim zdaniem nie sanepid, ani nawet nie burmistrz powinien decydować, jak ona powinna funkcjonować w pandemii. Decyzje powinny należeć do dyrektorów, bo oni najlepiej te placówki znają i wiedzą, jakie rozwiązanie będzie korzystne. Nie ma co wydłużać procesu decyzyjnego, bo to – jak wynika z wszelkich naszych doświadczeń – wyłącznie szkodzi. My dziś czekamy na kluczowe decyzje całymi dniami, gdy realnie liczą się godziny…

- Każdy dyrektor winien mieć prawo podejmowania wiążących decyzji już od 1 września?
Artur Kozioł: - Oczywiście. Niestety, przyjęto inne rozwiązanie, czego skutkiem jest cała masa błędów i groźba tego, że my niedługo nie będziemy rozmawiać o przejściu na zdalne nauczenie, tylko o zamknięciu szkół w ogóle, bo nie będzie miał kto uczyć. Jeśli nie opanujemy tego zjawiska na poziomie poszczególnych placówek, to możemy sobie w Warszawie wiele rzeczy ustalać, patrząc z zachwytem na Stadion Narodowy – ale co to będzie znaczyło, dajmy na to, w Gorzkowie?

- Czy mieszkańcy odczuwają skutki scentralizowania decyzji na tej wojnie?
Artur Kozioł: - Na co dzień. Myśmy mieli w szkole w jednej z miejscowości dwóch zakażonych nauczycieli. Sanepid czekał. No, to mieliśmy tam zaraz 6, a następnie 8 zakażonych. A powinniśmy zareagować przy pierwszym, jak w kwietniu. Dziś mamy wykluczające się wzajemnie i spóźnione decyzje. Jak słyszę od sanepidu, że wczoraj było u nas 80 przypadków, ale te dane nie zostały wprowadzone do systemu, bo mają do tego tylko dwóch pracowników, to się zastanawiam, ile naprawdę jest tych przypadków…

- Utworzenie czerwonej strefy w całej Polsce coś zmieniło w waszym funkcjonowaniu?
Artur Kozioł: - Skąd. W ostatnich tygodniach bawimy się w kolory: czerwone, żółte, niebieskie… Po co? Przecież pracownicy się przemieszczają, rodziny się przemieszczają, granice gmin, powiatów dla tej pandemii nie istnieją. My się na co dzień spotykamy z takimi absurdami. Nie może być tak, że ja oglądam o 11.00 w telewizji, co powie premier czy minister i mam się do tego dostosować. Gdzie jest dialog? Gdzie jest próba dowiedzenia się centrali, co dzieje się u nas, na froncie i czego nam w tej walce trzeba? Wszyscy prezydenci, burmistrzowie i wójtowie w Polsce zadają to pytanie.

Kazimierz Barczyk, przewodniczący Stowarzyszenia Gmin i Powiatów Małopolski: - Pamiętajmy, że uczestnicy tej debaty to najlepsi gospodarze w Polsce, świetnie zarządzający relatywnie zamożnymi gminami. Można sobie wyobrazić, co dzieje się w samorządach mniej zasobnych, w których trudniej zrobić wymaz czy dodzwonić się do sanepidu. Minister Niedzielski potrafi wypuścić jednocześnie dwa komunikaty. Pierwszy: że szkoły są niezwykle ważnym elementem stabilizacji gospodarki – bo jak dzieci chodzą do szkoły, to ich rodzice mogą chodzić do pracy. Drugi: szkoły są największym rozsadnikiem zakażeń. Te dwie opinie są ze sobą sprzeczne, a jednocześnie pokazują realną sytuację i dramat wyborów, jakie musimy podejmować. My wszyscy – wójtowie, burmistrzowie, dyrektorzy, rodzice…

- W Małopolsce mamy 5 tysięcy szkół i przedszkoli. Większość z nich próbuje się od września dodzwaniać do sanepidu…
Kazimierz Barczyk: - Już 1 września Stowarzyszenie Gmin i Powiatów Małopolski wystąpiło z apelem do premiera o radykalne dofinansowanie sanepidu oraz zwiększenie obsady o 100 procent, zwłaszcza w stacjach powiatowych. Pisaliśmy, że to jest kluczowa instytucja państwa na froncie walki z pandemią. Premier zapowiadał wtedy, że we wrześniu, październiku przeprowadzi redukcje zatrudnienia w sferze budżetowej – o kilkadziesiąt tysięcy osób. Myśmy radzili, żeby tych ludzi nie zwalniać, tylko przesunąć do sanepidu, który stał się niefunkcjonalny – choć ludzie pracują tam od świtu do nocy, bez weekendów i urlopu od wiosny.

- Słyszę w gminach, że pracownicy sanepidu już właściwie polegli na tym froncie.
Kazimierz Barczyk: - Oni jeszcze wiosną jakoś dawali radę, natomiast teraz, przy tak wysokiej fali, przy kolejnych rekordach, utracili kontrolę. Myśmy ostrzegali, że tak będzie. Sanepid, który poza wspomnianymi placówkami oświatowymi, ma pod nadzorem przeszło 8 tysięcy placówek opieki zdrowotnej, w tym kluczowych szpitali, 40 tys. obiektów żywienia oraz ponad 500 wodociągów, w obecnym stanie kadrowym i epidemicznym nie jest w stanie prowadzić postępowań zgodnie z procedurami, a więc i podejmować szybkich decyzji. Przepisy narzucające współpracę władz gmin z sanepidem przy zarządzaniu szkołami stały się niewykonalne. Decyzje o kwarantannie klas powinny być niezwłocznie, a zapadają po wielu dniach, gdy w postępie geometrycznym przybywa zakażonych.

Artur Kozioł: - Nikogo nie krytykujemy. Staramy się wskazywać rozwiązania, które – z punktu widzenia tych, którzy walczą na froncie – wydają się najbardziej trafne. Takim trafnym rozwiązaniem jest na pewno obdarzenie większym zaufaniem samorządowców i dyrektorów szkół, pozostawienie im decyzji.

Gminom grozi katastrofa finansowa. Trzeba szybko podnieść ich udział w dochodach z PIT

- Związek Miast Polskich oszacował, że w pierwszych trzech kwartałach tego roku dochody gmin z PIT i CIT spadły o ok. 7 proc. Skąd w tej sytuacji brać pieniądze na realizację wszystkich zadań i celów, skoro walka z COVID-19 kosztuje coraz więcej?
Artur Kozioł: - Jedynym sensownym rozwiązaniem jest zwiększenie udziału gmin w PIT. Wraz ze stowarzyszeniem Samorząd dla Polski złożyliśmy do premiera i rządu wniosek, by ten wzrost wyniósł 10 punktów procentowych…

- W efekcie ów udział przekroczyłby 48 procent.
Artur Kozioł: - Tak. To pozwoliłoby nam nie tylko finansować bieżące potrzeby, ale i zaplanować wydatki na kolejne lata, co jest bardzo ważne, zwłaszcza w przypadku kluczowych inwestycji. One trwają zazwyczaj dwa – trzy lata i wydatki z nimi związane muszą być prognozowane przed podpisaniem umowy.

- Są centralne programy, do których gminy mogą się zgłaszać.
Artur Kozioł: - Z mojego punktu widzenia to są fajerwerki. A my tutaj, w gminnych wspólnotach, potrzebujemy stabilnego, przewidywalnego finansowania zadań publicznych wykonywanych na rzecz mieszkańców. Nie da się go zapewnić inaczej, niż poprzez wspomniane zwiększenie udziału gmin w PIT.

- Wpływy z PIT zmalały wiosną i zapewne pod koniec roku znów mocno zmaleją, by wraz z rozwojem pandemii zatrzymywane są ponownie kolejne obszary gospodarki.
Artur Kozioł: - Prosty przykład: we wrześniu 2019 r. frekwencja na trasie turystycznej Kopalni Soli „Wieliczka” wyniosła 1,6 mln, a w 2020 r. – 560 tys. A mówimy tu nie tylko o trasie. Tracą hotele, restauracje – i to się przekłada na wpływy z PIT.

