Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Róża Thun kwitnie w Brukseli

Redakcja
Róża Thun - europosłanka nieszablonowa
Róża Thun - europosłanka nieszablonowa Paulina Korbut
O tym, jak urządziła swoje słoneczne mieszkanie w Brukseli, dlaczego woli jeździć metrem, a nie służbowym autem i czemu nigdy nie zakłada butów na wysokim obcasie, europosłanka Róża Thun opowiada Paulinie Korbut.

Czytaj także:

Róża Thun nigdy wcześniej nie była w żadnym parlamencie, jej całym życiem były organizacje pozarządowe. Potem przez kilka lat pracowała w Komisji Europejskiej. Gdy wystartowała w 2009 roku w wyborach do Parlamentu Europejskiego, niektórzy przecierali oczy. Bo jak to - bez żadnego zaplecza politycznego? A jednak się udało. Rodowita krakowianka zasiadła w sali plenarnej.

Tydzień temu odebrała w Brukseli MEP Awards, czyli odznaczenie dla najbardziej pracowitych eurodeputowanych. Doceniono jej działania w ramach Rynku Wewnętrznego i Ochrony Konsumentów. W tym roku do MEP Awards zgłoszono trzech Polaków. Nagroda trafiła tylko do Róży. - Zawsze, kiedy mam coś powiedzieć publicznie, bardzo się denerwuję. Jakbym robiła to pierwszy raz w życiu! Po drugie, mam chorobę lokomocyjną, więc w samochodzie i w samolocie czuję się okropnie. Po trzecie, mam fatalną pamięć do twarzy. Niektórzy przedstawiają mi się po kilka razy... - mówi Róża Thun, trzymając się obiema rękami poręczy brukselskiego metra.

- Czyli jak widać, mam wszystkie cechy konieczne do sprawowania mandatu eurodeputowanego! - dodaje żartem. Nagle metro zwalnia, kobiecy głos z megafonu odczytuje nazwę stacji. - To tutaj, wysiadamy! Jeszcze kilka minut i będziemy na miejscu. W moim brukselskim domu - mówi eurodeputowana z Krakowa.

To z oszczędności
Stare domki w Brukseli są wąziutkie. Stoją przytulone do siebie, jakby jakiś szalony urbanista chciał pobić rekord Guinnessa i upakować ich możliwie jak najwięcej wzdłuż tutejszych uliczek. W jednym z takich domków mieszka Róża Thun.

- Ta wąska zabudowa to z oszczędności. Kiedyś w Brukseli trzeba było płacić ogromny podatek od szerokości fasady. Więc architekci ścieśniali to wszystko jak się dało - mówi Thun, przekręcając szybko kluczyki w zamku od drzwi wejściowych.

Klatka schodowa jest wyścielona dywanem, na ścianie wiszą obrazki. Na parterze mieszka Belgijka, z którą Róża się przyjaźni. - Ma nawet klucze do mojego mieszkania, żeby tam zaglądać, kiedy mnie nie ma. Podlać kwiatki, zapalić światło - mówi posłanka.

Piętro wyżej jest mieszkanie Węgra. - Jak czasami gotuje te swoje rodowite potrawy, to tak pachnie cebulą w całym domu, że aż kręci w nosie! - dodaje z uśmiechem. Idziemy jeszcze wyżej po stromych, wąziutkich schodach. Tu mieszka Róża. Nad nią jest jeszcze zaadaptowane poddasze, na którym urządziła się młoda Włoszka. - Po powrocie z pracy często słucham muzyki. Mojej sąsiadce to nie przeszkadza, nawet późnym wieczorem, bo też kocha Marię Callas - dodaje Róża.

Ukradzione światło
Pierwsze, co rzuca się od razu w oczy, to jasność. Wszędzie jest pełno światła. Wlewa się przez zabudowany taras, gdzie zamiast ścian są po prostu szyby. Tutaj posłanka urządziła sobie przytulny salonik. Czerwona kanapa, dwa fotele, zgrabne stoliki, a na nich lampy z namalowanymi różami. Na jedynej, bocznej ściance wisi obraz namalowany przez córkę Sophie.

Młoda dziewczyna i chłopiec uśmiechają się do siebie, dotykając się policzkami. Tak, jakby zaraz mieli się pocałować. - W Brukseli przez większość roku niebo jest zachmurzone. Trzeba kraść każdy promień światła. Dlatego jak tylko weszliśmy do tego mieszkania z Franzem, moim mężem, to wiedziałam, że chcę tu zamieszkać - wspomina.

