Karolina to znana tarnowska społeczniczka i organizatorka różnych wydarzeń. Do wyprawy na Kilimandżaro przygotowywała się długo, ale kiedy już była w Afryce, początkowo nie mogła uwierzyć w to, co robi.
- Dotarło to do mnie dopiero wówczas, kiedy przeszliśmy pierwszy etap wyprawy i minęliśmy las deszczowy. Wówczas przed moimi oczami ukazała się nagle góra - wielki moloch. To wtedy dotarło do mnie, na co się porwałam. Było zwątpienie, były zadawane sobie w duchu pytania: "dziewczyno, co ty tutaj robisz, po co tu przyszłaś?" - wspomina tarnowianka.
Kryzysów i chwil załamania podczas wyprawy było więcej.
- Na wysokości 5200 metrów dostałam choroby wysokościowej. Chciałam się poddać i wracać, bo siły mnie odeszły. Nie byłam w stanie ruszyć ręką czy nogą. Ale wziełam się w garść. Spojrzałam w dół i pomyślałam sobie, jak już tyle przeszłam, to głupio byłoby wracać, kiedy jestem już tak blisko celu - opowiada.
Po kilku godzinach walki z samym sobą i swoimi emocjami zebrała się w sobie i z nową energią podjęła wezwanie i ostatecznie zdobyła górę.
Myśl o tym, by wejść na najwyższy szczyt w Afryce pojawiła się u niej tuż po operacji kręgosłupa. Wyprawę nazwała projektem Kili. Na szczyt wniosła ze sobą m.in. zdjęcia osób, które ją wspierały - duchowo i finansowo.
- To, że zdobyłam Kilimandżaro dotarło do mnie dopiero w samolocie, w drodze powrotnej do Polski. Pilot powiedział, że możemy zobaczyć przez okno szczyt, bo akurat chmury go odsłoniły. To niesamowite uczucie, patrzeć na tę górę i myśleć sobie: "ja tam byłam, ja stałam na niej" - opowiada tarnowianka.
Teraz chce przede wszystkim odpocząć. O swoich pierwszych wrażeniach z wyprawy opowiadała dziennikarzom w galerii Bema 20, gdzie na początku marca zaplanowano otwarte - dla wszystkich spotkanie z Karoliną, które połączone będzie z prezentacją wykonanych przez nią zdjęć na afrykańskiej górze. Nie wyklucza, że w przyszłości podejmie kolejne wyzwanie i spróbuje wejść na Elbrus, najwyższą górę Kaukazu.
ZOBACZ KONIECZNIE
FLESZ: Eurowizja. Słowo o Tulii i polskich sukcesach