W minionym roku zorganizowano 284 aukcje, czyli o 21 więcej niż w rok wcześniej. Obroty domów aukcyjnych wyniosły 214,1 mln zł, co oznacza, że sprzedaż dzieł sztuki na aukcjach wzrosła o 28 proc. w stosunku do ubiegłego roku. Po 1989 roku tak dobrze nie było.
Bezsprzecznym liderem polskiego rynku sztuki pozostaje Desa Unicum, z ponad 43 proc. udziałem w aukcyjnym obrocie. To – bagatela! – 93, 5 mln zł. Drugie miejsce zajmuje Polswiss Art – 19,9 proc. udziału w rynku (tam właśnie 12 grudnia 2016 roku odbyła się rekordowa aukcja z obrotami 17, 1 mln zł). Na trzecim miejscu podium jest Agra-Art, (10, 7 proc).
Rangę Desy Unicum na rynku podkreśla fakt, że dwie najwyższe sprzedaże dzieł sztuki w Polsce stały się faktem właśnie podczas jej aukcji, trzecią na swoim koncie ma w mionym roku Polswiss Art.
Absolutnym hitem top listy 2017 jest „Macierzyństwo” Stanisława Wyspiańskiego. Dzieło sprzedano w Desie Unicum za 4,366 mln zł – cena z opłatą aukcyjną, 3,7 mln zł – cena młotkowa. Obraz przedstawiający żonę artysty z dwójką dzieci długo uchodził za zaginiony. Po raz pierwszy pojawił się na aukcji w 2007 roku. Chwilę wcześniej rekord pobiło „Zabicie Wapowskiego w czasie koronacji Henryka Walezego” Jana Matejki z 1861 roku z kwotą całkowitą 3 683 000 zł.
– Dotąd właściwie nie polskim rynku się to nie zdarzyło, by aż dwa rekordy padły w tym samym roku – tłumaczy Juliusz Windorbski, prezes Desa Unicum.
– O ile spodziewaliśmy się, że obraz Matejki ma szansę pobić rekord, bo sporo zrobiliśmy dla promocji tej aukcji, o tyle nie sądziłem – mimo wysokiej klasy „Macierzyństwa” Wyspiańskiego – że zdoła przebić tę sumę. Ci, którzy obserwowali aukcję, mówili mi, że nawet po mojej minie – mimo że zawsze staram się mieć pokerową twarz - było widać, że jestem zaskoczony taki obrotem sprawy – dodaje.
Czas na inwestycje w klasykę i współczesność
Specjaliści podkreśla, że to dobry czas na inwestowanie. Z kilku powodów. – Od wielu lat sztuka uchodzi za jedną z najbezpieczniejszych lokat kapitału – mówi Wojciech Śladowski z Polskiego Domu Aukcyjnego, mającego swoją siedzibę w Krakowie.
Twierdzi, że polska sztuka wciąż jest niedoszacowana, dzięki czemu jej ceny wciąż będą rosły. Inie chodzi o sztukę dawną. Wciąż rosną ceny artystów XX wieku, jak Erna Rosenstein, a nawet żyjących, jak Jerzy Kałucki. Jeszcze kilka lat temu jej prace były wyceniane na kilka tysięcy złotych, dziś – 20-30 tys. zł. I Wojciech Śladowski przewiduje, że wciąż będą rosły.
Oczywiście najwyższe zyski można osiągnąć inwestując w młodą sztukę, ale ona też taki krok obciążony jest najwyższym ryzykiem. Ale przykłady sprzed kilku lat – jak Jakub Julian Ziółkowski albo Tomasz Kowalski – pokazują, że na tej spekulacji można sporo zarobić. Ceny ich prac zaledwie w ciągu kilku lat poszybowały z kilkuset złotych do kilkunastu tysięcy.
Na przestrzeni lat rynek znacznie się zmienił, na co zresztą znaczy wpływ miała polityka domów handlowych. Desa Unicum przed laty wprowadziła choćby Aukcje Młodej Sztuki – z cenami wywoławczymi 500 zł. To otworzyło drogę do licznego grona nowych kupujących. – Nawet osoby, które dotąd nie interesowały się sztuką, za stosunkowo niewielkie pieniądze mogły zacząć kupować sztukę – mówi Juliusz Windorbski, prezes domu aukcyjnego Desa Unicum.
Takie propozycje jak wspomniana Aukcja Młodej Sztuki albo Aukcje Komiksu i Ilustracji, spowodowały zainteresowanie sztuką nowego pokolenia.
Trudne sprawy, czyli problem z droit de suite
Miniony rok upłynął także pod znakiem sporów o droit de suite – czyli mówiąc najogólniej prawo artystów do wynagrodzenie z tytułu odsprzedaży oryginalnych egzemplarzy ich dzieła plastycznego lub fotograficznego. W zależności od wysokości ceny pracy, wynagrodzenie to powinno wynosić od 5 proc. do 0,25 proc. od kwoty sprzedaży.
Diabeł tkwi w szczegółach. Gdy artystka Laura Pawela od wielu miesięcy próbowała skontaktować się z Desa Unicum w sprawie wypłaty świadczeń, dom aukcyjny poinformował o możliwości podpisania umowy. Do tego nie doszło. Jak podkreśla prezes Juliusz Windorbski zaznacza, że chodzi o to, że roszczenia artystki dotyczą transakcji sprzed 2016 roku. Wtedy jeszcze dom aukcyjny nie pobierał opłaty drot de suite, a prawo to „było martwe”. Problem w tym, że zdaniem artystki takie stwierdzenie nie jest ścisłe, bowiem zagadnienie to pojawiło się w ustawodawstwie polskim w dwudziestoleciu międzywojennym, a w III RP w ustawie z 1994 roku.
KONIECZNIE ZOBACZCIE:
Polub nas na Facebooku i bądź zawsze na bieżąco!
WIDEO: Co ty wiesz o Krakowie, odc. 35
Autor: Gazeta Krakowska, Dziennik Polski, Nasze Miasto