To były wakacje, dwa lata temu - tuż przed rozpoczęciem przez Różę sprawowania mandatu w Parlamencie Europejskim. Od momentu przyjazdu do Brukseli rzuciła się w wir pracy i przygotowań. A w wolnych chwilach zaczęła urządzać swój nowy kąt. - Jeździliśmy z Franzem po różnych pchlich targach w Brukseli. I za bezcen kupowaliśmy stare meble. Takich skarbów nigdy nie znalazłam, nawet w Krakowie - opisuje Róża.

Przyjemność i drobiazgi
- Mam tak mało wolnego czasu, że nauczyłam się doceniać każdą chwilę. Nawet picie herbaty może być wyjątkowe. Ja piję ją z ręcznie malowanych filiżanek, które przywiozłam ze Słowacji - mówi Róża, obracając w dłoniach zgrabne naczynie. W środku aromatyczna zielona herbata z jaśminem.

- Wielu posłów żyje w Brukseli na walizkach. Śpią po hotelach albo wynajmują wspólnie mieszkanie, jak studenci. Ja tak nie potrafię... Moim zdaniem poseł powinien mieć taki kąt, w którym może spokojnie pracować i do którego może zaprosić ważnych dla siebie gości. Przecież dużo łatwiej można rozmawiać w domu, niż w głośnej restauracji - opisuje.

Przytulnie i z charakterem ma być zdaniem Róży nie tylko w domu. Swoje biuro poselskie, które mieści się na 14. piętrze w Parlamencie, też urządziła po swojemu. Choć większość biur wygląda tutaj tak samo - tylko szarość i granat.

Posłanka nieszablonowa
U Róży jest inaczej. Kiedy wchodzi się do jej gabinetu, uderza feeria barw. Wystrugane w drewnie ptaszki zwisają z sufitu, na krzesłach wisi przewieszona zapaska świętokrzyska i serdak od flisaków z Dunajca. Na półkach pamiątki od gości z wizyt studyjnych. Jest też szopka krakowska. - Zmieniłam obicie biurowej kanapy. Zamiast granatowego materiału, jest ludowy, w malutkie różyczki - mówi.
Każdy europoseł może korzystać z samochodu i kierowcy. Wystarczy jeden telefon.

- Ale za dnia naprawdę lepiej nie zawracać im głowy. Więcej się stoi w korku niż jedzie. Dlatego jeśli jakieś spotkanie nie jest bardzo daleko, to można tam podejść na piechotę. Albo pojechać metrem - dodaje Róża, pokazując plik biletów. - Ja na swoich płaskich obcasach szybciej dobiegnę, niż gdybym się miała gnieść w korkach!

Na piechotę Róża chodzi najczęściej ze swojego mieszkania do Parlamentu. Trasa jest bardzo przyjemna - prowadzi przez jeden z ładniejszych parków w Brukseli. - Jak tylko zrobi się ciepło, to kupię rower. W Krakowie mam swoją starą Laurę, w Warszawie Gazelę, a tutaj nic... Bardzo mi tego brakuje. Tylko gdzie ja go będę trzymać? Bo w tej mojej wąskiej klatce schodowej nie wniosę go za żadne skarby - zastanawia się.

Thun stawia na wygodę - płaskie buty, spodnie, marynarka z dobrego materiału, który się łatwo pierze i nie gniecie tak bardzo. - Córka przywiozła mi ostatnio zwój niebieskiego jedwabiu z jednej z azjatyckich wypraw . Uszyłam sobie z niego kilka błękitnych marynarek. Najlepszy strój do pracy i walizki! - mówi z uśmiechem.

Facebookiem w Parlament
- Terminarz? Mam, ale nie taki tradycyjny. Wszystkie spotkania asystenci zapisują mi w elektronicznym kalendarzu. O, proszę spojrzeć, jutrzejszy dzień cały zajęty, nawet nie wpisali mi wolnego na obiad! - dodaje żartując.

Telefon z dostępem do internetu to podstawowe narzędzie pracy Thun. Przez niego sprawdza pocztę, kalendarz, czyta wiadomości, rozmawia godzinami. A także aktywnie udziela się na facebooku i twitterze.

- Początkowo nie mogłam w ogóle zrozumieć, jak działają te portale. Mam już swoje lata, prawda? - mruga porozumiewawczo - A teraz codziennie coś tam czytam, wpisuję, komentuję, wrzucam zdjęcia. Myślę, że dzięki temu ten odległy parlament jest trochę bliższy i mniej pompatyczny. Bardziej ludzki - kończy.

Miss Polonia z dawnych lat. Zobacz galerię kandydatek!

Wybieramy najpiękniejszą sportsmenkę Małopolski! Weź udział w plebiscycie!

"Super pies, super kot"! Zobacz zwierzaki zgłoszone w plebiscycie i oddaj głos!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska