"Nie jesteśmy w domu, ale interesujemy się sprawami naszego kraju" - podkreślali uczestnicy protestu, który w sobotnie popołudnie odbył się pod pomnikiem Adama Mickiewicza na krakowskim Rynku. Pojawiło się około 30 osób z rumuńskimi flagami i transparentami przeciwko korupcji. W ten sposób wyrazili poparcie dla swoich rodaków, którzy od kilku dni protestują na ulicach rumuńskich miast. Tylko w piątek w Bukareszcie demonstrowało ponad 100 tys. ludzi.
- Nasze władze są bardzo skorumpowane, a dzięki nowemu prawu z więzienia wyjdą ich poplecznicy - podkreśla Claudia z Bukaresztu, która mieszka w Krakowie od pięciu miesięcy. Podobnie jak setki tysięcy Rumunów jest oburzona ustawą socjaldemokratycznego rządu premiera Sorina Grindeanu, która w części znosi karalność za korupcję.
Ponadto zmienia ona próg ścigania z urzędu łapówek dopiero, gdy skarb państwa straci kwotę powyżej 198,2 tys. lejów (ok. 187 tys. złotych). Rząd rumuński również opracował projekt ustawy o amnestii dla 2,5 tys. skazanych odsiadujących wyroku do 5 lat pozbawienia wolności.
Autor: Piotr Drabik
- Obecne protesty są znacznie liczniejsze w rumuńskich miastach, niż te w 1989 roku. Po prostu chcę lepszej przyszłości dla moich dzieci - tłumaczyła Claudia, która na krakowskim proteście pojawiła się z dwójką swoich młodych synów.
Rumuni mieszkający w Krakowie dostrzegają, że w ciągu 10 lat członkostwa ich kraju w Unii Europejskiej wiele się zmieniło. - Jednak u władzy wciąż są ludzie z komunistyczną przeszłością - dodał Adrian z Suczawy (północna Rumunia), który w Krakowie studiuje na Uniwersytecie Pedagogicznym.
Zdaniem części komentatorów, kontrowersyjne prawo ma służyć przede wszystkim liderowi Partii Socjaldemokratycznej Liviu Dragneowi, którego ugrupowanie wygrało grudniowe wybory parlamentarne w Rumunii. On sam jest oskarżony o zatrudnianie fikcyjnych osób w swoich spółkach, czym naraził skarb państwa na straty ok. 108 tys. lejów. Oznacza to, że według nowych przepisów uniknie odpowiedzialności.