Obecny wiceprezes nowosądeckiego MPK złożył je w 2008 r. jako prezes PKS. Miał taki obowiązek, ponieważ kierował spółką, w której większościowe udziały miał skarb państwa. Nie spodziewał się kłopotów, ponieważ wiele lat życia poświęcił na walkę z komuną. Za drukowanie ulotek i podziemnej gazety w maju 1982 r. został skazany na cztery lata więzienia. Odsiedział półtora roku.
- Pseudonim pewnie wziął się z tego, że za komuny miałem czarne włosy - sugeruje Jarecki. - Ale dlaczego nadano mi numer dwa? I kto był numerem jeden?
Prawdziwość oświadczenia lustracyjnego bada Sąd Okręgowy w Nowym Sączu. Wezwany na świadka Ryszard Batkowski, który pracował w ZNTK z Jareckim przyznał, że ten kilka razy skarżył się, iż jest nagabywany przez esbeków.
- Namawiali go na spotkanie w pokoju konspiracyjnym, który mieścił się w Domu Studenta przy ulicy Długosza - zeznał świadek. - Józef mówił o tym głośno w pokoju i zapewniał, że nie dał się namówić na takie spotkanie.
Józef Jarecki podkreśla, że tak duży zakład jak ZNTK miał swoich "opiekunów" z SB. Wielu ludzi ich znało i zdawało sobie sprawę z tego, dlaczego się tam pojawiali. Związkowiec, który za komuny był w tej firmie technologiem, nie stara się dociekać, jak to się stało, że został zarejestrowany jako tajny współpracownik.
- Wiem, że nim nie byłem i liczę, że sądowe postępowanie to potwierdzi - ucina Jarecki.
Henryk Najduch, kolega Józefa Jareckiego z okresu działalności antykomunistycznej, kierujący1989 Solidarnością w Nowomagu, jest przekonany o jego niewinności.
- To wręcz kryształowa postać, człowiek niezwykle przyzwoity i oddany sprawie - wylicza Najduch. - Nigdy nie uwierzę w jego kontakty z esbekami. To po prostu jakieś gigantyczne nieporozumienie.
Henryk Najduch podkreśla, że gdy w wolnej Polsce mógł zajrzeć do swoich akt, będących w dyspozycji IPN, znalazł tam nazwiska dwóch członków zakładowej Solidarności, którzy zostali zmuszeni do współpracy z SB. - Jednak żaden z nich na mnie nie donosił - podkreśla Najduch. - Jeden napisał nawet, że po powrocie z aresztu na Montelupich w Krakowie nie wróciłem do działalności w podziemiu i jestem wzorowym pracownikiem, choć wiedział, że było inaczej.
O niewinności Jareckiego jest też przekonany Andrzej Szkaradek, szef nowosądeckich struktur Solidarności. Obaj działali razem w podziemiu.
- Mam do niego całkowite zaufanie, jeśli chodzi o budowanie nowej, wolnej Polski - stwierdza z naciskiem Szkaradek.
Piotr Stawowy, naczelnik Biura Lustracyjnego IPN w Krakowie wyjaśnia, że badanie prawdziwości oświadczeń lustracyjnych jest wszczynane automatycznie. Jeśli są wątpliwości co do tego czy są prawdziwe, IPN kieruje do sądu wniosek o wszczęcie postępowania lustracyjnego. Nie jest to jednak równoznaczne z tym, że sprawdzaną osobę należy traktować jako kłamcę lustracyjnego.
- Sam wniosek niczego nie przesądza, więc zawsze oddajemy sprawę pod ocenę sądu - kończy Piotr Stawowy.