- Nie mogę uwierzyć w to, co się stało. To jakiś koszmar. Znów mogliśmy wszystko stracić - płacze Ewelina Brończyk.
Rano odrabiała z najmłodszym 7-letnim synem Emilem lekcje. Starsi synowie 13-letni Jakub i 11-letni Klaudiusz szykowali się do kościoła. To oni pierwsi zauważyli dymy. Domek holenderski, który rodzina otrzymała od jednego z przedsiębiorców z Chełmca, by mieć gdzie mieszkać na czas budowy nowego domu, zaczął się palić.
- Chłopcy krzyknęli: Uciekajcie, bo coś się pali. Nawet się nie zastanawiałam, tylko chwyciłam Emila i wybiegliśmy na podwórku - opowiada pani Ewelina.
- Byłem na bosaka - dodaje Emil. - Czemu znów to nas spotyka? - zastanawia się sześciolatek, ocierając łzy.
Przyczyną pożaru mogły być najpewniej wadliwie podpięte instalacje elektryczne.
- Gdy tylko zobaczyliśmy, co się dzieje, zaczęliśmy z bratem zrywać styropian, który ociepla domek. Tata gaśnicą ugasił zarzewie ognia i odciął prąd - opowiada Kuba. Trzynastoletni chłopiec przytomnie wyniósł również butlę z gazem na zewnątrz budynku. Kiedy strażacy przyjechali na miejsce, sytuacja była już opanowana.
- Spaliły się dwa arkusze elewacyjne domku. Część elewacji trzeba było rozebrać i dogasić. Środek domku nie został naruszony - mówi Paweł Motyka, zastępca komendanta PSP w Nowym Sączu. Na miejscu zdarzenia byli również policja i pogotowie energetyczne.
- Nie mamy dostępu do prądu, a strażacy zabronili nam nocować w tym domku. Mówią, że choć dogasili wszystko, może być ryzyko, że coś się znów zacznie tlić. Tę noc spędzimy na budowie - mówi roztrzęsiona pani Ewelina.
Nowy dom państwa Brończyków stoi w stanie surowym zamkniętym. Synowie ułożyli wczoraj na podłodze przyszłego salonu dwa stare tapczany.
- Na szczęście udało mi się w tym tygodniu podpiąć centralne ogrzewanie w domu. Nie powinniśmy zmarznąć - mówi Mirosław Brończyk, mąż pani Ewelina. Próbuje zachować kamienną twarz. Nie może. Łzy same ciekną mu po policzkach.
- Gasiliśmy z synami ogień, a ja miałem przed oczami płonący dom sprzed roku. To cud, że pożar nie wybuchł w nocy. Inaczej, by nas tu... - pan Mirosław zawiesza głos.
Na miejscu zdarzenia obecne były pracownice socjalne Gminnego Ośrodka Opieki Społecznej w Korzennej. Przyjechały również kuzynki pana Mirosława, które pomagają mu w budowie domu. Szukają sponsorów, by rodzina jak najszybciej mogła się wprowadzić do nowego budynku. Apelowały do urzędniczek, aby nie dopuściły, by dzieci dłużej mieszkały w prowizorycznym domu.
- To zagraża ich życiu. Trzeba pomóc tej rodzinie jak najszybciej urządzić dom - mówi Renata Kot, apelując do wszystkich ludzi o pomoc dla rodziny swojego kuzyna.
Ewa Bednarska, kierownik GOPS w Korzennej zapewnia, że rodzina stale otrzymuje pomoc i na pewno może liczyć teraz na kolejną ze strony gminy. Każdy może również udzielić wsparcia Brończykom, wpłacając pieniądze na specjalnie dla nich utworzone przez gminę konto: 80 8797 1026 0020 0296 1651 0001.
Autor: Damian Radziak
KONIECZNIE ZOBACZCIE:
Polub nas na Facebooku i bądź zawsze na bieżąco!