Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzinny skansen na Jędrzejkówce. Tutaj czas zatrzymał się w miejscu...

Krystyna Trzupek
Krystyna Trzupek
Pan Krzysztof Jędrzejek z synem Grzegorzem - najmłodszym zawodowym przewodnikiem
Pan Krzysztof Jędrzejek z synem Grzegorzem - najmłodszym zawodowym przewodnikiem Krystyna Trzupek
To miejsce naprawdę urzeka. Przybywających już od progu wita kilkusetletnia lipa, która zaprasza, by usiąść w jej cieniu i odpocząć nieco. To tutaj, na ponad jednohektarowej powierzchni usytuowana jest XIX-wieczna zagroda chłopska, niewątpliwie jedna z najcenniejszych perełek naszego regionu, gdzie od lat Barbara i Krzysztof Jędrzejek prowadzą z pasją i miłością prywatną kolekcję etnograficzną.

Zaczęło się od dziecięcego zbieractwa znaczków, numizmatów i żołnierzyków. - Nigdy nie miałem w planach tworzyć skansenu plenerowego – opowiada Krzysztof Jędrzejek, 52-letni radca prawny z Laskowej. - Chciałem tylko zbudować pomieszczenie, które pomieści moje rozrastające się zbiory – dodaje. I tak, na fundamentach rodzinnego domu pana Krzysztofa powstał budynek ekspozycyjny, który dziś kryje w sobie prawdziwe bogactwo przeszłości. Odszukane stare przedmioty na strychach, zapomniane, wyrzucone, otrzymują tu swoje drugie życie. Malowane skrzynie wianne, wchodzące kiedyś w skład posagu każdej panny młodej zawierają w sobie niejedną tajemnicę szczęśliwej lub tragicznej miłości. Warsztat wiejskiego szewca, krawca, rzeźnika wprowadza w świat, który dzisiejsze dzieci znają jedynie z dziadkowych opowieści. Uwagę przykuwa wielkie koryto do sprawiania świni i nadziewarki do kiełbas. Smakoszy trunków i nie tylko zachwyci kolekcja beczek na wino i piwo, ocalałych z okolicznych browarów, która znajduje się w kamiennej piwnicy. Ze ścian, z XIX-wiecznych oleodruków spoglądają święte postacie, nieodłączne elementy wyposażenia każdej wiejskiej chałupy, świadczące o pobożności gospodarzy.

Młyn ze Żmiącej

- Punktem zwrotnym w moim myśleniu, a zarazem nowym rozdziałem dla tego miejsca, była likwidacja kilkanaście lat temu młyna wodnego w Żmiącej. Nie potrafiłem się pogodzić ze zniszczeniem tego obiektu – opowiada pan Krzysztof. Szybko podjął decyzję o przeniesieniu i rekonstrukcji młyna. - Kiedyś takich młynów było wiele. W samej Żmiącej ok. 25 – podkreśla. Dziś wodny młyn na Jędrzejkówce jest ostatnim zachowanym młynem, który posiada w całości drewniany mechanizm napędowy. To stąd kiedyś pochodziła najlepsza mąka, bez zanieczyszczeń, zamawiana głównie na wesela czy chrzciny. W środku młyna żarna, stepy, sita do przesiewania mąki. - Przenoszenie starych obiektów, chałup jest bardzo trudne, skomplikowane i kosztowne. Z reguły te budynki są na kamiennym fundamencie, prawie zawsze wymagają też w części rekonstrukcji. Potrzeba na to około kilku miesięcy pracy- zaznacza właściciel skansenu.

Spyrnik, kobylice, dziad

Drewniane budynki pozyskiwane są z Laskowej i okolicznych miejscowości. - W zamyśle nasza kolekcja ma obejmować zbiory charakterystyczne dla budownictwa drewnianego Laskowej i okolic – podkreśla Jędrzejek. Drewniany spichlerz z XIX w. został zbudowany z rozebranej stodoły z pobliskiego folwarku z Dobrociesza. Wewnątrz drewniana tokarka, kobylice do składania kół, tzw. ,,dziad” do strugania szprych.
Ogromne sąsieki w spichlerzu z pobliskiej Kamionki Małej kryły w sobie niegdyś bogactwo plonów. W spyrniku gospodynie skrzętnie przechowywały połcie słoniny i suszonej kiełbasy, a do niewielkich skrzyń z łupanych deszczułek bukowych wkładały suszone owoce. Miejsce to służyło także do przechowywania cennej uprzęży końskiej. Na ścianie potężne jarzmo dla woła i nieco mniejsze dla krów, ponieważ nie każdy gospodarz mógł pozwolić sobie na konia. Uwagę przybysza zwraca pomysłowa kolekcja pułapek na myszy i szczury, które dawały się we znaki ówczesnym gospodarzom. Każdy detal w spichlerzu spełniał swoje zadanie. - Wie pani, dlaczego okienko tutaj jest takie małe? - pyta pan Krzysztof. - Dawniej, dzieci często były wykorzystywane do kradzieży, toteż okna musiały być takich rozmiarów, by nawet najmniejsze dziecko nie zdołało się tędy przedostać – odpowiada.