- Słyszę od wójtów, burmistrzów w całej Polsce, że przedsiębiorcy zwracają się do nich o ulgi, zwolnienia z podatków lokalnych, bo ich przychody w pandemii spadły…
Artur Kozioł: - Musimy, niestety, w większości przypadków odmawiać zwolnień, natomiast – idąc drogą Krakowa – wydłużamy płatności, rozkładamy na raty. Chodzi o to, by trwale nie utracić tych wpływów. Myśmy to dotąd robili w nadziei, że sytuacja się poprawi. Ale ona się na razie – jak widać - nie poprawiła. Porozmawiajmy zatem o podniesieniu udziału gmin w PIT.

Krzysztof Wołos: - Z perspektywy mniejszej gminy, jak nasza, niezwykle ważne jest zapewnienie środków nie tylko na bieżące funkcjonowanie, ale też na lokalne inwestycje. I to niekoniecznie jakieś wielkie, za miliony, ale też te mniejsze, za kilkaset, czy kilkadziesiąt tysięcy, by były zlecenia dla lokalnych firm, żeby one miały pracę, zatrudniały ludzi, płaciły podatki. Czyli żeby gospodarka się kręciła, bo od tego zależy los wielu małych przedsiębiorców i ich rodzin oraz pracowników.

- Macie dwie strefy aktywności gospodarczej.
Krzysztof Wołos: - Działające tam większe podmioty korzystają z tarcz antykryzysowych i sobie radzą. Ale też mamy rozbudowaną sieć hoteli i restauracji. Z ich punktu widzenia kluczowy jest brak wesel, chrzcin, komunii i innych wydarzeń, z których one dotąd żyły. Takich firm jest sporo, wszystkie mają problemy. Staramy się im iść na rękę, odraczać i rozkładać płatności na raty, bo bardzo zależy nam na przetrwaniu firm i miejsc pracy. Ale w małym stopniu umarzamy płatności, bo gmina nie może sobie na to pozwolić. Utraciliśmy znaczną część dochodów. Dlatego zgadzam się, że w obecnej sytuacji jedynym wyjściem jest zwiększenie naszego udziału w PIT.

- Samorządowcy narzekają też od lat na subwencję oświatową.
Krzysztof Wołos: - Rozmowa z rządem na ten temat jest konieczna. W naszym przypadku subwencja nie pokrywa połowy kosztów. Nawet na wynagrodzenia nauczycieli lwią część kwoty musimy pozyskiwać z innych źródeł. Tymczasem brakuje przedszkoli, brakuje miejsc w szkołach, musimy placówki rozbudowywać – m.in. dlatego, że napływa do nas sporo mieszkańców z zewnątrz, zwłaszcza z Krakowa. Tego typu inwestycje trzeba planować z kilkuletnim wyprzedzeniem. Nie sposób tego zrobić bez środków. A tych nie starcza dziś nawet na utrzymanie tego, co jest, a co dopiero – inwestycje i rozbudowę. Te kwestie muszą być przepracowane, bo inaczej samorządy lokalne zostaną sparaliżowane.

- Prowadzone przez was inwestycje idą zgodnie z planem?
Krzysztof Wołos: - Są opóźnienia i wynikają przede wszystkim z tego, że kadry w firmach realizujących te zadania zostały przetrzebione przez pandemię. Są zakażenia, kwarantanny i z trzech brygad robiących boisko czy kanalizację zostaje jedna.

Bogusław Król: - U nas z pierwszym wiosennym atakiem pandemii zbiegły się wielkie inwestycje wodno-kanalizacyjne. Były problemy, opóźnienia trzymiesięczne – nie tylko za sprawą zakażeń i kwarantanny, ale też problemów z nadzorem i terminowym uzyskiwaniem dokumentów. Zielonki nie mają stref gospodarczych, ale działa u nas 2,5 tys. mikro i małych przedsiębiorstw, najczęściej rodzinnych, w sferze usług i drobnej wytwórczości. Nie widać tu jakichś wielkich różnic w liczbie tych firm, one przetrwały pierwszy rzut koronawirusa, korzystając z pomocy i podniosły się latem. Ale teraz znów mamy kryzys i nikt nie wie co będzie.

Ciąg dalszy, m.in. o planach inwestycyjnych, możliwościach pozyskania pieniędzy na nie, a także o Programie Ochrony Powietrza, ociepleniu domów, wymianie starych kotłów i montażu odnawialnych źródeł energii – w kolejnym odcinku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska