Chodzi o pieniądze, jakie obiecali reprezentantom Polski najpierw Piotr Hałasik (pisemnie), a potem jego następca, Dawid Chwałka, potrzymał warunki ustnie. Za kadencji tych prezesów dzień kadrowicza na zgrupowaniu hokejowej reprezentacji narodowej wyceniono na 300 zł. Problem w tym, że zawodnicy pieniędzy nie zobaczyli. Wspomniani byli już prezesi doprowadzili krajową centralę do finansowej katastrofy, a obecna ekipa rządząca, z Mirosławem Minkiną na czele, odcina się od zobowiązań swoich poprzedników. - Zawsze staramy się przedstawić nasze stanowisko rzetelnie i tym razem było podobnie – podkreśla Krystian Dziubiński, prezes SZHL. - Nie możemy się zgodzić ze stanowiskiem obecnego prezesa Polskiego Związku Hokeja na Lodzie, że – będąc w jego strukturach za czasów poprzednich szefów – nie wiedział, co się dzieje w krajowej centrali. Mówię o tym dlatego, że taka jest obecnie główna linia obrony obecnego włodarza PZHL.
Szefostwo PZHL przy każdej okazji podkreśla, że dniówki reprezentantów, których kraje występują w elicie światowego hokeja, przypominają bardziej kieszonkowe, więc polskie nie są adekwatne do poziomu rozgrywek, a Polska występuje w trzeciej lidze światowego hokeja. Poza tym, zawodnicy są zatrudnieni w klubach, więc nie są pozbawieni środków do życia na czas gry w reprezentacji narodowej. - Gdyby w polskiej lidze zarobki były na poziomie światowym, nikt nie wziąłby pewnie złotówki za grę w reprezentacji – analizuje Krystian Dziubiński. - Nam wymawia się 300 zł za dzień pobytu na zgrupowaniu, ale pamiętajmy, że do miejsca zbiórki musimy dojechać własnymi samochodami. Jeśli musimy je zostawić przez kilka dni na płatnym parkingu, to także koszty pokrywamy z własnej kieszeni. Mówiliśmy posłom o wielu innych sprawach związanych z reprezentacją Polski. Jako Stowarzyszenie, mamy rozeznanie w realiach reprezentantów innych krajów. W Finlandii, po mistrzostwach świata, w zależności od obciążeń turniejowych, zawodnik nie może podjąć treningu od czterech do sześciu tygodni. Tymczasem w naszym kraju kadrowicz ma najwyżej dwa tygodnie na odpoczynek, bo musi wrócić do zajęć w klubie. Inni polscy gracze, którzy nie grają w kadrze, mają więcej czasu na odpoczynek, czyli są mniej przeciążeni.
Polscy kadrowicze po mistrzostwach świata w Tallinie nie dostali ani złotówki, bo nie awansowali na zaplecze elity, a tylko w takim przypadku PZHL obiecał premię. - Tymczasem każdy z Rumunów za awans dostał po 2100 euro. Wiemy, że na turniejach EIHC mają premie za mecze. Wiadomo, że w ich reprezentacji będzie ostra rywalizacja o miejsce w składzie. Tymczasem szefowie naszego związku wciąż się odcinają od spłaty zaległości wobec zawodników, choć padły deklaracje, że część będzie nam wypłacona. Czekaliśmy rok, grając w kadrze za darmo – podkreśla Dziubiński.
Komisja Kultury Fizycznej Sportu i Turystyki nie ma mocy prawnej. Może jedynie starać się doprowadzić do porozumienia zwaśnionych stron. - Być może członkowie komisji sportu przekażą przedstawione przez nas fakty ministrowi sportu – żyje nadzieją Krystian Dziubiński. - Zawsze podkreślam, że jesteśmy gotowi do rozmów. Będziemy głośno mówić o naszych problemach, aż być może uda się wypracować jakiś kompromis.
