Jaką ocenę wystawił Pan synowi za walkę z Nascimento?
To była żenada, ale jaki trener i team, takie zawody. Oni złoszczą się na mnie, że wypowiadam takie słowa, ale ja mówię tylko prawdę. Mariusz zrobił w tej walce krok do tyłu. Czy można mówić inaczej?
Niełatwo było wytrwać w roli widza do ostatniego gongu.
Mariusz zaboksował, jak początkujący zawodnik.
Dostrzegł Pan choć jeden pozytywny element?
Tak, gorące posiłki były dobre.
Czytaj też:Mariusz Wach wygrał, ale nie zachwycił. Jaka przyszłość czeka "Wikinga"? [ZDJĘCIA]
Co teraz? Czy syn podzielił się z Panem planami na przyszłość?
Jeszcze nie było okazji dłużej porozmawiać. W piątek wieczorem będę wiedział więcej.
Co Mariusz usłyszy od Pana?
Powiem mu, to co Panu, czyli całą prawdę.
Jaka rada padnie z Pana ust?
Powtórzę to, co mówię od dawna, czyli powinien wyjechać do Stanów Zjednoczonych i całkowicie zmienić obecne otoczenie na osoby, które naprawdę znają się na sporcie.
A kto sfinansuje Mariuszowi taki pobyt? Sam musiałby poczynić inwestycję?
Mam tam paru chłopaków, którzy byliby skłonni „rzucić” groszem na przygotowania, aby nie musiał wykładać wyłącznie swoich pieniędzy.
A co z promotorem, bez którego ani rusz? Kto miałby prowadzić karierę syna?
Zwróciłbym się do starej gwardii, czyli Mariusza Kołodzieja, który zna się na tej robocie.