Przed Sądem Okręgowym w Nowym Sączu zakończył się trwający od kilku miesięcy proces w sprawie skażonej w 2016 roku wody w sieci spółki Dunajec, która doprowadzała ją do mieszkańców wsi Tropie i Roztoka-Brzeziny oraz Piaski-Drużków w gminie Czchów. Na ostatnich rozprawach prokuratura oraz obrońcy wygłosili swoje mowy końcowe.
Zdaniem Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu były prezes i pracownik spółki wodociągowej z Gródka nad Dunajcem dostarczyli początkiem września 2016 roku do gospodarstw domowych wodę skażoną bakteriami grupy coli i kałowymi, zaniechali powiadomienia Sanepidu i mieszkańców korzystających z wodociągu, że woda nie nadaje się do spożycia.
- Sprowadzili niebezpieczeństwo dla zdrowia wielu osób spożywających tę wodę, powodując zagrożenie epidemiologiczne w związku z szerzeniem się zakażenia żołądkowo-jelitowego - informował w maju 2017 r. prokurator Leszek Karp, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu. - A także wprowadzili do obrotu szkodliwy dla zdrowia środek spożywczy w postaci bakteryjnie zanieczyszczonej wody.
Powinni natychmiast reagować
Mieszkańcy Tropia i Roztoki-Brzeziny podnoszą, że pracownicy spółki już 2 września 2016 r. wiedzieli o tym, że woda jest zanieczyszczona, ale nie poinformowali o tym nikogo. Zrobili to dopiero pięć dni później.
- Mieszkańcy nieświadomi zagrożenia pili wodę dostarczaną przez spółkę i chorowali. Mieli objawy typowe dla zatrucia pokarmowego, czyli bóle brzucha oraz biegunki - przypomina Marian Lupa, prezes Spółki Wodociągowej w Tropiu, który ujawnił to zaniedbanie gminnej Spółki Dunajec. - Obowiązkiem prezesa było powiadomić mieszkańców, żeby nie pili tej wody.
Zdaniem mieszkańców reakcja powinna być natychmiastowa i nie polegać tylko na czyszczeniu sieci, ale wręcz jej unieruchomieniu.
O winie byłego prezesa i jego zastępcy przekonany jest także Wiesław Mrzygłód, sołtys Tropia.
- Domagamy się sprawiedliwego wyroku, bo działania przez nich podjęte były niewystarczające - dodaje Mrzygłód.
Wnoszą o uniewinnienie
Obrońcy byłego prezesa i pracownika, który zastępował go podczas urlopu, podkreślali w sądzie, że ich klienci działali zgodnie z obowiązującymi wówczas przepisami.
- Gdy tylko otrzymali z laboratorium w Pszczynie maila z informacją, że coś niedobrego dzieje się z wodą rozpoczęli działania naprawcze - wyjaśnia adwokat Jadwiga Lewińska-Mazur. - Polegały one na czyszczeniu sieci wodociągowej i czyszczeniu zbiornika wyrównawczego.
Po tym zlecono kolejne badanie wody, tym razem w laboratorium Sądeckich Wodociągów, żeby sprawdzić, czy po wyczyszczeniu sieci, woda nadaje się do spożycia.
- Przepisy w tym czasie zobowiązały prezesa spółki do poinformowania inspekcji sanitarnej o zanieczyszczeniu wówczas, gdy będzie posiadał sprawozdanie z badania wody - podnosi mecenas Lewińska-Mazur. W jego posiadanie prezes wszedł dopiero 9 września. Mimo to dzień wcześniej, posiadając informację z sądeckiego laboratorium o tym, że coś niepokojącego się w wodzie pojawia, poinformował wójta gminy Gródek nad Dunajcem.
- Właśnie mając na względzie to, że mimo wyczyszczonej sieci i zbiornika dalej woda nie spełnia parametrów jakościowych, podjął działania, które miały ochronić mieszkańców przed niekorzystnymi skutkami zdrowotnymi - uważa obrońca byłego prezesa spółki Dunajec. - Naszym zdaniem nie było podstawy prawnej do wcześniejszego informowania mieszkańców. Nie jest też udowodnione, że mieszkańcy chorowali przez skażoną bakteriami wodę. Dlatego wnosimy o uniewinnienie.
Sąd, w związku z zawiłym charakterem sprawy, postanowił wydanie wyroku odroczyć do 9 maja.
FLESZ - Katastrofa klimatyczna coraz bliżej. Polska ugotuje się w skwarze