U kowala i stolarza

W XIX-wiecznej kuźni Macieja Woźniaka, ostatniego kowala we dworze w Łososinie Dolnej, wydaje się, jakby kowal tylko na chwilę przerwał swoją pracę i za moment znów zakrząta się przy tradycyjnym, kamiennym palenisku z kapą i miechem z 1889 roku, stanie przy kowadle na olbrzymim pniu, z którego znów popłyną miarowe uderzenia kucia stali. Kleszcze, młotki, foremniki, gwintowniki, klucze, narzędzia do podkuwania koni, widać, że kowal miał ręce pełne roboty.
W każdej wsi, obok kowala musiał być też stolarz i cieśla. W drewnianym, krytym gontem spichlerzu z Laskowej z 1875 roku możemy zobaczyć jego warsztat pracy: dłuta, cyrkle, świdry, topory, koryta, niecki, ręczna piła włosowa czy piła taśmowa napędzana kieratem. Na piętrze spichlerzu potężna maszyna do gręplowania wełny.

Zapach chleba z łopaty

Spacerując po skansenie, czuć przyjemny dym, który wydobywa się z suszarni przywiezionej z Michalczowej. Pan Krzysztof otwiera drzwiczki, pokazując jak działa suszarnia. - To stąd powstają najlepsze tradycyjne śliwki na wigilię – uśmiecha się. - W tym roku jest dużo śliwek, to i urodzaj będzie na śliwowicę – dodaje z uśmiechem. Na ukończeniu jest też typowa chłopska chałupa przywieziona z Laskowej, gdzie pod jednym dachem bytowali ludzie i zwierzęta. Piec już gotowy, żarzy się w nim drewno, a wkrótce będzie można poczuć zapach tradycyjnie pieczonego chleba na łopacie. - Teraz ze świecą szukać dobrych pracowników, którzy umieją mszyć chałupy czy kryć gontem – wtrąca właściciel skansenu. Niedaleko chałupy, skąpane w promieniach chylącego się już słońca, dumnie stoją ule, którym patronuje stojący naprzeciwko św. Ambroży – patron pszczelarzy. W dachu kapliczki nad świętym wyryta dewiza pszczelarzy: ,,Deus in minimis maksimus” (Bóg jest największy w rzeczach najmniejszych).
- Pszczoła to jedyne zwierzę, o którym nie mówi się, że zdycha. Pszczoła albo pada, albo umiera – podkreśla pan Krzysztof. Kiedyś, każdy szanujący się gospodarz miał taką przydomową pasiekę. Nad wszystkim czuwa Pan Jezus frasobliwy, który jest dziełem wprawnej ręki ludowego rzeźbiarza, Juliana Ryndaka. Frasobliwy Chrystus z zatroskaniem przypatruje się przybywającym gościom i błogosławi temu miejscu, gdzie teraźniejszość łączy się z przeszłością.

Ubić masło, upiec podpłomyki

W najbliższym czasie skansen poszerza swoją ofertę o warsztaty dla dzieci i młodzieży.
- Dzieci będą mogły nie tylko zobaczyć, jak się dawniej piekło chleb, podpłomyki, wyrabiało masło, maglowało, ale też własnoręcznie tego spróbować – zaznacza mój przewodnik. - No cóż, doczekaliśmy się czasów, że widok krowy, czy konia na wsi jest dla większości dzieci egoztyką – dodaje.

Mistrzowski duet

W prowadzeniu skansenu pomaga panu Krzysztofowi żona, Barbara i synowie: Grzegorz i Krzysztof. - Stanowimy z żoną doskonałe uzupełnienie. Tworzymy zgrany duet. Ja dbam o skansen, żona o otoczenie - zaznacza z uśmiechem. Wprawną rękę gospodyni widać na każdym kroku, cały skansen jest dosłownie skąpany w zieleni i kwiatach. Z kolei 13-letni syn Grzegorz – niewątpliwie najlepszy duch tego miejsca, okrzyknięty najlepszym i zarazem najmłodszym polskim przewodnikiem, od dwóch lat, jako zawodowy przewodnik z dowcipem i przytupem prowadzi gości po XIX-wiecznej chłopskiej zagrodzie.

Wsi spokojna, wsi wesoła

- Tutaj odpoczywam, regeneruję siły. Dzięki temu miejscu nie wypaliłem się zawodowo – uśmiecha się pan Krzysztof. - Kiedy tworzyło się to miejsce, różne były komentarze, dziś jestem szczęśliwy, że nie tylko ocalamy od zniszczenia obiekty z przeszłości, pokazujemy jak żyli nasi przodkowie, ale i budujemy w środowisku poczucie dumy i tożsamości regionalnej - podsumowuje na koniec.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska