Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Repatrianci z Kazachstanu znaleźli raj pod Tarnowem

Paweł Chwał
Paweł Chwał
Rodzina Kruczyninów ze swoim sponsorem (Grzegorz Piotrowski, w środku), który zaoferował im mieszkanie i pracę w Polsce
Rodzina Kruczyninów ze swoim sponsorem (Grzegorz Piotrowski, w środku), który zaoferował im mieszkanie i pracę w Polsce Paweł Chwał
Kruczyninowie z Kazachstanu mieli trafić do Dąbrowy Tarnowskiej. Radni się wycofali. Gościnę zaoferowali im w Żabnie. Gmina wysłała zaproszenie, przedsiębiorcy zadbali o dom i pracę.

Kruczyninowie nie mogą napatrzeć się na las, który widzą z okien swojego nowego mieszkania w Polsce. - W Kazachstanie, wszędzie, gdzie okiem sięgnąć rozciąga się step. Drzew praktycznie tam nie ma, a do najbliższego lasu mieliśmy ponad 80 kilometrów. Nigdy nie był on aż tak zielony, jak ten, który rośnie u was - opowiadają.

Czteroosobowa rodzina repatriantów (39-letni Witalij i Helena z synami: 12-letnim Aleksandrem i 14-letnim Sergiuszem) od tygodnia układają sobie nowe życie w Odporyszowie. Trafili tu za sprawą prywatnych przedsiębiorców, urzędu gminy i radnych - po blisko sześciu latach starań i kilkudziesięciu listach wysłanych do różnych samorządów w Polsce z prośbą, aby ich przygarnąć w kraju przodków.

Mieszkanie na poddaszu

Pani Helena w przejmującym apelu pisała, że boi się o przyszłość rodziny, o prześladowaniach ze strony tamtejszych muzułmanów, o aktach przemocy, z powodu których jej mąż musiał porzucić studia. Repatriacja do Polski miała być dla nich wybawieniem od życia w atmosferze strachu i niepewności.

Zaproszenie z Żabna dotarło do nich niedługo po tym, jak z obietnicy przyjęcia repatriantów ostatecznie wycofali się w sąsiedniej Dąbrowie Tarnowskiej (stało się to po wyborach samorządowych). Temat szeroko opisywaliśmy na łamach „Gazety Tarnowskiej”.

- To właśnie po przeczytaniu tego artykułu zrodził się w naszych głowach pomysł, aby zrobić wszystko, co się da, by sprowadzić tę rodzinę do Polski - przyznaje Grzegorz Piotrowski, jeden z właścicieli firmy Les-Drób z Niedomic.

Przedsiębiorcy niedługo wcześniej wydzierżawili od gminy Żabno hotel i zajazd w Odporyszowie z dużym poddaszem. Postanowili go z własnych pieniędzy zaadaptować pod mieszkanie dla Kruczyninów. W ten sposób powstały trzy pokoje, mała kuchnia i łazienka, które wyposażono w meble i niezbędne sprzęty. Na gości czekały gotowe od blisko pół roku. Ich przylot do Polski bardzo ułatwiło oficjalne zaproszenie, które do Kazachstanu wystosowali do nich radni gminy Żabno.

Dobytek w walizkach

Podróż do Polski trwała kilka godzin samolotem i pochłonęła większość zgromadzonych przez nich oszczędności. Zabrali ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy, które zmieścili w trzech walizkach i dwóch torbach podróżnych.

- Na lotnisku miałem przy sobie kartkę z napisem: „Rodzina Kruczynin”, ale była ona zbyteczna. Witalij od razu do mnie podszedł i gorąco przywitał się. Łamaną polszczyzną powiedział, że rozpoznał mnie... sercem - opowiada Stanisław Kusior, burmistrz Żabna, który osobiście pojechał do Warszawy, aby powitać repatriantów na polskiej ziemi.

- Chciałem w ten sposób podkreślić, jak bardzo cieszymy się z tego, że są z nami i dodać im odwagi. Dużo rozmawialiśmy przez drogę i jestem przekonany, że sobie poradzą. To bardzo sympatyczni, ambitni młodzie ludzie, którzy zdecydowali się na przyjazd do naszego kraju przede wszystkim z myślą o swoich synach i zapewnieniu im lepszej przyszłości. W Polsce te perspektywy bez dwóch zdań są lepsze niż w Kazachstanie - dodaje Stanisław Kusior.

Poznali się przy strzyżeniu

Kruczyninowie są zaskoczeni tak gorącym, wręcz królewskim - jak sami przyznają - przyjęciem w Odporyszowie. Witalij w Kazachstanie pracował jako sprzedawca w sklepie. W Polsce będzie na początek zatrudniony na produkcji w Les-Drobie, a później - jak uda się zalegalizować wszystkie posiadane przez niego uprawnienia - będzie zarabiać jako kierowca. Helena będzie pomagać w zajeździe, m.in. jako kelnerka. Z zawodu jest fryzjerką. W Szortandzie - niewielkiej miejscowości ok. 80 km od Astany miała nawet swój zakład. To właśnie w nim poznała swojego przyszłego męża. - Poszedłem się raz do niej ostrzyc i tak mi się spodobała, że później chodziłem do niej już stale, nawet jak włosy nie zdążyły mi jeszcze odrosnąć - przyznaje Witalij.

39-latka zabrała ze sobą część swoich przyrządów fryzjerskich i nie wyklucza, że w przyszłości - również w Polsce zacznie praktykować w swoim wyuczonym zawodzie. Na razie musi nauczyć się polskiego, bo choć to ona jest wnuczką Polaków, którzy w 1936 roku zostali deportowani przez Sowietów z Kresów na teren dzisiejszego Kazachstanu - języka swoich dziadków nie zna. Jego nauka z pewnością szybciej przyjdzie jej synom. Sergiusz już we wrześniu rozpocznie naukę w I klasie gimnazjum w Żabnie, a jego młodszy brat - Aleksander w szóstej klasie SP w Odporyszowie. - Bardzo cieszymy się, że tutaj trafiliśmy. Jesteśmy wdzięczni wszystkim, którzy przyczynili się do naszego przyjazdu do Polski i postaramy się nie zawieść danego nam zaufania. Nasi bliscy, którzy zostali w Kazachstanie, gorąco modlą się za nami. Mam nadzieję, że kiedyś i oni znajdą gościnę w Polsce - mówią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska