Przez cztery godziny Ryszard Ścigała oraz dwaj jego obrońcy próbowali dowieść, że sąd pierwszej instancji źle zinterpretował zebrane dowody oraz zeznania świadków i skazał byłego prezydenta Tarnowa za to, czego nie zrobił. Domagają się jego uniewinnienia, ewentualnie zwrócenia sprawy do ponownego rozpatrzenia.
Proces odwoławczy skazanego za korupcję byłego prezydenta Tarnowa rozpoczął się w piątek przed Sądem Okręgowym w Tarnowie.
- Chcę mocno podkreślić, że nie jestem winien postawionych mi zarzutów - rozpoczął swoje wystąpienie skupiony Ścigała. Mówił powoli, często zawieszał głos, zwłaszcza wtedy, kiedy nawiązywał do miesięcy spędzonych w areszcie.
- Na pewnym etapie celem nie było dotarcie do obiektywnej prawdy, ale postawienie sugestywnych zarzutów osobie publicznej w wyniku ciągu zdarzeń zapoczątkowanego przez sam fakt mojego aresztowania. To jest pułapka, w którą wszyscy wpadli, łącznie z prokuratorem - przekonywał.
Pierwszy z jego obrońców- Bogusław Filar poddał w wątpliwość zeznania głównego świadka oskarżenia Bogdana G. (przyznał się, że pośredniczył we wręczeniu 70 tys. zł łapówki). - W rozmowach z przedstawicielami firmy Strabag samozwańczo nazywał się szefem kampanii wyborczej Ścigały i to on, bez wiedzy prezydenta, domagał się od nich gotówki. Poza jego zeznaniami nie ma żadnych dowodów na to, że rzeczywiście przekazał mu jakiekolwiek pieniądze - zauważa adwokat.
Wtórował mu drugi z obrońców, prof. Piotr Kardas. Jego zdaniem, gdyby jednak sąd uznał, że łapówka mimo wszystko do jego klienta dotarła, to należało go skazać nie za korupcję, a co najwyżej za złamanie kodeksu wyborczego, za co grozi jedynie kara grzywny. - W zeznaniach świadków jest wyłącznie mowa o pieniądzach na sfinansowanie kampanii wyborczej. Nie udowodniono, że w ślad za tym poszła jakakolwiek przychylność z jego strony dla Strabaga - stwierdził Piotr Kardas.
Obrona dowodzi, że nieporozumieniem są również dwa kolejne zarzuty (przekroczenia uprawnień i działania na szkodę miasta), za które Ścigała został skazany w pierwszej instancji . Przekonywała, że to nie on bezpośrednio decydował o remontach ul. Kryształowej, Głogowej, Rogoyskiego czy tych na os. Westerplatte oraz o tym, kto ma je wykonywać. Jak podkreślano, zajmował się tym zastępca prezydenta oraz wyznaczona grupa urzędników magistratu, a pod żadną umową nie figuruje podpis Ryszarda Ścigały.
Do mów głównego bohatera korupcyjnej afery i jego obrońców nie zdążył w piątek ustosunkować się prokurator Seweryn Borek, gdyż prowadzący rozprawę sędzia Tomasz Kozioł po południu zdecydował o jej przerwaniu do 7 lipca.
- Obrona próbuje kontestować wszystkie okoliczności opisane w uzasadnieniu sądu pierwszej instancji. To budowanie wersji opozycyjnej w stosunku do stanu faktycznego. Dowody, które stanowiły podstawę do wydania wyroku skazującego zostały w nim dokładnie wymienione -stwierdził stanowczo prokurator w trakcie przerwy w piątkowej rozprawie.
Tak było rok temu
Ryszard Ścigała w w lipcu ub.r. został skazany za przyjęcie 70 tys. zł łapówki w zamian za przychylność dla firmy Strabag. Zdaniem sądu, w celu przyjęcia korzyści majątkowej były prezydent miał też przekroczyć uprawnienia doprowadzając do zmiany w dokumentacji przetargowej TZDM. Sąd wymierzył mu karę pięciu lat więzienia. Ma też zapłacić blisko pół miliona złotych. Skazano również dwóch byłych dyrektorów magistratu: Zdzisława Musiała i Jacka Kułagę oraz przedsiębiorcę Wiesław Frysa. Wszyscy odwołali się od wyroku i wnoszą o uniewinnienie, bądź przekazanie sprawy do ponownego rozpatrzenia.
Follow https://twitter.com/gaz_krakowskaWIDEO: Gibała wygrywa w sądzie z urzędnikiem Majchrowskiego
Autor: Nicole Makarewicz, Gazeta Krakowska